Zaangażowany w akcję ratunkową Wisły Kraków biznesmen Jarosław Królewski niedawno uregulował zaległości wobec Martina Kosztala. Wszystko wskazuje na to, że głównie po to, by klub mógł zarobić na sprzedaży zawodnika, który jest gorącym towarem na rynku transferowym. - Jeśli Martin będzie szczęśliwy w Krakowie, to widzimy dla niego miejsce. Ostatnie dni pokazały, że nie do końca jest szczęśliwy - nie krył prezes Wisłocki w programie "Stan Futbolu". "Biała Gwiazda" dostała już konkretną ofertę z Jagiellonii Białystok, która szuka następcy Przemysława Frankowskiego, sprzedanego niedawno do amerykańskiego Chicago Fire. W grze o podpis zawodnika jest także węgierski Ferencvaros, który ma kusić Kosztala nie tylko lepszymi zarobkami, ale także korzystną dla niego lokalizacją. Z Budapesztu do rodzinnej miejscowości Kosztala Nowe Zamki w Słowacji jest zaledwie 1,5 godziny jazdy samochodem. Białystok z kolei oddalony jest od niego o niemal 900 km. Niezależnie od tego, czy Kosztal trafi ostatecznie do Jagiellonii, czy Ferencvaros, "Biała Gwiazda" powinna na transferze zarobić co najmniej milion złotych, co w sytuacji klubu jest potrzebnym zastrzykiem gotówki. Kosztal do Wisły przybył latem 2017 roku ze słowackiego Spartaka Trnawa. W obecnym sezonie wystąpił w 19 spotkaniach, zdobył dwie bramki i zanotował pięć asyst. Ekstraklasa: wyniki, tabela, terminarz, strzelcy