- Jest niedosyt, bo nie kontrolowaliśmy tego spotkania. Może przez ostatnie piętnaście minut pierwszej połowy graliśmy to, co mieliśmy grać i strzeliliśmy bramkę, ale na drugą połowię źle wyszliśmy. Nie byliśmy agresywni i nie wychodziliśmy na pozycje. Graliśmy za wolno, a Zagłębie bardzo dobrze kontratakowało i wykorzystywało nasze proste straty. Graliśmy naiwnie i brakowała nam asekuracji - analizował na gorąco Brożek. Napastnik Wisły dość niespodziewanie zagrał od pierwszej minuty, bo trener Maciej Stolarczyk zdecydował się posadzić na ławce Zdenka Ondraszka i Jesusa Imaza.- Mieliśmy informacje, że trener będzie chciał im dać odpocząć, bo kolejny mecz gramy już w piątek, a obydwaj byli w tym sezonie mocno eksploatowani - przyznał Brożek. Sporo kontrowersji było przy pierwszej bramce dla Wisły. Na początku sędzia uznał, że Paweł Brożek symuluje faul w polu karnym i ukarał go żółtą kartką. Po analizie VAR zmienił jednak decyzję i podyktował rzut karny, który wykorzystał Dawid Kort. - Nie róbmy żartów, karny był ewidentny. Możecie zresztą zapytać Polczaka. Nie ma o czym dyskutować i dziwne w ogóle, że w tej sytuacji musiał wkroczyć VAR - dziwił się Brożek, który z Polczakiem zna się od lat - najpierw razem grali w GKS Katowice, a później rywalizowali w derbach Krakowa.- Znamy się jak łyse konie, dlatego to wykorzystałem - uśmiechał się Brożek.Napastnik Wisły mógł zostać bohaterem spotkania, bo tuż przed zejściem z boiska stanął oko w oko z Dawidem Kudłą, ale uderzył prosto w bramkarza Zagłębia.- Dostałem kapitalną piłkę, ale źle ją przyjąłem i została mi pod nogą. Miałem zachować spokój, bo miałem czas, żeby to wykończyć, ale widać ewidentnie, że brakuje mi ogrania - przyznał Brożek. PJ