"Brzęczek! Co? Brożek!" - krzyczeli fani Wisły po golach zdobywanych przez 36-letniego napastnika, choć większość kibiców zapewne robiła to z przymrużeniem oka. Tak samo zresztą podchodzi do tego Brożek.- Nie żartujmy, z kadrą skończyłem parę lat temu. Mamy świetnych napastników i na pewno nie jestem tam potrzebny. Bardziej chyba nadaję się do kadry oldbojów (śmiech). Te śpiewy kibiców traktuję bardziej jako żart - podkreślał.Trzeba jednak przyznać, że nie zanosiło się na to, że zawodnik Wisły na starcie sezonu może znaleźć się w czołówce klasyfikacji strzelców. Szczególnie, że poprzedni rozgrywki miał nieudane (dwa gole w 14 meczach). - Wcześniej leczyłem się, a teraz w końcu przepracowałem okres przygotowawczy. Organizm dobrze zareagował na obciążenie, udało się też zdiagnozować problem. Jaki? Przy wysiłku bardzo "spinało" mi mięsień dwugłowy, ale teraz ze zdrowiem wszystko jest OK, choć pierwsze dwa dni po meczu nie trenuję z drużyną, tylko indywidualnie - zdradza.W meczu z Zagłębiem Brożek zdobył m.in. drugą bramkę, po której wydawało się, że Zagłębie jest już na łopatkach. Jednak jeszcze przed przerwą krakowianie dali sobie wbić dwa gole. - Był taki moment, że przestaliśmy kontrolować spotkanie, ale drużyna zareagowała bardzo dobrze. Poukładaliśmy grę. Szczególnie wejście Rafała Boguskiego stworzyło nam możliwości, by to spotkanie kontrolować. To piłkarz, który swoim przygotowaniem fizycznym i obecnością na boisku daje bardzo wiele - uważa Brożek. W efekcie Wisła ma 10 punktów po siedmiu spotkaniach, dzięki czemu dołączyła do zespołów z górnej części tabeli.- To średni wynik. Liczyłem na coś więcej na wyjazdach, bo jeśli chcesz awansować do ósemki, to musisz punktować też poza domem - zaznacza Brożek. PJ