Michał Białoński (Interia), Krzysztof Kawa ("Dziennik Polski"/"Gazeta Krakowska"): Proszę opowiedzieć, jak wygląda dziś sytuacja finansowa piłkarskiej spółki. Zacznijmy od długów - ile jest jeszcze do spłacenia? Tomasz Jażdżyński, przewodniczący Rady Nadzorczej Wisły Kraków: Zadłużenie w 2020 roku spadło, cały czas nad tym pracujemy, jednak dalej do spłacenia jest około 20 milionów zewnętrznych zobowiązań gotówkowych. Niestety, straty jakie przyniosła pandemia znacznie spowolniły proces redukcji długu. Na szczęście nasi wierzyciele pomagają nam w trudnych czasach, wyrażając zgodę na przedłużenie okresu spłaty. Z miastem osiągnęliśmy porozumienie - kwota ok. 1,5 miliona, która miała być spłacona do września ubiegłego roku, została rozbita na dwie części. Pierwsza z nich w wysokości około 650 tysięcy jest przeniesiona na lipiec bieżącego roku, a druga, czyli około 850 tysięcy, została rozłożona na 24 raty, z czego cztery zostały już spłacone. Kończymy spłacać także inne, drobniejsze długi wobec miasta. Zadłużenie wobec firmy UFA jest przeniesione na lato tego roku, ale już podjęliśmy rozmowy o dalszej prolongacie i podjęciu współpracy, która pozwoli wspólnymi działaniami zmniejszać to zadłużenie. W terminie realizujemy zobowiązania wobec Tele-Foniki. A ponad 40-milionowy dług wewnętrzny, który psuje obraz spółki i odstrasza inwestorów? Mówił pan przed rokiem: Mam pomysł, co z nim zrobić. - I dalej mam. Ale wciąż niezrealizowany. - Bo nie może być zrealizowany. Wisła była beneficjentem tarczy antykryzysowej wiosną ubiegłego roku, a w rozporządzeniu jest zapis, że spółka otrzymująca wsparcie nie może wejść w proces restrukturyzacji. Restrukturyzacja wobec stowarzyszenia TS Wisła jest wprawdzie czysto formalna, bo tego długu tak naprawdę nie ma, niemniej jednak trzeba wdrożyć procedury, które doprowadzą do tego, że ten dług zniknie bez konieczności płacenia za niego podatku. Mamy więc wytyczoną drogę, ale przepisy tarczy mówią, że kto wchodzi w postępowanie restrukturyzacyjne, ten natychmiast musi zwrócić całą przekazaną mu kwotę, a w naszym wypadku chodzi o 2,6 miliona. Ten pomysł zostanie więc zrealizowany, gdy zakończą się obecne problemy. Zobacz Interia Sport w nowej odsłonie Sprawdź! Do końca 2020 roku miał być w całości spłacony Wojciech Kwiecień... - Pan Wojciech już dawno temu zgodził się mocno przesunąć termin spłaty. Już po raz kolejny. - Tak i jesteśmy za to bardzo wdzięczni. Wszyscy krakowscy biznesmeni regularnie godzą się na przełożenie spłaty naszych długów. To jest ich duży wkład i bardzo im za to dziękujemy. Gdyby nie pandemia, pewnie jakoś byśmy powoli spłacali te długi. Niestety, brak kibiców na stadionie bardzo nam doskwiera. Mówi pan o trudnej sytuacji finansowej piłkarskiej spółki, tymczasem decydujecie się, by nieść pomoc Towarzystwu Sportowemu Wisła, które jest w opłakanej sytuacji. - To prawda, że bardzo cierpimy na pandemii, bo Wisła jest jednym z trzech klubów w Ekstraklasie, który tak realnie zarabia duże pieniądze na dniu meczowym i po prostu utrzymuje się z grania w piłkę. Muszę podziękować wszystkim sponsorom, partnerom biznesowym, którzy mimo kłopotów nadal są z nami. Były tylko pojedyncze przypadki wstrzymania, ograniczenia lub rezygnacji z finansowania. Dotyczą wyłącznie firm, które bardzo straciły na pandemii. A jak wyglądają generalnie wpływy od sponsorów? - Z pozyskiwaniem pieniędzy od sponsorów radzimy sobie bardzo dobrze. Zarząd podpisał kilka nowych umów na początku bieżącego sezonu, rozmawia też o kolejnych. Gdy weszliśmy do klubu w 2019 roku, podnieśliśmy wartość kontraktów ze sponsorami, którzy są obecni na strojach sportowych dwa razy w stosunku do poprzedniego sezonu. W ten sezon weszliśmy z kwotami większymi o kolejne 50 procent, czyli w sumie razy trzy w stosunku do tego, co było przed naszym przyjściem. Jeśli zarząd doprowadzi do szczęśliwego końca trwające obecnie negocjacje, to wierzę głęboko, że nasz trzeci pełny sezon w klubie przyniesie czterokrotność tego co zastaliśmy dwa lata temu. Ta część biznesu idzie więc świetnie, szczególnie biorąc pod uwagę realia. Brak kibiców na trybunach udało się zrekompensować? - Jak powiedziałem, z powodu zamknięcia stadionów bardzo mocno tracimy. Ale trzeba podkreślić, że mamy wyjątkowych kibiców, bo liczba osób, które przychodzą, by im np. oddać pieniądze za niewykorzystane karnety jest śladowa. Prawdopodobnie realnie za ubiegły rok odczuliśmy w kasie brak około 7-8 milionów złotych. Bez bezinteresownego wsparcia sympatyków klubu kwota ta byłaby jeszcze wyższa. Niemniej, dla nas takie straty są naprawdę znaczące i właściciele spółki będą musieli wkrótce sobie jakoś z tą sytuacją poradzić. Znów zaciągając u samych siebie pożyczki? Czy zwiększając kapitał? - Na razie bez komentarza. Na pewno sobie poradzimy. Są jeszcze jakieś inne możliwości? Prowadzicie rozmowy z potencjalnymi sponsorami, inwestorami? - Tak jak powiedziałem wcześniej - zarząd intensywnie pracuje nad zwiększeniem kwot pozyskiwanych od sponsorów. Powtórzę - jeśli wszystko dobrze pójdzie, kontrakty sponsorskie w sezonie 2021/22 w stosunku do tego, co było w sezonie 2018/19, będą cztery razy wyższe. To bardzo duży progres. - Też tak sądzę. I chcę podkreślić, że dzieje się to pomimo tego, że jesteśmy klubem w permanentnym kryzysie, który w ubiegłym sezonie bronił się przed spadkiem, a wokół szaleje pandemia. Proszę nam dać czas, abyśmy mogli stanąć na nogi i zacząć grać o coś - wtedy odkryje się prawdziwy potencjał klubu, którego fundamenty staramy się budować. Wróćmy jednak do sytuacji TS Wisła. - Jest ona bardzo trudna. Wszyscy pamiętamy, z jakiego poziomu i w jakich okolicznościach startowało stowarzyszenie na początku 2019 roku. Mieliśmy na wiele tematów inne zdanie niż jego zarząd, ale w końcu się porozumieliśmy. Z przeglądu, jaki zrobiliśmy wynika, że stowarzyszenie, wykorzystując majątek, który posiada, radzi sobie z bieżącymi płatnościami. Kłopot polega na tym, że posiada długi liczone w milionach złotych, z których część powstała ponad dziesięć lat temu. I te długi ciążą, bo w końcu trzeba je zacząć spłacać, co powoduje duże problemy z utrzymaniem płynności. Porozumieliście się, co do tego, że udzielicie wsparcia? - Udało nam się, przynajmniej wstępnie, porozumieć. Od dawna wspieram tezę, iż nie ma sensu, by były dwie Wisły, które starają się o względy tych samych sponsorów i tych samych kibiców. To prowadzi do swoistej konkurencji cenowej, a to najlepszy przepis na katastrofę. Jedna część Wisły ma dzisiaj lepszy wizerunek oraz wiedzę, co zrobić, by majątek, który ma druga część lepiej wykorzystać. Naturalnym więc wydaje się, żeby współpracować. To był wasz pomysł, czy zarządu TS Wisła? - Nie można tego w ten sposób określić. Po prostu się dowiedzieliśmy, że kłopoty stowarzyszenia są już bardzo poważne i to jest moment, kiedy trzeba się zaangażować, bo niedługo sprawy mogą się wymknąć spod kontroli. Udało się przekonać jednego z wierzycieli, by wstrzymał windykację najpierw do końca stycznia, a potem, by nie pobierał kolejnej raty, tak by był czas na przeprowadzenie zmian. Gdy - lub może lepiej będzie powiedzieć: jeśli one nastąpią, będziemy rozmawiać dalej. Z tego co ustaliliśmy, przychody z majątku pokrywają koszty ogólne infrastruktury, a poszczególne sekcje działają w miarę stabilnie, pokrywając własne koszty inne niż infrastruktura ze swoich przychodów. Najbardziej palącym problemem jest teraz koszykówka mężczyzn, w której sponsor tytularny przestał jakiś czas temu utrzymywać drużynę. Mówimy o Chemarcie i właścicielu tej firmy Arturze Lewandowskim? - Wyraziłem się jasno - sponsor tytularny. Ale przecież pan Lewandowski obiecał, że do końca będzie się wywiązywał ze zobowiązań. - Nie czuję się na siłach komentować wypowiedzi, których nie słyszałem. Jestem w stałym kontakcie z członkiem zarządu odpowiedzialnym za sekcję koszykówki męskiej i wiem, że zawodnicy nie mają do dzisiaj zapłaconych pensji za grudzień. Nie ma też środków na organizację meczów. Koszty ostatniego meczu domowego pokryłem ja z prywatnych środków, a ostatni wyjazd był możliwy wyłącznie dzięki żonie trenera, która go sfinansowała. Tak to teraz wygląda w przypadku tej sekcji. Podobno Artur Lewandowski nie zamierza z panem współpracować. Nie wiemy, co się między wami wydarzyło, ale słyszymy, że jest wam nie po drodze. - Nie bardzo rozumiem, czego ma to stwierdzenie dotyczyć. Co ja mam wspólnego z tym, że zawodnicy od 10 stycznia nie otrzymali swoich pensji, a osoby prywatne są zmuszone opłacać organizację rozgrywek? Trzeba tę sytuację rozwiązać, bo przecież drużyna reklamuje tę firmę na koszulkach - więc albo się zacznie wywiązywać ze zobowiązań, albo trzeba znaleźć innego sponsora. - Liga gra do końca marca, a mamy 4 lutego. Znalezienie z dnia na dzień sponsora dla drużyny znajdującej się w tak trudnym położeniu sportowym, który opłaciłby koszty czterech miesięcy, bo są przecież zaległe pensje z grudnia, a ekwiwalent reklamowy otrzymywałby przez niecałe dwa miesiące, jest praktycznie niemożliwe. Niestety, żeby dograć tę ligę, potrzebna jest kwota pięciocyfrowa. Której to kwoty TS Wisła nie ma? - Z tego co wiem, to nie ma. A czy toczą się jakieś rozmowy z Arturem Lewandowskim? - Tego nie wiem. Ja nie jestem stroną takich rozmów... Ale lada moment pan będzie. - Jeśli będę, to się będziemy zastanawiać. Mamy podpisane memorandum, ale zmiany organizacyjne muszą się zrealizować nie tylko w formie deklaracji. Na razie szukamy jakichś rozwiązań pośrednich mających utrzymać drużynę męskiej koszykówki. I w tak złej sytuacji jest tylko koszykówka? - Tak, bo koszykówka zainwestowała w wyższą ligę, która kosztuje kilkaset tysięcy złotych za sezon. Wyliczyliśmy z trenerem, że brakuje około 150 tysięcy. I tu jest poważny problem, polegający na tym, że jeśli koszykarze nie dograją sezonu, to spadną o dwie ligi, co dla tej drużyny ze sportowego punktu widzenia będzie tragedią. To jest największy problem bieżący. Reszta jakoś działa. W memorandum napisaliście, że wszystkie sekcje będą niezależne finansowo. - Nasze oświadczenie ma uspokoić wszystkich kibiców sekcji piłkarskiej, którzy się martwią, że nagle, sama mająca kłopoty, sekcja piłki nożnej zacznie ratować inne sekcje. Nie taki jest plan. Wierzymy, że posiadany przez stowarzyszenie majątek, połączony z potencjałem i możliwościami jakie ma spółka akcyjna, wygeneruje na tyle więcej środków, że będzie ich wystarczająco dużo dla sekcji działających w ramach stowarzyszenia, a dodatkowo pojawią się nowe możliwości dla sekcji piłkarskiej. Pierwszy przykład z brzegu - stowarzyszenie nie wybudowało w ubiegłym roku boiska, na które dostało milion złotych dotacji, z powodu braku środków. Spółka akcyjna szuka z kolei miejsca, gdzie mogłaby dla najmłodszych grup takie boisko w okolicy Reymonta wybudować. Gdyby obydwa podmioty działały zgodnie, zapewne boisko byłoby już wybudowane. Takie przykłady można mnożyć, zarówno te krótko-, jak i długoterminowe. Wszystko musi się jednak odbywać na zdrowych zasadach. Ani sekcja piłkarska nie chce nic zabrać innym sekcjom, ani nie planuje ich dotować. Według nas dodatkowe środki można po prostu wygenerować, łącząc potencjał obydwu podmiotów. Stąd pomysł, by kontrolę nad zarządem stowarzyszenia przejęły osoby wskazane przez nas i w ten sposób uzyskać połączenie organizacyjnie. Bo przecież nie będzie połączenia formalnego, spółka akcyjna musi być osobnym bytem, bo takie są przepisy związków piłkarskich.