Tomasz Brożek, Interia: W normalnych okolicznościach dbałby pan teraz o odpowiednie przygotowanie fizyczne reprezentantów Polski na ostatniej prostej przed Euro 2020. Tymczasem w napięciu oczekujemy na restart PKO Ekstraklasy. Jak odnajduje się pan w tej sytuacji? Leszek Dyja, trener Wisły Kraków i reprezentacji Polski: - Mówiąc szczerze, z mojej perspektywy to normalna sytuacja. Czujemy się nie jak przed wznowieniem, a jak przed startem ligi. Wszyscy z niecierpliwością czekają na pierwszy gwizdek, ponieważ bardzo tego brakowało. Przerwa była znacznie dłuższa niż zazwyczaj, co tylko wzmaga chęć powrotu do rywalizacji. Do wznowienia ligowej rywalizacji Wisła przygotowywała się między innymi w Arłamowie. Znalazł pan czas na to, by pozachwycać się tamtejszymi pięknymi krajobrazami, czy nadmiar pracy na to nie pozwolił? - Ośrodek w Arłamowie rzeczywiście jest położony w naprawdę uroczym miejscu. Samo wyjście na trening powoduje, że człowiek potrafi odizolować się od wszelkiego zgiełku, co wpływa pozytywnie na motywację i chęć do pracy. Oczywiście, udało nam się zwiedzić okolicę na rowerach. Był więc czas i na ciężką pracę, i na zachwycanie się pięknem przyrody. Na co sztab szkoleniowy "Białej Gwiazdy" kładł nacisk podczas przygotowań do restartu Ekstraklasy? - Przede wszystkim skupiliśmy się na scaleniu drużyny jako monolitu i aspektach taktycznych. Odbudowanie zdolności motorycznych znalazło się na dalszym planie. Podczas wymuszonej przerwy piłkarze trenowali bowiem indywidualnie. Największe braki były za to zauważalne we właściwym poruszaniu się po boisku i rozumieniu gry. Czyli praca drużyny w ostatnim czasie różniła się od standardowych działań w trakcie okresu przygotowawczego? - Generalnie tak. Wszystko dzięki temu, że w pierwszym tygodniu po powrocie do wspólnej pracy wykonaliśmy testy, które dały nam pozytywny obraz drużyny. Mogliśmy więc wykonać kolejny krok, kształtując typowo meczowe aspekty gry. Ten okres przygotowawczy po okresie izolacji był też znacznie krótszy niż w trakcie przerwy letniej i jesienno-zimowej. Sama specyfika pracy musiała więc być odmienna. Najważniejsze jest jednak to, że w 100 procentach zrealizowaliśmy to, co sobie założyliśmy i jesteśmy zadowoleni. Czyli w czasie okresu izolacji parametry fizyczne zawodników nie zdążyły się znacząco obniżyć? - Zgadza się. My - jako trenerzy - aplikowaliśmy im zajęcia o odpowiedniej według nas i zaplanowanej intensywności. Wisła Kraków, jako bodaj jedna z nielicznych ekip, nie miała ani jednego tygodnia całkowitej przerwy w treningach. Co tydzień zajęcia odbywały się każdego dnia, więc zespół został solidnie przygotowany. Pokazały nam to badania wydolnościowe i szybkościowe. Tamten okres został dobrze przepracowany, dzięki czemu mogliśmy się skoncentrować na innych rzeczach. Ciąg dalszy znajdziesz na drugiej stronie!