Michał Białoński, Interia: Razem z Jakubem Błaszczykowskim i Jarosławem Królewskim został pan współwłaścicielem Wisły. Udało się wam doprowadzić do porozumienia z TS-em, co jest sporym osiągnięciem, gdyż normuje prawa do nazwy i herbu klubu. Jednocześnie zmieniliście prezesa klubu: Piotra Obidzińskiego zastąpił Dawid Błaszczykowski. Proszę o komentarz i informację, czy ktoś zajmie miejsce pana Dawida w Radzie Nadzorczej? Tomasz Jażdżyński, współwłaściciel i przewodniczący Rady Nadzorczej Wisły SA: Piotr z sukcesem przeprowadził klub przez ponad roczny okres restrukturyzacji. Jest zresztą dalej z nami i wprowadza nowego prezesa w sprawy spółki, także na pożegnanie i podziękowania przyjdzie jeszcze czas. Mocno wierzymy, że dzięki powołaniu Dawida na stanowisko prezesa umożliwimy klubowi otwarcie nowego etapu na wielu frontach. Liczymy na jego zaangażowanie i doświadczenie w budowaniu długoterminowych relacji z partnerami. To szczególnie istotne w nadchodzącym, bardzo trudnym dla wszystkich okresie. Taki ruch ma nam też dać podstawy do długoterminowej stabilizacji spółki. Skład rady zostanie oczywiście uzupełniony, ale jest za wcześnie na informowanie o szczegółach. Podobno Wisła nie chce dokończyć rozgrywek ligowych? - A kto tak twierdzi? Można było ostatnio przeczytać anonimową opinię jednego z prezesów, który wśród klubów niemających ochoty na wznowienie rozgrywek wymienił Wisłę. - No właśnie. Nie czerpałbym wiedzy od osób wypowiadających się anonimowo. Bardzo często przekazują oni niewiarygodne informacje, dokładnie tak jak w tym przypadku. To oczywiście nieprawda. Są tacy, którzy twierdzą, iż nie palicie się do gry, gdyż zajmujecie bezpieczne miejsce i boicie się spaść niżej, co wiązałoby się z degradacją. Co pan na to? - Osoby kolportujące takie tezy najwyraźniej nie do końca śledzą rozgrywki. Wisła to najlepiej punktująca drużyna po przerwie zimowej. Patrzymy raczej na to, o ile oczek udałoby się nam przesunąć do góry niż zsunąć w dół. Ale te kontrowersje muszą mieć jakieś źródło. Pan Jarosław Królewski głośno krytykuje plan powrotu do rozgrywek. - Nie plan powrotu, choć on swoje słabości ma, a sposób jego wypracowania i wdrożenia. Mieliśmy do czynienia z sytuacją, w której grupa robocza, podkreślam wyraźnie - grupa robocza, coś wypracowała i natychmiast, bez konsultacji z zarządami klubów, ogłoszono to jako obowiązujący plan. To źle? - To, że plan wypracowano? To akurat dobrze - od tego była ta grupa. To, że go od razu ogłoszono? Oczywiście, że źle. Osoby z obyciem w procesach biznesowych wiedzą, że grupy robocze składają się ze specjalistów w danej dziedzinie. Ludzi znających się na niej, ale niemających w oczywisty sposób wystarczająco szerokiego spojrzenia na wszystkie aspekty prowadzonego biznesu. Dlatego projekty wypracowane przez grupy robocze podlegają potem zatwierdzeniu przez czynniki decyzyjne. Zawsze. Tu tego elementu zabrakło. My tę grupę traktowaliśmy zgodnie z nazwą. Miała przygotować roboczy dokument do dyskusji - stąd całe nieporozumienie. To jak, według Wisły, powinno być z sezonem Ekstraklasy 2019/2020? Powinno się go dokończyć? - Ja osobiście, jako kibic i osoba mocno z piłką związana, bardzo bym chciał, ale to bardzo złożony problem i nie ma na takie pytanie prostej odpowiedzi. To, co powinniśmy zrobić zależy od bardzo wielu czynników, często całkowicie niezależnych od klubów czy PZPN-u. Ale jeśli mamy serio o tym rozmawiać, to należy uwzględnić czynnik społeczno-wizerunkowy, czynnik organizacyjno-sportowy i wreszcie czynnik ekonomiczny. Społeczny? Myśli pan, że kibice nie chcieliby wznowienia rozgrywek? - To zależy. Z pewnością wiele osób interesujących się piłką klubową powrót ligi bardzo by ucieszył. Tak jak mnie. Oczywistym jest, że liczą na niego osoby związane z rozgrywkami zawodowo w klubach, mediach i innych firmach związanych z biznesem, jakim jest obecnie piłka. Ale czy dotyczy to całego społeczeństwa, czy choćby jego większej części? Tego nie wiem. W dzisiejszych czasach powinniśmy się wykazywać daleko posuniętą empatią. Jeśli miałoby się okazać, że w jakimś momencie zabraknie np. zasobów na froncie walki z wirusem w szpitalach, a liga będzie je wykorzystywać do prowadzenia rozgrywek może powstać bardzo niezręczna sytuacja. W Polsce na szczęście, póki co, przebieg pandemii jest znacznie łagodniejszy niż u naszych zachodnich i południowych sąsiadów, co powoduje, że nie do końca zdajemy sobie jeszcze sprawę ze skali problemu, ale zwracam uwagę, że nawet w Niemczech i Francji słychać już głosy sprzeciwu przeciwko restartowi ligi, w sytuacji gdy w danym kraju służba zdrowia walczy o życie ludzi. I to głosy płynące od kibiców i ich organizacji. Z tego, co wiemy, w Holandii premier rządu wykluczył rozgrywki aż do 1 września, co automatycznie zakończyło sezon. Dlatego należy być bardzo ostrożnym i zadbać o aspekt komunikacyjny przedsięwzięcia. Mam nadzieję, że osoby odpowiedzialne za cały projekt biorą to pod uwagę. Załóżmy, że te problemy zostaną rozwiązane. Co z kwestiami organizacyjnymi? - Powinny zostać opracowane i wdrożone. Solidarnie przez wszystkich. Po prostu. Rozumiem przez to opracowanie zasad dokończenia sezonu, przewidujących wszystkie możliwe scenariusze, które pozwolą wszystkim na równych zasadach przygotować się do wznowienia rozgrywek. I mam tu na myśli przede wszystkim scenariusze samych rozgrywek, a nie fazy przygotowań, o której rozmawialiśmy wcześniej. Plan wznowienia treningów ostatnio upubliczniony można by krytykować, ale nie o to chodzi. Chodzi o to, aby go rozsądnie dopracować, oczyścić z błędów i wdrożyć. Znacznie istotniejsze jest, abyśmy - planując rozpoczęcie rozgrywek - znali zasady gry. Powinniśmy wiedzieć, co się stanie, gdy w ich trakcie u któregoś z członków zespołu zostanie wykryty koronawirus? Wyłączamy tylko jego czy całą drużynę? Co, jeśli to będzie trener i jego asystent lub obydwu bramkarzy? A co z drużynami przeciwnymi, z którymi dana osoba się zetknęła? Autorzy planu powrotu rozgrywek twierdzą, że w razie wykrycia wirusa u piłkarza, czy członka sztabu, z meczu zostanie wykluczona tylko ta osoba, a reszta zespołu będzie dopuszczona do gry. - I mamy na to zgodę Sanepidu? Chyba na razie nie. A nawet gdy taką uzyskamy to, czy wiemy, co się dzieje, gdy któryś z zespołów nie będzie mógł dalej grać, bo pozytywny wynik wykaże większość drużyny? Kończymy rozgrywki? Gramy dalej bez tego zespołu? A jeśli przerywamy, to jaka obowiązuje tabela? Co będzie, gdy zdołamy zagrać co najmniej 30 kolejek, a co jeśli nie? Pytania można by mnożyć i odpowiedzi na wszystkie powinny znaleźć się w "nadzwyczajnym" regulaminie dokończenia sezonu, zanim zaczniemy rozgrywki. Nie wyobrażam sobie, aby tak poważny biznes prowadzić w oparciu o założenie: "zacznijmy i może będzie OK, a jak nie, to wtedy będziemy się zastanawiać". Z uwagi na wyczekiwaną ostatnią transzę środków z praw telewizyjnych, które zostaną przelane dopiero po ustaleniu końcowej kolejności w tabeli, dążenie do restartu powinno się chyba wszystkim klubom opłacać? - Najwyraźniej ma pan większą wiedzę ode mnie i wie, jakie będą skutki różnych scenariuszy np. dla kontraktu telewizyjnego. Ja niestety nie znam odpowiedzi na pytanie, co zrobią telewizje, gdy rozgrywki nie zostaną wznowione, nie wiem, co będzie gdy zostaną wznowione, ale jednak nie uda się rozegrać wszystkich kolejek. Szef TVP Sport Marek Szkolnikowski powiedział jasno, że gdyby zechciał zapłacić za nierozegrane mecze, naraziłby się na oskarżenia o niegospodarność. - To już jakaś informacja, choć negatywna, ale tylko od jednej z dwóch stacji. Ale nadal nie wiem, czy nawet jeśli się uda zagrać wszystko, ale w trybie ekspresowym, co trzy dni, to telewizje planują wypłacenie wszystkich środków czy nie. Nie wiem wreszcie, jak przedłużenie tego sezonu wpłynie na kolejny sezon i rozliczenia w nim. W sumie wiem tylko, że nic nie wiem. Jak widać, mamy - delikatnie to ujmując - słabe przesłanki do dyskusji o skutkach różnych rozwiązań, ale możemy oczywiście porozmawiać o pewnych hipotezach i potencjalnych scenariuszach. A nie powinno być tak, że w tym trudnym momencie wszyscy solidarnie starają się jednak za wszelką cenę grać? Bez względu na potencjalne koszty i problemy? - Teoretycznie tak powinno być, ale niestety mamy w Ekstraklasie poważny kryzys zaufania, przynajmniej po naszej stronie, dlatego trudno nam ryzykować "być albo nie być" klubu całkowicie w ciemno. Kryzys zaufania?! - Niestety, tak. Mniej więcej rok temu szesnaście klubów Ekstraklasy, a więc właścicieli reprezentujących prawie całość kapitału spółki Ekstraklasa, poproszono o wypowiedzenie się na temat zmiany systemu podziału środków na obecny, który istotnie promuje klika klubów z samego szczytu ligowej tabeli. Dwanaście z tych klubów opowiedziało się jasno przeciw takiemu rozwiązaniu. Podkreślam wynik głosowania to było 12 do 4 na niekorzyść pomysłodawców. I co się okazało? Ano okazało się, że to było tylko głosowanie sondażowe, a rada nadzorcza Ekstraklasy, w skład której wchodzili m.in. przedstawiciele tych czterech klubów, tego samego dnia i tak przeforsowała nowe zasady, dające pomysłodawcom projektu korzyści finansowe. Wbrew woli większości. Oczywiście, zrobiono to zgodnie z prawem, bo statut deleguje to uprawnienie na radę nadzorczą, ale w mojej ocenie, taki pokaz korporacyjnej arogancji nie buduje zaufania. Kliknij i czytaj dalej!