Remigiusz Półtorak, Interia: 173 tys. zł zostały wysłane na konto Wisły SA. W jakiej części są to pieniądze od stowarzyszenia? Piotr Leśkiewicz: - Zrobiliśmy wspólną akcję. Ze strony Socios zebraliśmy 83 tysiące, natomiast 90 tysięcy pochodzi od Jarosława Królewskiego, który współpracuje z nowym zarządem Wisły. Przelew został wykonany w czwartek po południu. Wiecie, jak te pieniądze mają być podzielone? - Zamierzenie było takie, aby przeznaczyć je po równo dla pierwszej drużyny oraz sztabu trenerskiego. Jeśli nic się nie zmieni, pewnie tak będzie, choć to już jest trochę poza nami. W sumie to około 35 osób, czyli wychodzi mniej więcej po pięć tysięcy złotych dla każdego. Jak w ogóle doszło do tego, że wasze stowarzyszenie zaangażowało się w spłatę zadłużenia wobec piłkarzy? - Akurat z tymi pieniędzmi było tak, że zaczęło się od akcji #50kforWK, którą uruchomił Jarosław Królewski. W pewnym momencie poprosił, żebyśmy się do niej dołączyli i żeby przechodziła ona również przez nas. Początkowo plany były inne, pieniądze zebrane przez stowarzyszenie miały być przeznaczone na spłatę tylko wobec Martina Kosztala, ale ostatecznie zdecydowaliśmy inaczej - że mają być dla wszystkich. W praktyce wygląda to tak, że utworzyliśmy osobne konto - niezależne od tego, które istniało już wcześniej - i jest ono związane tylko z tą akcją. Wszystko działo się trochę spontanicznie, podobnie jak z inną akcją "Kibice piłkarzom", którą przeprowadziliśmy przed świętami. Stwierdziliśmy, że skoro inni odpowiadają na hasło rzucone przez pana Krajewskiego, to my też się dorzucimy. W ten sposób pojawiła się ta kwota 83 tysięcy, czyli tyle, ile zebraliśmy do czwartku. Szybko poszło? - Była taka ciekawa sytuacja. Jeden z naszych członków zadeklarował, że jeśli tylko zbierzemy 25 tysięcy, to on wpłaci drugie tyle. I tak się stało. Z tego wynika, że współpracujecie blisko z Jarosławem Królewskim. - Tak. To on jest inicjatorem akurat tej akcji. Wspólnie stwierdziliśmy, że przeznaczymy całość zebranych środków jako darowiznę. Oprócz tych pieniędzy, na koncie - nazwijmy to "podstawowym" - zebraliście ponad 103 tysiące złotych. Pana zdaniem, to dużo czy mało po tych kilku miesiącach działalności stowarzyszenia? - Uważam, że bardzo dużo. Tym bardziej, że - jak już mówiłem - przekazaliśmy też 50 tysięcy ze spontanicznej akcji "Kibice piłkarzom". Czyli ta kwota byłaby jeszcze większa. Ile macie dzisiaj członków? - Na dzień 8 stycznia mieliśmy ich 720, takie dane przekazaliśmy publicznie na naszej stronie, choć dzisiaj są one już trochę inne. Wiem, że w minioną środę zanotowaliśmy rekord - jednego dnia wpłynęły 72 deklaracje od osób, które zdecydowały się na to, że będą wpłacać odpowiednią kwotę. Jakie to są sumy? - Najczęściej od 50 do 200 złotych. Można za to "uzyskać" Białą Gwiazdę, przy wpłacie 200 zł, Złotą (100 zł) lub Srebrną (50 zł). Jest jeszcze jedna kategoria, za 25 zł, i mogą z niej skorzystać osoby do 25. roku życia lub powyżej 65 lat, czyli generalnie studenci i emeryci. Czy te deklaracje są w jakiś sposób weryfikowane? - Rozumiem, do czego pan zmierza - czy ktoś mógłby w ten sposób ewentualnie przejąć Socios Wisła. Nawet, gdybyśmy przyjęli, że mogłyby wystąpić jakieś nieczyste zagrania, to myślę, że z każdym dniem takie zagrożenie bardzo spada. Po pierwsze, liczba członków jest już na tyle duża, że wydaje się to utrudnione, poza tym, muszą być wpłacone trzy składki, żeby można było głosować. Gdy jeszcze niedawno ważyły się losy Zorana Arsenicia, członkowie Socios głosowali, czy są za udzieleniem pożyczki klubowi na spłatę zawodnika. Zdecydowana większość – ponad 90 proc. głosów ważonych – była za. Arsenicia już nie ma. Jest jakiś nowy pomysł, aby wykorzystać te pieniądze, które już są zebrane? - Na początek jeszcze jedno wyjaśnienie. Osoba ze Srebrną Gwiazdą dysponuje jednym głosem, ze Złotą - dwoma, z Białą - czterema. Takie przyjęliśmy zasady. Co do wykorzystania pieniędzy, pomysły były różne. Oczywiście, priorytetem w obecnej sytuacji była pierwsza drużyna, ale również mieliśmy z tyłu głowy, żeby wspierać młodzież trenującą w wiślackiej akademii. Ostatecznie, po głosowaniu, wygrał projekt remontu dziecięcej szatni w Akademii Piłkarskiej. Aktualnie jest robiona wycena, która będzie potem jeszcze weryfikowana, ale koszty powinny wynieść ok. 25-30 tys. złotych. Ile kosztuje działalność stowarzyszenia? - Na tym etapie - niewiele. Na początku musieliśmy wydrukować trochę ulotek, potem zgłosił się jeden z naszych członków, który wziął to na siebie, więc koszty spadły. Tak naprawdę jedyny większy wydatek został przeznaczony na krótki 30-sekundowy film promujący nasze stowarzyszenie. Jeśli Wisła będzie grała dalej w Ekstraklasie, a nie wyobrażam sobie, aby było inaczej, to ten filmik ma być emitowany na antenie Canalu+, aby zainteresować kibiców jeszcze bardziej. Wiadomo, że sytuacja jest bardzo dynamiczna i wiele może się jeszcze zdarzyć, ale do czego w ogóle dąży stowarzyszenie Socios Wisła? Jaki jest wasz cel długofalowy? Mówiąc wprost - czy w jakiejś perspektywie jest również myśl o tym, aby bezpośrednio wpływać na decyzje, które są podejmowane w klubie? - Naturalne skojarzenia mogą być ze strukturą znaną np. z klubów hiszpańskich, w których socios mają wpływ na to, co się dzieje. Na początku nie traktowaliśmy tego w tak poważnych kategoriach, ale teraz, widząc jaka jest sytuacja i ilu przybywa członków, to chodzi nam po głowie, że chcielibyśmy też w jakiś sposób decydować o działaniach klubu. Oczywiście, proporcjonalnie do ewentualnego wkładu. I nie chcę wybiegać zbyt daleko, nie chodzi o kwestie zarządzania, bardziej o możliwość kontroli, myślę np. o przedstawicielu w radzie nadzorczej. W największym skrócie - głos kibiców, z którym klub się liczy. Ale podkreślam, pisanie dzisiaj jakichkolwiek scenariuszy jest przedwczesne. Załóżmy, że znajdzie się sponsor, który nie będzie sobie tego życzył. Z drugiej strony, wygląda na to, że nasze miesięczne składki nie będą takie małe. Przy dzisiejszym stanie posiadania, to jest w skali roku ponad 700 tys. złotych. A być może milion nie jest wykluczony. Jak pan patrzy na to dzieje się w Wiśle, to co pan myśli? - Cieszę się, że jest światełko w tunelu, że są ludzie, którzy chcą pomóc. Poza tym, z prezesem Wisłockim mieliśmy kontakt już wcześniej, gdy zajmował się akademią. Nawet jeśli nie ma wielkiego doświadczenia na takim stanowisku jak teraz, to chęci jest naprawdę dużo. A wierzy pan, że prokuratura poważnie zajmie się tym, co działo się dotychczas? Czy w ogóle, jako stowarzyszenie, interesuje was to, żeby wyjaśnić, jak doszło do takiej zapaści? - Jeśli odpowiednie służby się tym zajęły, to oczywiście mam nadzieje, że dojdą do tego, gdzie zostały popełnione błędy i kto jej popełnił. Dzisiaj jest bardzo dużo spekulacji, dlatego wolę powstrzymać się od oceny. Natomiast nasze stowarzyszenie powstało przede wszystkim po to, żeby pomóc Wiśle wyjść z trudnej sytuacji. Rozmawiał Remigiusz Półtorak Zobacz wyniki polskiej Ekstraklasy