Poniżej przedstawiamy zapis obszernych fragmentów "Jasnej strony Białej Gwiazdy VI" na prośbę kibiców niesłyszących i niedosłyszących.Michał Białoński, Piotr Jawor, Interia: Czy pojawia się jakieś światło w tunelu na rozwiązanie konfliktu z z TS Wisła? Piotr Obidziński, prezes Wisły Kraków SA: - Zwykłem nie komentować tematów toczących się na poziomie właścicielskim, gdyż prowadzenie rozmów nie leży w moich kompetencjach. Natomiast z tego, co wiem, ostatnia rzecz, jaka zaistniała, to propozycja tria (Błaszczykowski, Królewski, Jażdżyński - przyp. red.) z grudnia, która do dziś pozostaje bez odpowiedzi. Taka jest moja wiedza w tym temacie. Proszę zdradzić kulisy sprowadzania napastnika Alona Turgemana, który jest ostatnim waszym transferem. - Turgeman był na naszej liście, obserwowaliśmy go. Dobrze zaprezentował się na zgrupowaniu w Beleku, w barwach Austrii Wiedeń. Negocjacje z Izraelczykami są specyficzne. Wymagają czasu i dopracowania każdego szczegółu, mówienia każdych 100 euro. Przyjechał tata zawodnika, chciał dołożyć swoje trzy grosze. Kolejny front rozmów otworzył drugi agent zawodnika, który jest z nim od dziecka. Trzeba było spędzić trochę czasu na negocjacjach. Czy to prawda, że w sprowadzeniu Alona uprzedziliście Legię? - To nie do mnie pytanie. Ze strony menedżerów nie było gry, alternatywy: Legia albo my. Alon był zmotywowany do gry w Wiśle, odbył rozmowy z zawodnikami. Nigdy nie był w Polsce wcześniej. Miał wątpliwości co do atmosfery, więc zrobił szeroki wywiad wśród znajomych i wśród Polaków mieszkających w Izraelu. Oni mu opowiedzieli o pięknej historii Krakowa, o współżyciu narodów. Wbrew niektórym krzykom ta historia jest tu najfajniejsza i liczba restauracji koszernych na Kazimierzu, licząc na metr kwadratowy, jest największa w Polsce. To miało niebagatelne znaczenie. Jaka jest diagnoza kontuzji Turgemana i ile potrwa przerwa w grze? - Ma złamaną kość sześcienną w stopie, co wyłącza go z gry na kilka tygodni. Zastosujemy terapię przyspieszoną na zrastanie. Oprócz lekarzy klubowych mamy szeroki sztab konsultacyjny związany z leczeniem kontuzji. Jest spójność konsultacyjna sztabu medycznego, co do sposobu leczenia Turgemana. Udany zimowy okres transferowy sporo musiał kosztować. Czy udaje wam się spłacać stare długi? - Po transferach operacyjnie Wisła jest w okolicach zera, może jest minimalny minus. Wzrosły koszty, m.in. związane z zatrudnieniem nowego trenera, czy te z związane z oknem transferowym. Zostali wszyscy sponsorzy, jest też nowy. Długofalowo, patrząc na nowy sezon, wiadomo, że poważne obciążenia będą mniejsze niż teraz. Mamy szeroką kadrę, niektórzy zawodnicy stanowią potencjał zarobkowy dla klubu. Docelowo mamy prognozę na dalsze spłacanie długu Poza tym, cały czas szukamy zawodników. Szef skautów Arek dopiero co był na Bałkanach w Chorwacji, teraz jest w Słowenii, jeszcze nie wrócił. To działa - przyrost bazy zawodników jest spory, a dochodzą też ci z oddolnego skautingu. Czy jest taka szansa, że Łukasz Piszczek , przyjaciel Kuby Błaszczykowskiego zakończy karierę w Wiśle? - To nie do mnie pytanie. Gdyby takie rozmowy się toczyły, to na płaszczyźnie przyjacielskiej. Pytanie do Łukasza o to, jaki ma pomysł na siebie. Jeżeli byłaby taka deklaracja i coś takiego znalazło się na stole jako potencjał, to na pewno weźmiemy to jako składową do rozważań o lecie. W ramach całej strategii na drużynę od nowego sezonu. Co z nowymi sponsorami? - Zgodnie z podręcznikiem ekstraklasowym mamy miejsca na sponsorów z tyłu koszulki, na rękawkach, na spodenkach. Mamy nową strukturę w sprzedaży. Prowadzimy rozmowy. Mamy nadzieję na pozytywne zamknięcie negocjacji, jak to było w przypadku firmy Nowak Mosty. Wyjście na operacyjne zero, bez filara transferowego, może nam zapewnić tylko efektywna sprzedaż i pozyskiwanie sponsorów. Mam nadzieję, że przed nadejściem lata będziemy ogłaszać dobre wieści. Lada chwila opublikujemy sprawozdanie finansowe. Ono pokaże, że emisja akcji nie poszła na marne. Klub nadal, po przeprowadzeniu transferów, potrafi być rentowny. Biznes się dziś zmienił. To już nie jest tak, że elektrownia dostarcza tylko prąd. Teraz sieć komórkowa ma bank, bank prowadzi np. sieć kawiarni, a ona ma portal społecznościowy. Nowoczesny klub piłkarski musi odpowiadać na zmieniające się oczekiwania biznesu. Jednym z nich jest stworzenie platformy, łączącej, dającej wspólną ideę i wspomagającej tworzenie biznesu. Z tego powstał nowy koncept Wisła Biznes. Jesteśmy małą firmą, która ma być elastyczna. Mamy dostarczać kibicom to, czego pragną. Mamy ulepszać np. catering, w tym celu robiliśmy np. testy kiełbas. Każdy w klubie to rozumie, widzę to w oczach naszych pracowników. Jaka liczba sprzedanych biletów na mecz pozwala klubowi zarobić, wobec faktu wynajęcia stadionu za 123 tys. zł i poniesienia kosztów np. ochrony? - Bez wliczania karnetów, których sprzedaliśmy już osiem tysięcy, uśredniając, potrzebujemy mieć minimum sprzedanych 19 tys. biletów. Wówczas wychodzimy na zero z organizacją imprezy masowej. Jak wyglądają negocjacje z miastem Kraków? O takiej pomocy, jaką miasto Kielce udziela prywatnemu klubowi Korona możecie tylko pomarzyć. - Dotacje miejskie dla klubów prywatnych to jest standard nie tylko w Kielcach, ale też w Białymstoku, czy Gdańsku. Rozmawiałem ostatnio z prezesem Korony Zającem. Gdy usłyszał nasze koszty utrzymania stadionu, to zachwiał się pod nim taboret na loży prezydenckiej. Mówię serio. Kluby w wymienionych miastach są prywatne, a i tak mają świetne relacje z miastem. Te nasze są trudne. Jaki jest pomysł Wisły SA na dokończenie stadionu i zagospodarowanie terenu wokół niego? - Ostatnio na radzie miasta i Komisji d.s. Sportu mówiłem, że mam dysonans. Z jednej strony słyszę od miasta, że jako partner zostaniemy włączeni do rozmów o ostatecznym kształcie stadionu, a później, gdy wychodzą pomysłu z naszej strony, z szacowanym budżetem, okazuje się, że nie jesteśmy realną stroną rozmów. Napawa mnie to dużym smutkiem i niepokojem. Chcemy, aby stadion był naszym domem, żebyśmy nie mieli z roku na rok zagrożenia zwiększanych kosztów na wynajęcie obiektu. Stadion jest już leciwy i koszty jego utrzymania są dość duże. Docelowo chcemy być jego operatorem. Czy za pana kadencji jakakolwiek spółka miejsca albo Skarbu Państwa zainteresowana była sponsoringiem Wisły? - Rozdzieliłbym spółki miejskie od tych Skarbu Państwa. Składaliśmy propozycje konwersji długu na spółki miejskie, ale odpowiedź była negatywna, z mało logicznym uzasadnieniem, że te spółki nie mają tego w statucie. Jeśli chodzi o spółki Skarbu Państwa, to myślę, że jeszcze przez jakiś okres potrzeba dobrego PR-u wokół klubu i przekonania, że tutaj jest bezpiecznie od strony całego otoczenia, że jest stabilność, aby w jednej z nich zapadły wszystkie decyzje korporacyjne itd. Jeszcze trochę wody w naszej imienniczce Wiśle musi upłynąć, żeby do tego doszło. Nie należy zapominać o banku PKO BP, z którym mamy umowę na wspólne produkty, które będziemy teraz mocniej promować. Mamy od nich na wypożyczeniu pełnomocnika ds. sportu, za co chapeau bas wysokim menadżerom w banku, którzy przychylnie spojrzeli na moją prośbę o wypożyczenie Kuby Chodorowskiego. To jest pozytywna relacja ze spółką Skarbu Państwa i liczymy na to, że ona się będzie dalej rozwijać. Minęło 14 miesięcy od pana pracy w Wiśle. Czy to najbardziej szalone, nieprzewidywalne przedsięwzięcie w karierze? - To jest biznes z wysoką amplitudą i spiralą nakręcania się emocji. Zarówno pozytywnych, jak i negatywnych. Generalnie szukam w życiu. Moje wyprawy, jak zwiedzanie jachtem Antarktydy, w poszukiwaniu nieopisanych zatok, czy narciarstwo wysokogórskie nie są tajemnicą. Zresztą, gdyby nie freeride w zeszłą zimę, to by mnie nie było w Wiśle. To praca wymagająca bycia non stop na obrotach, co mi się bardzo podoba. Jestem do tego przyzwyczajony. Negocjacje transferowe to czysty rynek. Przypominają mi adamosmithowski duch kapitalizmu. To bardzo mnie "kręci", podobnie jak fakt, że z Radą Nadzorczą mamy wspólną wizję. Zaangażowanie Kuby Błaszczykowskiego w ratowanie Wisły jest cały czas niedoceniane. Serce go prowadzi do trafnych decyzji biznesowych. To jest wspaniałe! Patrzę z podziwem, gdyż jestem człowiekiem kalkulacji, excela. Żyłem w przeświadczeniu, że to jedyna właściwa droga. Pracując z Kubą nauczyłem się wiele I skłania mnie to do wielu refleksji. Uczę się wiele od ludzi, których mam dookoła. Już nie mówiąc o autorytetach takich jak Kuba, uczę się też od Jarka, który ma specyficzne, wizjonerskie podejście do biznesu i uczę się wielu rzeczy związanych z biznesem, ze spółkami na skraju mediów od Tomka Jażdżyńskiego. Jego doświadczenie jest nieocenione. Mam też znakomitych ludzi w teamie, z którym pracuję, którzy rozumieją, o co nam chodzi w zmianie organizacyjnej. Od prawników, którzy pracują po nocach, gdy trwają negocjacje transferowe, przez sprzedawców, którzy również się nie oszczędzają. Mam nadzieję, że lada dzień dopniemy międzynarodowy deal. Oby go nam tylko nie pokrzyżował bardzo koronawirus. Tyle fajnych rzeczy tworzymy, że nie chce się wracać do domu, za co dostaję po głowie, bo po nocach siedzimy. Uważam, że mamy dobrą drużynę. Słuchaj całej rozmowy: Rozmawiali: Michał Białoński i Piotr Jawor