Ósmego stycznia śledczy weszli do kilkunastu miejsc, mieszkań i firm związanych z byłym zarządem Wisły Kraków SA i TS Wisła, w tym do mieszkania byłej prezes Marzeny Sarapaty. Zabezpieczono dokumenty i urządzenia elektroniczne.Przeszukania były związane ze śledztwem, które prokuratura wszczęła 31 grudnia 2018 roku. Śledczy chcą wyjaśnić, czy poprzedni zarząd na czele z Marzeną Sarapatą działał na szkodę Wisły. Przede wszystkim, jak to się stało, że doprowadzono do zadłużenia klubu, i jak wyglądała ostatnia umowa przejęcia Wisły przez zagranicznych inwestorów. Pieniądze na kontach piłkarzy 16 stycznia pojawiła się informacja, że piłkarze "Białej Gwiazdy", otrzymali "znaczą" część zaległych pensji. To efekt pożyczki w wysokości czterech milionów złotych, jakiej udzieli klubowi: Jakub Błaszczykowski, Jarosław Królewski i Tomasz Jażdżyński.Zawodnicy nie dostawali pieniędzy od kilku miesięcy. Wszyscy piłkarze, poza Pawłem Brożkiem i Marcinem Wasilewskim, złożyli wezwania do zapłaty. Klub miał 14 dni, żeby je uregulować. W większości przypadków termin mijał 16 stycznia. Ten warunek udało się spełnić dzięki pożyczce w wysokości czterech milionów złotych udzielonej klubowi przez Błaszczykowskiego, Królewskiego i Jażdżyńskiego.Nie wszyscy piłkarze otrzymali całość zaległych pensji, cześć z nich zgodziła się wypłatę mniejszych kwot, a inni - jak Paweł Brożek - dali klubowi czas. - Akurat na moim koncie nie pojawiły się pieniądze, ale mnie to nie martwi. Mam nadzieję, że Wisła wybrnie z kłopotów, a wtedy i ja otrzymam to, co mi się należy. Jestem cierpliwy i mogę jeszcze poczekać - powiedział piłkarz 16 stycznia. Pieniądze przyszły na konta piłkarzy i sztabu szkoleniowego. - Wszyscy czekali na ten moment, W tej chwili głowy zawodników będą czystsze i będą mogli spokojniej przygotowywać się do sezonu - dodał trener Maciej Stolarczyk.