27 listopada był jednym z bardziej optymistycznych dni w przeżywającej ostatnio kryzys Wiśle Kraków. Firma Nowak-Mosty została drugim co do wielkości sponsorem, Gierogij Żukow został nowym pomocnikiem, a dotarły do nas też informacje, że stanowiska Wisły SA i TS Wisła zbliżyły się. Do pełni szczęścia kibic potrzebuje tylko zwycięstw drużyny. Wisła SA od 1 lipca 2020 r. przejmie w całości Akademię Piłkarską Wisły Kraków, od najmłodszych piłkarzy. Do tej pory prowadzi ją Towarzystwo Sportowe, a spółka pokrywała część kosztów (około milion złotych rocznie). Kuba Błaszczykowski zdążył już sprowadzić pod Wawel, z myślą o AP, jednego z lepszych fachowców w Polsce - Krzysztofa Kołaczyka. Coraz bliżej też porozumienia w zakresie współdzielenia nazwy i herbu klubu. Do poniedziałku negocjacje zostały zawieszone. Przy Reymonta zatem zawieszenie broni. Piłkarska "Biała Gwiazda" całą uwagę poświęca niedzielnemu meczowi z Lechią. Zapunktowanie w nim może oznaczać być albo nie być w Ekstraklasie. Ewentualna porażka misję "utrzymanie" może obrócić w niemożliwą. Z 11 punktami po 17 meczach nie tylko świata, ale też dolnej części tabeli ligowej się nie zawojuje. Tymczasem ratownicy robią, co mogą, by w skromnych warunkach finansowych wzmocnić zespół. Gierogij Żukow już jest wiślakiem, ale grać może w nowych barwach od nowego roku. Jeden z tria ratowników - Jarosław Królewski często podróżuje służbowo. Na jednym z wyjazdów zawarł znajomości, dzięki którym reprezentant Kazachstanu trafił na Reymonta bez odstępnego, bez opłat menedżerskich. To spora oszczędność dla wychodzącej z długów Wisły. - Jarka relacje biznesowe doprowadziły do tego, że transfer Żukowa jest właściwie bezkosztowy. Wypracowane przez Królewskiego relacje powodują, że ten zawodnik chce u nas grać za bardzo rozsądne pieniądze - podkreśla p.o. prezesa Wisły Piotr Obidziński."Biała Gwiazda" od dłuższego czasu się nosiła z zamiarem pozyskania tego piłkarza. Pomysł jego sprowadzenia akceptował jeszcze Maciej Stolarczyk, który był nie tylko trenerem, ale też członkiem komitetu transferowego w klubie, wespół z Arkadiusz Głowackim i Dawidem Błaszczykowskim. Wszystko na to wskazuje, że swą krótką przygodę z "Białą Gwiazdą" zakończy Emmanuel Kumah. Dzięki rajdom i bramkom strzelanym w drużynie rezerw napastnik z Ghany zyskał wielu zwolenników. W pierwszym zespole jednak nie zaistniał - wszedł tylko spanikowany na dziewięć minut w derbach z Cracovią. - Emmanuel ma kontuzję - zmęczeniowe złamanie piątej kości śródstopia. Na dodatek za wykupienie go klub chce dosyć dużą kwotę. Jeśli Ghańczycy nie złagodzą swych żądań, nie zatrzymamy tego piłkarza - powiedział nam prezes Wisły Piotr Obidziński. Tudu Mighty Jets mają więc prosty wybór - albo Kumah wraca, albo zostaje, ale za niższe odstępne. Sztab szkoleniowy - jeszcze za kadencji trenera Stolarczyka robił co mógł, by wykorzystać talent Kumaha. Nikt mu nie odmawia szybkości, dobrej gry jeden na jeden. Wielkim problemem była jednak całkowita ignorancja taktyczna. Żadne tłumaczenia nie pomagały, Emmanuel nie łapał, o co chodzi w przesuwaniu, powrocie do strefy, odbieraniu piłki. Nie pomagało nawet to, że trenerzy przerywali gierki i prowadzili go za rękę tam, gdzie powinien się znajdować. Z drugiej strony, nie da się jednoznacznie powiedzieć, że Kumah się nie sprawdził. Gdyby sądzić po dziewięciu miesiącach obecności przy Reymonta przydatność np. Kalu Uche, który za kadencji Franza Smudy nosił miano "Beretka", Nigeryjczyk również zostałby "odstrzelony". Tymczasem Henryk Kasperczak wpoił w niego wiarę we własne możliwości i uczynił najlepszym obcokrajowcem w lidze. Prezes Obidziński zaprezentował też wyniki finansowe spółki za ostatnich 11 miesięcy, odkąd trwa misja ratunkowa. W porównaniu do danych sprzed roku klub jest teraz w zupełnie innej lidze. W tym zakresie kibice mają same powody do zadowolenia.- Rok temu Wisła generowała milion złotych strat miesięcznie. Tyle klubowi ginęło. My spłaciliśmy prawie 14 milionów zł zobowiązań, netto dziewięć i pół miliona, gdyż 4,5 mln zł to pożyczka trio zarządzającego, ale też poprzez zmniejszenie kosztów administracyjnych, zwiększenie przychodów ze skyboksów o 1,2 mln zł rok do roku. Drastyczna poprawa wyników finansowych to też jest praca, jaką wykonaliśmy - podkreślał.O ile "Biała Gwiazda", za kadencji prezes Marzeny Sarapaty, w 2018 r. ze sprzedaży biletów i karnetów uzyskiwała 4,7 mln zł, o tyle teraz jej przychody z tego tytułu wzrosły wręcz skokowo, do 9,4 mln zł.- To jest kluczowe i chcemy utrzymać tę tendencję. Po to zmieniamy pion sportowy i chcemy na boisku osiągać jak najlepsze wyniki, gdyż za nim podążają większe wpływy z praw telewizyjnych - dodaje p.o. prezesa Wisły. Zarówno Obidziński, jak i trójka ratowników: Jakub Błaszczykowski, Jarosław Królewski i Tomasz Jażdżyński chcą rozwijać Wisłę SA do tego stopnia, aż jej przychody skoczą nawet do 100 mln zł rocznie, a taki poziom w kraju osiąga na razie tylko Legia Warszawa.- Społeczność kibicowska Wisły jest ogromna. Negocjujemy z bankiem BKO BP sprzedaż łączoną produktów tego sponsora Ekstraklasy. Jesteśmy drugim klubem w Polsce jeśli chodzi o otoczenie kibicowskie. Jesteśmy jednym z tylko trzech klubów o zasięgu wykraczającym poza województwo. Nasi kibice są siłą klubu i to dla nich ratujemy Wisłę Kraków - zaznaczył Obidziński.Stare grzechy ciążą nad "Białą Gwiazdą" - zostało do spłacenia wciąż 28 milionów złotych, więc Wisła musi zarabiać i nie stać jej na spadek do 1. ligi. Obidziński, który zna się na restrukturyzacjach, a ma jeszcze wsparcie w tym zakresie Jażdżyńskiego, widzi powody do optymizmu.- Wisła Kraków ma ogromny potencjał. Jeśli najbardziej wymagalne długi uda nam się spłacić, wypracowane zyski zaczniemy inwestować w transfery. Zakładamy, że wzmocnienia pozwolą na grę o puchary. Jeśli się to uda, to ceny naszych biletów, czy skyboksów nie są wygórowane. Mamy tak samo rezerwę w postaci miejsc dla kolejnych sponsorów na strojach piłkarzy. Wyobrażam sobie Wisłę Kraków jako klub, który osiąga 80-100 mln zł rocznego przychodu - uważa Piotr Obidziński. Przed laty Kazik Staszewski śpiewał: "Wałęsa dawaj moje sto milionów" i chodziło mu o złotówki przed denominacją. Jeśli misja ratunkowa Wisły nabierze rozpędu, klub osiągnie stumilionowe wpływy, liczone w nowych złotych, a to pozwoli mu na walkę o mistrzostwo Polski.Na razie sto milionów rocznego przychodu w Polsce osiąga tylko Legia Warszawa, w 2017 r. do jej kasy wpadło nawet 137 mln zł. Drugi pod tym względem Lech ma przychody na poziomie 60 mln zł. Michał Białoński