Wspólne posiłki w Wiśle Kraków za poprzedniego trenera Joana Carrillo? "Kierowca, magazynier? Won! Do kąta, do innej sali! Żadnego przesiadywania z piłkarzami." Do tego członkowie sztabu z zakazem mówienia po polsku w jego obecności. Spożywanie w klubie śniadań i obiadów za Macieja Stolarczyka? "Zapraszamy do wspólnego stołu. Jesteśmy wielką rodziną, każdy nawet sprzątaczka, pracuje na sukces Wisły Kraków. Nikogo nie traktujemy z góry." Ponadto, nadrzędną zasadą jest: "nie ma równych i równiejszych". Dawid Kort, którego złośliwi nazywają synem trenera, ma zapowiedziane: "Przykładasz się do treningów jeszcze bardziej niż inni, albo cię nie ma w wyjściowym składzie". Tymi zasadami, a także dystansem do samego siebie, Stolarczyk stworzył w szatni atmosferę, jakiej nie było w klubie od czasów świetności Wisły. Nikt do ośrodka w Myślenicach nie jedzie dla odbębnienia treningu i wykłócania się o zaległy szmal. Nikt nie zamyka się w kącie. Na zajęciach i poza nimi piłkarze główkują, co by jeszcze poprawić w grze, jak by zaskoczyć rywala. Piłka stała się ich hobby, pasją, a nie tylko zawodem. Sztab "Białej Gwiazdy" zdaje się być zbudowany modelowo. Stolarczyka wspomagają w nim: legenda Kazimierz Kmiecik, idol kibiców Radosław Sobolewski, są fachowcy z niemałym doświadczeniem Mariusz Jop i Artur Łaciak. Nie wolno zapominać o Arkadiuszu Głowackim, który błyskawicznie uczy się roli dyrektora sportowego, a do pomocy ma doświadczonego skauta Marcina Kuźbę. W ten sposób w Wiśle jest może i biednie, ale rodzinnie, każdy czuje się dobrze traktowany i nikt nie chodzi z podkulonym ogonem. Atmosferę poprawiły jeszcze przelewy na konta piłkarzy, którzy wczoraj dostali majową pensję. Dwumiesięczna zaległość w polskiej piłce klubowej to norma. Oczywiście dług w premiach jest znacznie dłuższy, ale na nie nie spogląda nawet Komisja Licencyjna, co nie znaczy, że nie powinny być w końcu uregulowane. Przy Reymonta mają świadomość, że nawet najlepsza atmosfera nie uratuje klubu, gdy posypią się kartki i kontuzje. Tymczasem kadra jest wąska. Na strategicznych pozycjach stopera i środkowego napastnika oparta jest na zawodnikach, którym światło może zgasnąć nawet z miesiąca na miesiąc. Czasu nie oszukają nawet tacy profesjonaliści jak Marcin Wasilewski i Zdenek Ondraszek. Tymczasem Rafa Lopes okazał się być za drogim w utrzymaniu i klub zrezygnował z pozyskiwania portugalskiego napastnika. Wrócił temat przywrócenia do klubu Pawła Brożka. Złośliwi wyśmiewają ten pomysł, z uwagi na fakt, że "Brozio" uroczyście zakończył wiślacką karierę. Od maja zmieniła się jednak rzeczywistość: nowego klubu nie może znaleźć ani Paweł, ani Wisła nie może znaleźć jego następcy. Decydenci przy Reymonta mają świadomość, że duet Ondraszek - Marko Kolar może nie uciągnąć ataku na dłuższą metę. Paweł Brożek ma już 35 lat i pewnie na 90 minut gry w każdym meczu nie będzie miał już sił, ale czy nie nadaje się do roli jokera? Tym, którzy w to nie wierzą, przypominam bramkę z doliczonego czasu meczu z Lechem, na wagę remisu, zdobytą niemal z zerowego kąta. Kto jest w stanie tak strzelać? Poza tym, w taktyce Stolarczyka, opartej na posiadaniu piłki i kreowaniu sytuacji, "Brozio" mógłby czuć się o wiele lepiej niż przy hiszpańskich porządkach, jakie panowały przy Reymonta w ostatnich sezonach.