Jakub Błaszczykowski, Tomasz Jażdżyński i Jarosław Królewski właśnie się przekonują jak brutalnym, bezlitosnym biznesem jest futbol. Możesz stworzyć wspaniały marketing, świetnie sprzedawać bilety i karnety, zrobić ciekawe transfery, a później wszystko zależy od tego czy ktoś dwa razy trafi na pustą bramkę, ktoś inny doskoczy do rywala, a jeszcze ktoś inny zdejmie z boiska najlepszego piłkarza. Rezerwowe podejście Artur Skowronek nie dotrzymał słowa. Obiecał, że on i zespół potraktują śmiertelnie poważnie Puchar Polski, a później zobaczyliśmy zupełnie co innego. Wystarczy posłuchać pomeczowej wypowiedzi trenera, by wiedzieć, iż wystawił rezerwowego w lidze bramkarza, w imię panującej ostatnio mody: kto inny broni w Ekstraklasie, a jego zmiennik w Pucharze. Michała Buchalika częściowo obciąża bramka na 1-1, gdyż skoczył do piłki w złym momencie i wyciągniętymi rękoma sięgnął niżej niż rywal głową. Tak na marginesie, dysponujący taką skocznością Robert Majewski trafił pewnie do notesów skautów i przebije się choć na zaplecze Ekstraklasy, ma 24 lata, rok temu oblał testy w Zniczu Pruszków. Później trener Skowronek, w imię patrzenia do przodu, na mecze ligowe, zdjął z boiska najlepszego piłkarza meczu Jeana Carlosa, choć robiło się już gorąco, rywal wyrównał. - Jean Carlos wykonał najwięcej sprintów, ale my dawkujemy obciążenia, patrzymy do przodu. Szansę dostał Plewka, który miał nawet jedną okazję - tłumaczył trener po meczu. Skowronek wiedział dobrze, że rok temu pucharowa przygoda Wisły skończyła się już na pierwszej rundzie, więc trudno zrozumieć eksperymenty w składzie. Powinien posłać na boisko najlepszych, jakich miał i trzymać tak długo, aż zespół nie zapewnił sobie bezpiecznej przewagi bramkowej. Bez złości sportowej Myślenie o tym, co będzie w lidze, a do inauguracji PKO Ekstraklasy "Biała Gwiazda" miała przecież szmat czasu - dziewięć dni, skończyło jak w powiedzeniu o indyku, który myślał o niedzieli, a w sobotę mu łeb ucięli. Rezerwowe podejście zaprezentowali też piłkarze. Rafał Boguski, Rafał Janicki, Jean Carlos i Michał Mak brali udział w ubiegłorocznej kompromitacji w PP, więc dobrze wiedzieli jak to smakuje i jakie mogą być tego konsekwencje. Z całej tej czwórki tylko Jean Carlos może być rozgrzeszony - trener zdjął go z boiska. Nie chodzi zresztą tylko o wymienione trio. Całej wiślackiej ekipie w Ostrowcu Świętokrzyskim zabrakło serca do walki, złości sportowej, mobilizacji.