Człowiek, który zastrzegł herb i nazwę Wisły: TS nie ma moralnego prawa, aby stawiać warunki piłkarskiej spółce! Szef polskiej piłki raz na kilka miesięcy jest gościem programu "Prawda Futbolu", jaki prowadzi znany dziennikarz i komentator Polsatu Sport Roman Kołtoń. Gdy red. Kołtoń poruszył temat wywiadów, jakich Interii udzielił przewodniczący Rady Nadzorczej Wisły SA Tomasz Jażdżyński, prezes Boniek wrócił do burzliwego początku 2019 r., gdy PZPN zawiesił "Białej Gwieździe" licencję na grę w Ekstraklasie. Dopiero później, gdy do akcji wkroczyli ratownicy: Jarosław Królewski, Jakub Błaszczykowski i Tomasz Jażdżyński, prawnie wspierani przez Bogusława Leśnodorskiego, licencję udało się odzyskać. - PZPN w stosunku do Wisły nie zastosował żadnej taryfy ulgowej. Dług, o którym mówimy (nieściągalny, w stosunku do Tele-Foniki) nie jest długiem licencyjnym, Właściciel może pożyczać klubowi pieniądze i to nikogo nie obchodzi. To zaczyna być problemem, gdy właściciel chce odzyskać pieniądze, stawia terminy ich zwrotu, może wysłać komornika - opowiadał Boniek. - Natomiast innych długów Wisła nie miała i dlatego dostała licencję. Dlaczego związek zawiesił licencję wiślakom na początku roku, tego chyba nikomu nie trzeba przypominać. Związek zdecydował się na ten krok, gdy zarząd Marzeny S.-C. z Rafałem Wisłockim (dzisiejszy prezes TS Wisła), za złotówkę, sprzedał akcje klubu nieuczciwym biznesmenom, na czele z Vanną Ly. - Przyjechał sprzedawca parasolek. Tylko w Polsce jest możliwe, że wchodzi facet i w zamkniętym pomieszczeniu, z parasolką za 1,50 zł idzie, chowa się pod nią i wszyscy myślą, że oto przyjechał jakiś biznesmen - wspomina Boniek słynną wizytę Vanny Ly u prezydenta Krakowa Jacka Majchrowskiego. - Przecież przyjechał krętacz, matacz! Ja to powiedziałem dzień wcześniej, czy później i dziwiłem się, jak można takiego faceta brać do klubu? - podkreśla Zbigniew Boniek. Później Boniek przeszedł do konfliktu na linii Wisła SA - TS Wisła. Ratownicy piłkarskiej spółki postawili Towarzystwu warunki, pod jakimi mogą kontynuować misję: - przejęcie przez spółkę Akademii Piłkarskiej Wisła Kraków, - uregulowanie handlu pamiątkami (spółka chce prowadzić sklep w hali TS-u i zyskami dzielić się z Towarzystwem), - uzyskanie 50 procent udziałów w prawie do nazwy i herbie klubu. Najbliżej porozumienia jest w kwestii AP. Towarzystwo, kierowane dziś przez Rafała Wisłockiego, godzi się na przekazanie do spółki całej Akademii, wszystkich grup do siedmiolatków do siedemnastolatków, wraz z trenerami i pracownikami. AP ma łącznie 40 pracowników. TS nie chce jednak oddać szkółki piłkarskiej, jaką założyło latem 2018 r., z myślą o mniej zdolnych dzieciach. Sęk w tym, że ratownicy zamierzają doprowadzić do sytuacji, w której cała piłka nożna jest pod auspicjami spółki, a nie TS-u. Większą kością niezgody jest nazwa i herb. TS chce udzielić spółce nieodpłatnie licencji, nawet na 30 lat (jeśli zgodzi się Walne Zgromadzenie Delegatów Towarzystwa), ale to nie odpowiada spółce. Szef Rady Nadzorczej Wisły SA Tomasz Jażdżyński tłumaczył na naszych łamach: - Z umową licencyjną nie zgadzamy się filozoficznie i aksjomatycznie. Po pierwsze, dlatego, że takie rozwiązanie wprost wprowadza relację nadrzędności, a dla nas obydwa podmioty powinny mieć równe prawa. Po drugie, umowę licencyjną można wypowiedzieć. Choćby nie wiadomo jak wielkie były za to kary i zapisy, to można ją wypowiedzieć. Przeżyliśmy już różne władze w TS-ie, a na dodatek problemy finansowe Towarzystwa mogą doprowadzić do utraty przez nie kontroli. Ten, kto ją przejmie będzie mógł wypowiedzieć nam licencję, lub takim ruchem nas szantażować - tłumaczył Jażdżyński. Prezes PZPN-u tak widzi tę wojnę domową w Wiśle: - Ktoś, kto dzisiaj ratuje Wisłę chciałby mieć prawa do herbu, nazwy, brandingu. Chce pan znać moje zdanie? Ja się go nigdy nie bałem powiedzieć: według mnie TS powinien wszystko przekazać spółce i się rozwiązać. To jest jedyne dobre dla Wisły rozwiązanie - stwierdził prezes PZPN-u "Prawdzie Futbolu". Gdy redaktor Roman Kołtoń zwrócił uwagę na fakt, że w Towarzystwie są inne dyscypliny sportu, Boniek dodał: - Spółka przejmuje wszystko, natomiast tego nie zrobi, bo w TS-ie są ziemie, interesy i inne rzeczy. Nie wtrącam się do tego - powiedział. - Moje zdanie jest takie, że dopóki będą dwie Wisły, to nic z tego nie będzie, tym bardziej, że jedną z nich ciągnie w kierunku patologicznych kierunków. Nie chcę za dużo mówić. Życzę wiślakom, żeby grali jak najlepiej. Mają problem, na razie nie pomogła im nowa miotła. Czasem lepiej spaść i się odbudować, po czym awansować. - Natomiast problem Wisły jest z identyfikacją. Trudno, żeby obok siebie funkcjonowały dwa Widzewy, dwie Legie. Jedni mogą używać znaku towarowego, a drudzy nie. Sprawa jest skomplikowana - zakończył Boniek. MiBi Wywiad z Tomaszem Jażdżyńskim znajdziesz tutaj: 1.część2. część3. część 4. część