Bogusław Leśnodorski zdradził kulisy, w jakich postanowił się zaangażować w prawną i doradczą pomoc Wiśle. Wykorzystał w tym nie tylko doświadczenie, jakie nabył w roli właściciela i prezesa Legii, ale także doradcy Zagłębia Sosnowiec, które pomagał wprowadzać do Ekstraklasy. - Większe angażowanie się w klub powinno być szczere, związane z emocjami. Byłem blisko Zagłębia Sosnowiec. Byłem zaangażowany, zakończyło się awansem. Wisła ma bardzo duży sens biznesowy. Mądre inwestowanie w nią pieniędzy ma sens. Kluby piłkarskie powinny się same utrzymywać - podkreśla Leśnodorski. Od 25 grudnia 2018 r. był na nartach w Zakopanem. I tam został zarażony tematem "Białej Gwiazdy". - Znam wielu kibiców Wisły z Zakopanego. Nie byli pocieszeni. Wyłaniał się obraz kubu, o którym po Nowym Roku okazało się, że istnieje tylko teoretycznie. Nie było tam żadnego planu "B", wszyscy zrezygnowali - wspomina. - Z Jędrkiem Bargielem siedzieliśmy na Kasprowym Wierchu, w śniegu, którego napadało sporo i on mówi: "Ty. Jak ty nie pomożesz, to nic nie będzie". Od Krzyśka Stanowskiego dowiedziałem się, że Rafał Wisłocki jest sensowny, więc oznaczyłem go na Twitterze, oferując mu pomoc. Okazało się, że Twitter łączy ludzi i idee - uśmiecha się Leśnodorski. Następnie spotkał się na śniadaniu w Zakopanem z przyszłym prezesem Wisły Rafałem Wisłockim. - Mieliśmy się zbierać, wyszedłem po kurtkę, a on zapłacił za mnie rachunek. I to było dla mnie duże zaskoczenie. Mam rodzinę z Krakowa i wiem jak to z tym jest - opowiada były właściciel Legii, który ani razu nie był w Krakowie, w siedzibie klubu, za to odwiedzał wiślaków w ich bazie, w Myślenicach. Zapytany przez. red. Romana Kołtonia o to, czy pseudokibice z ugrupowania Wisła Sharks nie zaszkodzą klubowi, odparł: - Pewien czas się skończył i nie ma możliwości powrotu do tego, co było dwa-trzy lata temu, bo ten klub się po prostu wywróci - uważa Leśnodorski. - Moja misja pomocy Wiśle dobiega końca. Większość zadań, które wyznaczyłem uda się zrealizować. Więcej nie będę się angażował. To nie jest klub, który jest mi bliski, choć mam dużą sympatię do chłopaków w szatni, trenerów. To najfajniejsza szatnia Polaków, która jest w Ekstraklasie. To bardzo budujące i inspirujące. Trzymam za nich kciuki, jako za grupę ludzi - nie kryje. Leśnodorski przypomniał przypadek, gdy chciał pozyskać do Legii Jakuba Błaszczykowskiego.- To prawda, ja chciałem sprowadzić Kubę do Legii, ale nie chciał przyjść. Powiedział, że w Polsce interesuje go tylko gra w Wiśle. Tak też zrobił - opowiedział. Nawiązał też do czteromilionowej pożyczki, jakiej udzielili Wiśle Błaszczykowski, Jarosław Królewski i Tomasz Jażdżyński. - Kuba ma megacharakter, jaja i potrafi robić zaskakujące rzeczy. Ale ci goście są kibicami Wisły, więc kto ma wykładać pieniądze. Przecież nie kibice Legii. Mają odpowiedzialność, kto ma o ten klub dbać, jak nie oni - podkreśla Leśnodorski. Według niego Rafał Wisłocki w roli prezesa klubu robi duże postępy. - Trzy tygodnie temu, gdy go spotkałem to bałem się, że to jest skok do basenu, w którym nie wiadomo czy jest woda. Jestem z nim w stałym kontakcie i dzisiaj widzę, że on to udźwignie. Długofalowo musi być ktoś, kto będzie ten klub trzymał - zaznaczył Leśnodorski. Zdradził, że jest 5-6 poważnych inwestorów, w większości z zagranicy, którzy dość poważnie interesują się Wisłą. - Powtarzam - nie da się na tym nie zarabiać - upiera się Leśnodorski. Pan Bogusław uważa, że na koniec sezonu wiślacy zajmą 4-5 miejsce, do Krakowa wybiera się tylko na jeden mecz - 30 marca, gdy pod Wawel zawita Legia. Sądzi, że Wisła powinna spełnić wymogi licencyjne na nowy sezon.- Jestem przekonany, że będą dwa-trzy kluby, które pod względem spełnienia wymogów licencyjnych będą gorzej wyglądały na koniec marca niż Wisła. Nauczyłem się podręcznika licencyjnego, więc wiem, co mówię - zapewnia Bogusław Leśnodorski. MiKi