Wszystko zaczęło się z pozoru niewinnie. Od wtorkowego twitta jednego z ratowników Wisły SA Jarosława Królewskiego. "Po dzisiejszych rozmowach, jedno jest pewne, najbliższe 2-3 tygodnie zadecydują o przyszłości Wisły Kraków SA w wielu aspektach jej działalności oraz głównym - w walce o jej przetrwanie i funkcjonowanie" - napisał Królewski. O wyjaśnienie tematu poprosiliśmy przyjaciela Królewskiego, a także prezesa TS Wisła - Rafała Wisłockiego. - Nie będę ukrywał, że wczoraj odbyło się spotkanie zarządu TS-u z władzami Wisły SA. Chcemy wypracować porozumienie w zakresie m.in. dwóch tematów - poukładania szkolenia młodzieży i znaków towarowych, które należą po części do TS-u, a po części do spółki. W wielu punktach widzimy szansę na porozumienie, niezbędne będą natomiast ustępstwa zarówno z jednej, jak i drugiej strony. Jesteśmy jedną wiślacką rodziną. Naszą intencją jest dogadanie się we własnym gronie, a nie na łamach mediów. Chcemy rozwijać zarówno piłkę nożną, jak i pozostałe sekcje. Interes Wisły jest najważniejszy - powiedział Interii prezes Rafał Wisłocki. Kolejną odsłoną jest wczorajsza publikacja "Rzeczpospolitej", o tyle istotna, że na Twitterze rozpropagował ją sam prezes Wisły SA Piotr Obidziński. To jasny sygnał, że spółka podpisuje się pod takim właśnie naświetleniem tematu. Piotr Żelazny z "Rz" ujawnia, że przedmiotem sporu między TS Wisła a Wisłą SA jest nie tylko Akademia Piłkarska i znaki towarowe, ale też kontrola nad długiem. Sęk w tym, że TS zastrzegło sobie prawa nie tylko do herbu, ale też do samej nazwy "Wisła Kraków". Ratownicy piłkarskiej spółki: Jakub Błaszczykowski, Jarosław Królewski i Tomasz Jażdżyński mają świadomość, że na dłuższą metę nie uda im się rozwinąć firmy, nie dysponując prawami do jej nazwy. Stan faktyczny jest taki, że od 1997 r. to spółka prowadzi piłkę nożną, a TS pozostałe sekcje: m.in koszykówkę, siatkówkę, gimnastykę sportową, szachy, boks, kick-boxing, pływanie, strzelectwo, szermierkę, ale do dziś sklep z pamiątkami Towarzystwa zarabia na gadżetach związanych z piłką nożną. - TS nie powinno handlować pamiątkami piłkarskimi. To nieuczciwe. Niech zarabia na tych związanych z koszykarkami, siatkarkami, czy bokserami. Z prowadzeniem profesjonalnej piłki od ponad 20 lat Towarzystwo nie ma nic wspólnego - w rozmowie z Interią uważa osoba, która zasiadała w zarządzie Towarzystwa, zanim kontroli nad nim nie przejęli bandyci, których, szczęśliwie, wypleniły już prokuratura i sąd. Z drugiej strony, Towarzystwo tonie w długach i ratuje się jak potrafi, m.in. sprzedając pamiątki piłkarskie. Dość powiedzieć, że wpłaty od spółki za prowadzenie Akademii Piłkarskiej Wisły Kraków (około miliona zł. rocznie) plus pieniądze od rodziców młodych piłkarzy (po 200 zł miesięcznie za każdego, w AP trenuje ponad 200 osób) to podstawowe wpływy całego TS-u. Według doniesień "Rz" TS jest gotowe na porozumienie ze spółką, ale przy pomocy rozwiązań tymczasowych, które władz SA nie interesują. Błaszczykowski, Królewski i Jażdżyński domagają się, by Wisła SA została współwłaścicielem herbu i nazwy klubu. Wisła SA chce też koordynować szkolenie w Akademii Piłkarskiej WK, za co dziś odpowiada sam prezes Wisłocki, który prezesurę godzi z trenowaniem drużyny Centralnej Ligi Juniorów do lat 17. Ważną kwestią jest też dług - wg. "Rz" ponad 40 mln zł ("Historycznie TSW przejęło klub od Tele-Foniki z ponad 40 milionami starych zobowiązań, które dzisiaj są w posiadaniu Towarzystwa"), jaki ma Wisła SA w stosunku do TS-u. Towarzystwo wzięło na siebie to zobowiązanie, w momencie odbijania spółki z łap Jakuba M. Władze Wisły SA chcą przejąć kontrolę nad tym długiem, na co - wedle doniesień "Rz" - nie chce się zgodzić TFK. "Co gorsza, gdy po kupno Wisły zgłosił się legendarny Vanna Ly, Tele-Fonika była gotowa na konieczne ustępstwa, aby umożliwić transakcję. Wedle naszych ustaleń, wobec Błaszczykowskiego, Królewskiego i Jażdżyńskiego już tak chętna nie jest" - donosi "Rz". Jak na te doniesienia zareaguje sam Bogusław Cupiał, który interesy w kablowni oddał w ręce córki Moniki Cupiał-Zgryzek, ale wciąż żywo interesuje się losami "Białej Gwiazdy"? - Nieuprawnione jest twierdzenie o 40-milionowym długu. Gdy zbyliśmy akcje klubu, ten dług został przeniesiony na nowego akcjonariusza. W momencie, kiedy Towarzystwo Sportowe odkupiło klub od Jakuba M., przejęło dług. Dlatego Wisła jest winna Towarzystwu Sportowemu te czterdzieści parę milionów, jednak zastrzegliśmy w umowie, że Towarzystwo nie będzie egzekwować długu. Ludzie z TS zapewnili nas, że tego nie zrobią, bo zależy im na klubie - podkreśla w rozmowie z Interią Witold Nieć - pełnomocnik zarządu Tele-Foniki. Gdy doszło do pierwszego iskrzenia na linii Wisła SA - TFK, w maju tego roku, na pytanie Interii o to, czy w procesie odrodzenia Wisły pomaga w jakiś sposób Tele-Fonika, która też jest jednym z wierzycieli, Jarosław Królewski odpowiedział:- Dodajmy, że największym z wierzycieli. Niestety, nie. Na prośbę zawarcia ze mną, Tomkiem i Kubą porozumień analogicznych do tych, jakie zawarto z inwestorem z Kambodży, przesłaną za pośrednictwem klubu, otrzymaliśmy odpowiedź, że nasza trójka nie budzi zaufania zarządu firmy Tele-Fonika. Naprawdę - mamy to pismo. Na tym skończyły się na ten moment kontakty. Mamy nadzieję jeszcze wrócić do rozmów i uzyskać przynajmniej takie niegotówkowe ułatwienia, jakie zarząd firmy Tele-Fonika zagwarantował wcześniej panu Meresińskiemu i panu Ly Vanna, co znacząco ułatwiłoby nam skomplikowany obecnie proces restrukturyzacji długu względem Towarzystwa Sportowego. Szef Rady Nadzorczej Wisły SA Tomasz Jażdżyński dodał: - Z tego, co wiemy jakiekolwiek wsparcie finansowe czy rozłożenie długu nie jest obecnie możliwe i z szacunku dla prezesa Bogusława Cupiała i jego wkładu w sukcesy Wisły na przestrzeni ostatnich dwudziestu lat nie zamierzamy o nie występować. Pełnomocnik zarządu Tele-Foniki Witold Nieć skontrował Wisła SA czterema punktami. MiBi