Michał Białoński, Piotr Jawor, Interia: W drugiej kolejce Ligi Europy Slavia Praga, pana były klub, pokonała Bayer Leverkusen. To spore osiągnięcie. Michal Frydrych, obrońca Wisły Kraków: - Slavia miała szczęście, bo do czasu czerwonej karki Niemcy byli lepsi. Później jednak Slavia grała mądrze i zasłużenie zwyciężyła po karnym. Jak wspomina pan grę w Slavii? - Gdy trafiłem do klubu, to miał problemy finansowe, ale potem zainwestowali Chińczycy i zaczął się rozwój. Sztab trenerski się zwiększył. Przyszli trenerzy do pracy nad szybkością, inni do pracy nad wytrzymałością itd. Wiśle dużo brakuje do takiego profesjonalizmu? - Też wszystko mamy tu na odpowiednim poziomie. Mamy dobrego trenera i dobry sztab szkoleniowy. Podobno w staraniach o pana Wisła uprzedziła West Ham, który wcześniej wziął ze Slavii Tomasza Souczka i Vladimira Czoufala. Słyszał pan o tym? - Wiem o tym tylko z gazet, konkretnej oferty nie było. Jak długo negocjował pan z Wisłą? - Pierwszy kontakt był 10 dni przed moim przyjściem do klubu Krakowa. Najpierw dowiedziałem się o ofercie od menedżera, później rozmawiałem z wiceprezesem Maciejem Bałazińskim. Byłem zaskoczony, że Wisła oferuje mi aż trzyletni kontrakt, ale ucieszyło mnie to. To delikatny temat, ale zarabia pan więcej czy mniej niż w Czechach? - Są to kwestie poufne, nie będę zdradzał szczegółów. Co wiedział pan o Wiśle zanim przybył do Krakowa? - Meczów polskiej ligi Czesi nie pokazują, więc nie było ich gdzie oglądać. Skontaktowałem się jednak z Michalem Papadopulosem, z którym znamy się jeszcze z lig młodzieżowych. Wiem, że to jeden z najbardziej utytułowanych polskich klubów, zdobył 13 mistrzostw Polski, teraz stara się odbudować potęgę. Sądzę, że nam się to uda, ale potrzeba czasu. Jesteśmy w trakcie przebudowy zespołu, musimy się zgrać. W Baniku Ostrawa prowadził pana Werner Liczka, który trenował też Wisłę. - Trener Liczka zna mnie od 15. roku życia. Był trenerem juniorów, a później głównym szkoleniowcem i dyrektorem sportowym Banika. Nadzorował mój rozwój, zaproponował mi przejście do drużyny seniorskiej. To dobry trener, a także spokojny i wesoły człowiek. Zawsze starał się pomóc młodym graczom. Pół roku temu byłem pobiegać w parku w Ostrawie i spotkałem trenera, który przyszedł potrenować z innym graczem. W Wiśle grał niedawno Zdenek Ondraszek, który robił tu furorę. W Krakowie zostawił serce, tu znalazł też narzeczoną. - Znam go z drużyny narodowej, ale nie tylko. Rywalizowaliśmy ze sobą w lidze. "Kobra" to świetny napastnik - silny, agresywny, szybki. Nigdy nie grał pan w seniorskiej kadrze Czech, tylko w młodzieżowych. Dlaczego? - Pierwszy raz jako zmiennik miałem jechać na kadrę w 2017 r., ale ze zgrupowania wykluczyła mnie kontuzja. Jindrzich Trpiszovsky, trener Slavii, na odchodne, gratulował panu świetnego występu przeciwko Barcelonie i Leo Messiemu. Powiedział też, że każdemu życzyłby takiego profesjonalizmu. - Chciałem mu podziękować, że mogłem z nim pracować i zagrać wielkie mecze na Camp Nou z Barceloną, czy w eliminacjach Ligi Mistrzów. Graliśmy też w Lidze Europy, zdobyliśmy trzy tytuły mistrza Czech. Gdy jednak zobaczyłem, że gram coraz mniej, poczułem, że trzeba zmienić klub. Mecz z Barceloną był jednym z najtrudniejszych w pana karierze? - Ciężkich meczów było dużo. Wszyscy śledzą Barcelonę i Messiego, znają go na wylot, a mimo tego nie jest łatwo się przed nim obronić. Mieliśmy szczęście, Messi trafił w poprzeczkę, ale zanotowaliśmy dobry występ jako cały zespół. Kogo kojarzył pan z Wisły? - Kubę Błaszczykowskiego znałem z Dortmundu, kojarzyłem też Fatosza Beciraja, który niedawno grał z reprezentacją Czarnogóry przeciw Czechom. Nieobcy był mi też Łukasz Burliga, który grał z moim kolegą Martinem Pospiszilem (w Jagiellonii Białystok). Jestem jednak zaskoczony, że nie ma w Polsce zbyt wielu zawodników z Czech, ale z drugiej strony w Czechach gra tylko jeden Polak (Bartosz Pikul ze Slezsky FC Opava). Jesteśmy sąsiadami, a zupełnie zawodnicy nie przechodzą do tych lig. W Polsce powinno grać więcej Czechów, a Polaków w Czechach. Współpraca między klubami powinna być lepsza.