Ponad 15 tysięcy widzów przy pięknej grudniowej pogodzie obejrzało w Krakowie emocjonujący mecz. Wisła stanęła na wysokości zadania, ale i Polonia w drugiej połowie pokazała się z dobrej strony. Została skarcona za swoją odważną grę. Zwycięski koniec świetnego roku. Beniaminek powalczy o Ekstraklasę? Polonia Warszawa bez celnego strzału w pierwszej połowie Żadnego celnego strzału, cztery niecelne, pierwsza lepsza akcja dopiero bliżej 40. minuty spotkania - Polonia stanowiła w pierwszej fazie meczu tło dla dobrze zorganizowanej drużyny Wisły. Piłkarze "Białej Gwiazdy" całkowicie zdominowali rywala z Warszawy, byli dużo lepsi. Najniższe prowadzenie z możliwych mogło nieco zaskakiwać, ale też po zdobyciu gola wiślacy, kontrolując grę, nieco odpuścili. Jedyny gol w tej fazie spotkania padł w 18. minucie. W akcji bramkowej uczestniczyło czterech piłkarzy Wisły. Przeprowadzili szybką, dobrze zaplanowaną i widowiskową akcję. Zakończył ją Angel Rodado - z bliskiej odległości kierując piłkę do bramki gości. Wcześniej Hiszpan dwukrotnie miał szansę pokonać Jakuba Lemanowicza. Za pierwszym razem jednak minimalnie chybił, a minutę przed zdobyciem gola bramkarz Polonii wykazał się czujnością i po spektakularnej interwencji wybił piłkę poza boisko na rzut rożny. To po tym kornerze rozpoczęła się akcja bramkowa. Rodado bohaterem ostatniej akcji Gra i postawa Wisły wzbudziła apetyt na więcej goli i pogrążenie broniącego się przed spadkiem, wyjątkowo niemrawego w pierwszej połowie przeciwnika. Ale po przerwie mecz wyglądał inaczej. Polonia przebudziła się, walczyła, szukała swojej szansy. Wisła grała tak jak po strzeleniu gola - była groźna, ale w jej akcjach brakowało ostatniego podania, dobrego strzału. To "Czarne Koszule" wypracowały akcję po której mógł paść gol. W 49. minucie Michał Bajdur zagrał do Szymona Kobusińskiego. Napastnik Polonii wyszedł na pozycję sam na sam z bramkarzem gospodarzy. Kamil Broda wyłuskał mu jednak piłkę spod nóg. Goście mieli jeszcze chwilę inicjatywy, grali ciekawiej, przynajmniej stwarzali sytuacje. Wisła zaczęła się bardziej pilnować. Liczyła głownie na kontrataki. Nie wykorzystała kilku okazji. Najlepszą zmarnował Patryk Gogół. Jego mocny strzał był minimalnie niecelny. Wiślacy przekonali się, że niewykorzystane sytuacje się mszczą. Dobre zmiany w Polonii, szczególnie wprowadzenie reprezentanta młodzieżówki Bartosza Biedrzyckiego, przyniosły efekt. W 76. minucie w polu karnym faulowany przez Jospeha Colleya został Kobusiński. I to on wykorzystał "jedenastkę". Remis był niespodzianką, nawet sensacją. Piłkarze Wisły wzięli się ostro do pracy. Mocno naciskali. W 86. minucie wydawało się, że mieli piłkę meczową. Lemanowicz minął się z piłką i Rodado oraz Szymon Sobczak mogli zrobić wszystko, by strzelić gola, ale wwikłali się w drybling z obrońcami gości. Tych akcji było jeszcze więcej. W końcu najlepszy piłkarz spotkania Rodado głową po podaniu Miki Villara pokonał bramkarza Polonii. Wiślacy wpadli w zrozumiałą euforię, piłkarze Polonii w rozpacz. Był w sztabie Juergena Kloppa. Teraz będzie pracował w Wiśle Kraków Mariusz Jop z trzema zwycięstwami w trzech meczach. Polonię czeka walka o utrzymanie Polonia już od dawna nie wygrywa. To był jej ósmy kolejny mecz bez zwycięstwa. Mają dwa punkty przewagi nad strefą spadkową. Wiosną czeka ich pojedynek o pozostanie w 1. lidze. Może będą mieli więcej szczęścia niż dziś w Krakowie? Dla Wisły był to trzeci mecz ze zwycięstwem odkąd drużynę przejął Mariusz Jop. Po porażce z Termaliką Bruk-Bet Nieciecza zastąpił Radosława Sobolewskiego jako tymczasowy szkoleniowiec. Ma na koncie wygraną w 1/8 finału Pucharu Polski ze Stalą Rzeszów 4-1 i w lidze z Górnikiem Łęczna 4-0 i teraz wygraną z Polonią. Ciekawe, czy zostanie na stanowisku? Olgierd Kwiatkowski