Skąd ten pośpiech? Napoli nie jest zespołem, który się rozpadł i należy zacząć go budować od zera. To drużyna zdefiniowana od lat i personalnie gotowa, aby walczyć o mistrzostwo Włoch, a także odgrywać czołową role w Lidze Mistrzów. Brakuje jej do tego tylko jakiegoś drobiazgu, którego nie potrafił znaleźć w ostatnim czasie słynny Gennaro Gattuso. Za co zapłacił utratą pracy. Przypomnijmy: w minionym sezonie Napoli straciło szanse na czwarte miejsce i awans do Ligi Mistrzów w ostatniej kolejce. Na stadion Diego Armando Maradony przyjechał słabiutki Hellas Verona, drużyna która we wcześniejszych dwunastu meczach zdobyła ledwie sześć punktów i... mecz zakończył się remisem 1:1. A wystarczyło wygrać, aby zgarnąć ogromne pieniądze, zapewnić sobie udział w elitarnych rozgrywkach i jeszcze prestiżowo wyprzedzić wielkiego rywala Juventus Turyn. Drużyna z gwiazdami światowego formatu zagrała beznadziejnie, nie podjęła walki, co było niewybaczalne dla kibiców, ale przede wszystkim niezrozumiałe. Gattuso, niezbyt jeszcze doświadczony trener, ale człowiek z ogromną charyzmą i piękną historią w roli zawodnika, miał właśnie sprawić, że drużyna zyska sportowy nerw, którego brakowało wcześniej. Maurizio Sarri zbudował przecież świetny zespół, pięknie grający w piłkę, ale jednak zawodzący w najważniejszych momentach. Ducha zwycięzców nie potrafił w Neapolu odnaleźć również wielki Carlo Ancelotti. Gattuso, mimo tego , że w przeciwieństwie do poprzedników zdobył jakieś trofeum (Puchar Włoch w 2020 roku), spartaczył robotę w swoim drugim sezonie. Jak pisze "Il Napoli", dla kibiców i właściciela klubu Aurelio De Laurentisa nieobecność w Lidze Mistrzów jest chyba nawet bardziej bolesna niż odpadnięcie w pamiętnym półfinale Ligi Europy z Dnipro Dniepropietrowsk w 2015 roku. Luciano Spallettii, który po pracy w Interze (w 2019 roku zastąpił go Antonio Conte) miał dwa lata wolnego, nie ma za zadanie przeprowadzania rewolucji, ale musi po prostu "podregulować rozstrojony instrument". Gattuso zarzucano, że był słabym strategiem, z aż nadto widocznymi niedoskonałościami taktycznymi. Jeśli Napoli wygrywało, to nie dlatego, że miało genialny plan, ale mogło liczyć na indywidualności, błysk geniuszu poszczególnych wybitnych zawodników. Choćby ich umiejętności strzałów z dużej odległości. Na dowód można przedstawić statystykę, w której Napoli aż 22 bramki zdobyło po uderzeniach spoza pola karnego, podczas gry Milan czy Juventus po 6, a Inter - 3. Na karb braku doświadczenia w zarządzaniu drużyną przez szkoleniowca zrzucono też zatrważającą liczbę kontuzji i wykluczenie z tego powodu na długi czas tak ważnych graczy jako Lorenzo Insigne czy Kalidou Koulibaly. Już wiadomo, że odkurzony Spalletti będzie grać ofensywnie, tym samym systemem co poprzednik, czyli 4-2-3-1. Wykonawcy też z grubsza będą ci sami. Na wielkie transfery wobec kolejnej nieobecności w Lidze Mistrzów (w poprzednim sezonie też w Neapolu była jedynie Liga Europy, gdzie zaraz po wyjściu z grupy zespół odpadł z Granadą). Odeszły już słabsze ogniwa jak Elseid Hysaj czy Tiemoue Bakayoko, ale obawiano się, że Napoli będzie wręcz musiało sprzedać kogoś istotnego. Całość artykułu znajdziesz tu! Kliknij!Cezary Kowalski, Polsat Sport