Od pierwszego dnia po powrocie do Wisły czułem się bardzo dobrze. Dlatego cieszę się, że spotkałem u dentysty "Wasyla" (Marcina Wasilewskiego - przyp. red.), bo od następnego dnia zacząłem trenować z chłopakami. Podpisałem kontrakt do czerwca, mam nadzieję, że wywalczymy dobre miejsce. "Bury" zagrał va banque. Podjął treningi z Wisłą w momencie, gdy miała zawieszoną licencję, nie było pewne kto jest właścicielem klubu, a po tym, jak większość składu złożyła wezwania do zapłaty zegar tykał i groziło, że poza juniorami odejdą wszyscy piłkarze. - Przede wszystkim chciałem potrenować, bo rozwiązałem kontrakt z Jagiellonią. Owszem, Wisła miała problemy, ale trener Stolarczyk zgodził się na moje trenowanie. Z dyrektorem Arkiem Głowackim daliśmy sobie trochę czasu. Mogłem się przekonać, że sytuacja idzie w dobrym kierunku. Trener i Arek chcieli, żebym został. Do gry w Wiśle w szatni namawiał mnie też Kuba Błaszczykowski. Nie wypadało mu odmówić, więc bardzo się cieszę. Od początku miałem wiarę, która rosła z każdym dniem. Zakończyło się to podpisaniem kontraktu - klaruje Burliga. Łukasz potwierdził fakt, że Jagiellonia nie dość, że puściła go za darmo, to jeszcze będzie pokrywać część jego pensji za grę w Krakowie. - Dzięki temu, że z prezesem Kuleszą rozstałem się w zgodzie, pozostajemy w bardzo dobrych relacjach, zostałem uwzględniony przy transferach między Wisłą a Jagiellonią. Prezes zgodził dopłacać mi do pensji, z tym, że to jest związane z moim rozliczeniem się z Jagiellonią, jakie zawarliśmy przy rozwiązywaniu kontraktu - tłumaczy Łukasz. Fakt, że "Jaga" będzie mu dopłacać do pensji uważa za korzystny również z innego względu. - Mam przynajmniej pewność, że część tego kontraktu dostanę. Do Wisły przychodzę za darmo i w małym stopniu obciążam budżet, a to jest istotne wobec faktu, że sytuacja finansowa Wisły nie jest najlepsza - zwraca uwagę Burliga.Michał Białoński, Myślenice