Wisła w tym sezonie za często nie wygrywa, ale jak to już robi, to z przytupem. Na inaugurację krakowianie w niezłym stylu pokonali Zagłębie Lubin, a w meczu z Górnikiem Łęczna sprawili, że piłkarze beniaminka mogą mocno zastanawiać się, czy na pewno do Ekstraklasy pasują. Krakowianie frunęli jak na skrzydłach i to dosłownie, bo właśnie boki napędzały ekipę trenera Adriana Gul’i. Ekipę, w której sporo szkoleniowiec pozmieniał i wyszło to drużynie na dobre. Po dwóch porażkach trener Gula powiedział "dość" i dokonał czterech roszad. Na ławce posadził Maciej Sadloka Nikolę Kuveljicia i Dor Hugiego, a Jana Klimenta w ogóle nie było w kadrze, ponieważ rozłożyła go choroba. W tej sytuacji po pięciu miesiącach do pierwszego składu wrócił Patryk Plewka i choć zaczął nerwowo, to później pokazał, że może być lekarstwem na problemy wiślaków w środku pola. Starał się również Felicio Brown Forbes. Pierwszy raz w tym sezonie zagrał od pierwszej minuty i tylko w pierwszej połowie miał kilka niezłych okazji. Strzelał z dystansu, miał okazję po stałych fragmentach gry, a także dostawał piłki sytuacyjny. W końcu też zdobył bramkę. To jednak gospodarze zaczęli od mocnego uderzenia. - W Ekstraklasie ani na moment nie możesz tracić koncentracji, bo przeciwnik poczuje krew - przestrzegał przed meczem trener Gul’a. Tymczasem jego piłkarze zdrzemnęli się już w drugiej minucie i sam na sam z Pawłem Kieszkiem stanął Mateusz Mak, ale górą był bramkarz Wisły. Skvarka zaczął popis Wisły Później przez 40 minut Górnik niewiele zdziałał w ofensywie, za to Wisła dopięła swego w 20. minucie. Akcję beniaminka przerwał Michal Frydrych, napędził lewe skrzydło krakowian, aż w końcu piłka trafiła do Michala Skvarki. Pomocnik Wisły zgubił przyjęciem Bartosza Rymaniaka, zwodem wywiódł w pole Kryspina Szcześniaka, a na deser pokonał Macieja Gostomskiego. Wisła po bramce tym razem się nie cofnęła, ale kontrolowała spotkanie. Częściej przebywała na połowie rywali i miała kolejne okazje, a akcję napędzane były głównie skrzydłami, gdzie w końcu pomocnicy dobrze współpracowali z obrońcami. To jednak nie składna akcja, ale indywidualny popis Yaw Yeboaha przyniósł Wiśle drugą bramkę. Ghańczyk umiejętnie przyjął futbolówkę, a później zaczął taniec. Jednego rywala minął, drugiego wziął na zamach, dla kolejnych był za silny i za szybki, a wszystko zakończył strzałem z bliska na 2-0. Jeśli menedżer Yeboaha będzie szukał mu klubu, to nagranie z popisami pomocnika powinno zaczynać się właśnie od tej akcji. Z kolei nagranie trzeciej bramki dla Wisły powinno znaleźć się w materiałach szkoleniowych do wykładów pt. "Co zrobić po przejęciu piłki?". Futbolówkę zabrał Aschraf El Mahdioui, momentalnie zagrał ją do Skvarki, Słowak kolejnym prostopadłym podaniem znalazł Forbesa i Górnik był na łopatkach. Błąd Frydrycha, ale Górnik nie wrócił do gry Beniaminek lekko podniósł głowę po samobójczym trafieniu Michala Frydrycha, ale tym razem - w odróżnieniu od ostatnich meczów - Wisła nie dała odebrać sobie kontroli nad spotkaniem i pewnie zgarnęła zwycięstwo. Dzięki wygranej Wisła wskoczyła aż na czwarte miejsce w tabeli, a Górnik zajmuje ostatnie. Teraz krakowian czeka przy Reymonta starcie z Legią Warszawa, a Górnik jedzie do Mielca na spotkanie ze Stalą. Górnik Łęczna - Wisła Kraków 1-3 (0-1) Bramki: Frydrych (74. - samobójcza) - Skvarka (20.), Yeboah (49.), Forbes (62.). Górnik: Gostomski - Rymaniak, Szcześniak, Midzierski, Krykun - Mak (88. Tymosiak), Kalinkowski (Goliński), Drewniak, Gąska (59. Banaszak), Dziwniel - Śpiączka. Wisła: Kieszek - Gruszkowski, Szota, Frydrych, Hanousek - Yeboah (78. Błaszczykowski), Plewka (78. Kuveljić), El Mahdioui, Skvarka (88. Savić), Młyński (66. Młyński) - Forbes (88. Hugi). Żółte kartki: Rymaniak - Młyński, Gruszkowski. Sędziował: Łukasz Kuźma. Piotr Jawor