Ktoś powie, że szaleństwa 36-latka z "Białej Gwiazdy" obnażają słabość Ekstraklasy, ale może prawda leży gdzie indziej: "Brozio" po prostu pokazuje, że on, Kuba Błaszczykowski, Marcin Wasilewski, czy Rafał Boguski reprezentują pokolenie ulepione z lepszej, bardziej wytrzymałej gliny. Poprzednio pięć bramek Paweł w jednym sezonie strzelił w rozgrywkach 2016/2017, ale wówczas do tego potrzebował 20 kolejek, a nie siedmiu, jak tym razem. Tajemnica jest prosta - dojrzałość, doświadczenie, dobry trening pod okiem świetnych fachowców i slalom w stylu Alberta Tomby między kontuzjami. W letnim okresie przygotowawczym udało mu się ominąć wszystkie bramki, za którymi czaiły się urazy pleców, łydki. Dlatego teraz trafia do tych umieszczonych za linią końcową boiska. Jeszcze na początku lipca wcale nie było pewne, że "Brozio" będzie kontynuował piłkarską przygodę. - Wyjadę na wakacje, odpocznę, to się zastanowię - powiedział nam po ostatnim treningu ubiegłego sezonu. Rozstrzygnięcie kwestii "grać czy na dobre zawiesić buty na kołku" nie nadeszło jednak na urlopie. - Daj sobie spokój, teraz płacą ci tyle, że ledwie pokrywasz koszty dojazdów na treningi do Myślenic - doradzali mu jedni. - Jeśli zdrowie pozwala, to podpisz nowy kontrakt. Choćby dla niepowtarzalnej szatni, jakiej nie ma nikt w lidze - nakłaniali inni. W końcu przyznał rację tym drugim. Gorąca krew snajpera nie pozwoliła mu przejść na emeryturę. Z pożytkiem dla Wisły i całej Ekstraklasy. Chyba nikogo nie dziwi fakt, że Paweł wygrał plebiscyty na gracza kolejki obu stacji transmitujących mecze PKO BP Ekstraklasy - TVP Sport i Canal+ Sport. Przyjęcie lecącej w powietrzu, zza pleców piłki, po podaniu Rafała Boguskiego, było majstersztykiem, podobnie jak strzał zdobyty lewą nogą, którą sam Paweł dawniej nazywał, że "nadaje się tylko do wsiadania do tramwaju". Można rzec - chwilo trwaj! Niech Brożek przekracza kolejne bariery.