"Wisła Kraków S.A. to pierwszy w Europie klub z Ekstraklasy, który wyemituje swoje akcje na platformie equity crowdfundingowe" - poinformowała na swojej stronie na Facebooku platforma Beesfund.com, zajmująca się wspieraniem inicjatyw finansowania społecznościowego. "Właśnie podpisaliśmy umowę! Decyzja nie była prosta, dlatego zapytaliśmy naszą społeczność czy sfinansuje ten projekt. Na nasze pytanie odpowiedziało 990 inwestorów, z czego aż 502 było za. Inwestorzy zadeklarowali wpłaty na ponad 4 000 000 zł, nawet nie znając warunków! Wierzymy, że ta emocjonująca emisja przyczyni się do popularyzacji finansowania społecznościowego i zmieni zasady gry na sportowym rynku" - brzmi dalsza część wpisu. Tę informację potwierdził na Twitterze Jarosław Królewski, reprezentujący obecnie interesy Wisły. "Oficjalnie. Wisła planuje emisje akcji w modelu CF" - napisał na Twitterze. Pod skrótem "CF" kryje się oczywiście "crowdfunding", a więc sposób finansowania danego projektu, a w tym wypadku klubu piłkarskiego, przez społeczność. Co to oznacza w praktyce? Kibice Wisły poprzez zakup akcji klubu będą mogli wesprzeć ją finansowo. Osoby reprezentujące Wisłę wierzą, że przy odpowiednio dużej liczbie zainteresowanych, zysk uzyskany ze zbiórki może wystarczyć nie tylko na pokrycie długów klubu wymagających natychmiastowej spłaty, ale i na bieżącą działalność drużyny. Królewski w swoich wpisach na Twitterze idzie nawet krok dalej, udostępniając wypowiedzi Gianluki Vialliego, byłego włoskiego piłkarza, a później trenera. Zdaniem Vialliego crowdfunding w ciągu dziesięciu lat stanie się normą w większości klubów piłkarskich na świecie. W europejskiej piłce znane były już przypadki, gdy kluby "ratowały" się crowdfundingiem. Najbardziej znane są przykłady hiszpańskich drużyn, jak Real Oviedo, który w 2012 zebrał 400 tys. euro, co pozwoliło mu na przetrwanie, czy Recreativo Huelva oraz SD Eibar. Kibice Wisły od kilku lat wspierają finansowo swój klub. Poprzez różne zbiórki i akcji zebrali około dwóch milionów złotych. Emisja akcji to jeden z pomysłów na uratowanie klubu, który od 3 stycznia ma zawieszoną licencję na grę w ekstraklasie. Może się to stać 22 stycznia, czyli na najbliższym posiedzeniu Komisji ds. Licencji Klubowych. Wisła musi jednak przedstawić wiarygodny plan finansowania zespołu w drugiej części sezonu, ponadto wyjaśnieniu muszą uleć sprawy właścicielskie, które zagmatwały się po nieudanej próbie sprzedaży piłkarskiej spółki funduszom Alelega i Noble Capital Partner pod koniec 2018 roku. W tej sprawie, a także niegospodarności w krakowskim klubie, śledztwo wszczęła Prokuratura Okręgowa w Krakowie. Na początku 2019 tzw. dług licencyjny, czyli taki który musi być spłacony do 31 marca, wynosił 12,2 mln zł. W tym tygodniu, dzięki czteromilionowej pożyczce udzielonej Wiśle przez Jakuba Błaszczykowskiego, Jarosław Królewskiego i Tomasza Jażdżyńskiego, wypłacono piłkarzom zaległe pensje i zahamowano w ten sposób rozpad zespołu. Na pozostanie w Wiśle, mimo że zaistniały podstawy do rozwiązania kontraktów z winy klubu, zdecydowali się pomocnik Vullnet Basha i napastnik Marko Kolar. Niewyjaśniona jest jeszcze przyszłość pomocnika Tibora Halilovica, który raczej zmieni pracodawcę. Na razie "Biała Gwiazda" straciła czterech piłkarzy, który jesienią odgrywali kluczowe role w drużynie. Zdenek Ondrasek, któremu wygasł kontrakt, przeniósł się do FC Dallas. Umowy, za porozumieniem stron, rozwiązali prawy obrońca Jakub Bartkowski (jest już piłkarzem Pogoni Szczecin) i Dawid Kort (związał się z Atromitosem Ateny). Z kolei kontrakt z winy klubu rozwiązał Zoran Arsenic i został zawodnikiem Jagiellonii Białystok. Do podlaskiego klubu miał być sprzedany skrzydłowy Martin Kostal. Ustalono już nawet kwotę na 350 tysięcy euro, ale na razie transfer Słowaka został wstrzymany i nie wiadomo, czy dojdzie do skutku. Wisła po 20 kolejkach z dorobkiem 29 punktów zajmuje ósme miejsce w tabeli ekstraklasy. WG