Hiszpański napastnik odszedł z Wisły po sezonie 2017/2018. Transfer wymusił, bo krakowianie mieli ogromne problemy finansowe, a Legia zaoferowała mu znaczenie wyższe zarobki. Warszawianie zapłacili Wiśle ok. 450 tys. euro. W umowie zawarto jednak klauzulę, że "Biała Gwiazda" zarobi również na ewentualnym odejściu napastnika z Legii. Półtora roku później Hiszpan związał się z FC Al-Wahda, a wicemistrzowie Polski otrzymali za niego ponad 2,5 mln euro. W tej sytuacji przy Reymonta mówiło się, że Wisła może dostać z tego tytułu blisko pół miliona euro, ale okazuje się, że kwota będzie daleka od tej sumy. - Jest znacznie mniejsza, ale szczegółów nie mogę zdradzać. Wszystko wskazuje jednak na to, że poprzednie władze dały się Legii ograć. Mowa o pewnych drobiazgach w umowie i przez to stracimy sporo pieniędzy - podkreśla w rozmowie z Interią Piotr Obidziński, prezes Wisły. Mówi się, że poszło o różnicę w rozliczeniach netto oraz brutto i dlatego dziś krakowianie mogą liczyć na niewiele ponad 300 tys. euro. Ostateczna kwota nie jest jednak pewna. - Toczymy z Legią trudne rozmowy i ciągle sprawdzamy jaka była realna wartość tego transferu. Mam nadzieję, że na razie mamy do czynienia z błędami prawno-księgowymi. Prawnicy już wymieniają się pismami - zaznacza Obidziński. W sobotę w Interii obszerny wywiad z prezesem Wisły Kraków. Piotr Jawor