Sprawa z wyborem pierwszego bramkarza Wisły nie jest tak prosta, jakby to wyglądało na pierwszy rzut oka.Wydawało się, że numerem jeden będzie Lis, ale przed startem sezonu nabawił się kontuzji i na inaugurację zastąpił go Buchalik. Spisał się nieźle, a w drugim meczu z Miedzą Legnica kapitalną interwencją uratował Wiśle wygraną. W Białymstoku Buchalik popełnił jednak błąd, otrzymał czerwoną kartkę, a za moment Jagiellonia zdobyła zwycięską bramkę.Piłkę do siatki wpuścił już jednak Lis. Uderzenie było precyzyjne, ale dało się je obronić. Pewnie dlatego na pomeczowej konferencji trener Maciej Stolarczyk wziął winę na siebie. - Mateusz nie był do końca rozgrzany i dostał od mnie instrukcje, że ma pilnować miejsca, w którym stoi. Wydawało mi się, że zawodnik Jagiellonii uderzy właśnie tam. Stało się jednak inaczej, więc w tej sytuacji decyzję o interwencji naszego bramkarza biorę na siebie. To ja zadecydowałem, jak ma się zachować Mateusz - przyznał Stolarczyk.W spotkaniu przeciwko Wiśle Płock (1-1) Lis przy golu nie miał już nic do powiedzenia, ale momentami nie był przekonujący. Dwa razy rywale zablokowali wybijaną przez niego piłkę, a raz źle wyszedł do dośrodkowania. - Nie chcę oceniać postawy Mateusza na gorąco. Nie chcę też mówić, kto będzie numerem jeden. Przeanalizujemy z trenerem Łaciakiem [trener bramkarzy Wisły] występ Lisa i zdecydujemy kto za tydzień stanie między słupkami - zaznacza trener Stolarczyk, który będzie miał już do dyspozycji Buchalika. Być może Lis umiejętnościami jeszcze nie przekonuje, ale stoi za nim jeden, mocny argument - ma dopiero 21 lat i przy Reymonta traktują go jako inwestycję, na której można zarobić. A w obecnej sytuacji Wisły ten argument może być przeważający, przy równej ocenie umiejętności obu bramkarzy. Zobacz wyniki, terminarz i tabelę Lotto Ekstraklasy Z Krakowa Piotr Jawor