Często lubimy postrzegać ludzi przez pryzmat ich wpadek, a tych Sławomir miał bez liku. Ucieczka z taksówki w Niemczech bez zapłacenia, pyskówka z asystentem selekcjonera Franciszka Smudy przed Euro 2012, chuligańskie wycięcie na boisku Arvydasa Novikovasa, czy awantura z asystentem Piotra Stokowca w Lechii. Jak na siedem lat z kariery całkiem niezłe dokonania. Pamiętajmy jednak, że "Peszkin" ma też drugie oblicze: to niesamowicie ambitny piłkarz. Skoro ostatnio znalazł się pod wozem, to sobie, najbliższym i całemu światu będzie chciał pokazać swoją wartość. Potrzebuje tylko dostać "drugą", w znaczeniu "kolejną" szansę. A gdzie ją uzyskać, jeśli nie w Wiśle, dowodzonej sprawnie przez dyrektora Arkadiusza Głowackiego, trenerów Macieja Stolarczyka, Radosława Sobolewskiego, Mariusza Jopa, Kazimierza Kmiecika i Artura Łaciaka, mających w szatni Kubę Błaszczykowskiego i Marcina Wasilewskiego, czyli przyjaciół Sławka z reprezentacji Polski?Zarówno Wisła, jak i Peszko są w potrzebie. I mogą sobie pomóc. "Peszkin" nie przychodzi do Krakowa po to, by obłowić się pieniędzmi. Na kontrakt, jaki miał w Lechii "Białej Gwiazdy" nie stać. Po ostatnich uszczerbkach kadrowych nie stać jej także na odrzucenie takiej oferty, jak pomoc Sławomira Peszki.Przechodzący proces restrukturyzacji klub nie osiągnął jeszcze etapu, w którym będzie mógł sobie pozwolić na bardziej perspektywiczne transfery. Na razie gra toczy się o przetrwanie do końca czerwca.Sławomir ma nie tylko 33 lata (w lutym skończy 34), co działa na jego niekorzyść. Ma też bagaż 236 występów w Ekstraklasie, dorobek 25 goli i 50 asyst, a tych drugich Wiśle szczególnie brakuje.Stolarczyk, Błaszczykowski i Wasilewski chcą "Peszkina". Kibice nie powinni tego krytykować, choćby dlatego, że w Wiśle Peszko jeszcze nic nie zawinił. Michał Białoński Peszko w Wiśle? Czytaj więcej!