Michał Białoński, Interia: Gdy napisałeś na Twitterze "Zaczynam trenować" w ramach akcji ratunkowej Wisły, to faktycznie miałeś zamiar dołączyć do ekipy: Błaszczykowski, Wasilewski, Brożek, a na ławce Stolarczyk, Jop, Sobolewski, w gabinecie dyrektorskim Głowacki? Kamil Kosowski: Generalnie przeczytałem słowa "Stolara" (Macieja Stolarczyka - przyp. red.), że to był głupi żart, więc ciężko mi to komentować. Ja wcale nie żartowałem. Trenować, trenuję dla siebie, a gdyby Wisła była w tak rozpaczliwej sytuacji, że nie miałby kto grać, to jest oczywiste, że bym się zgłosił. Natomiast trener odebrał to jako żart. Nie wiem, czy jest to sytuacja, z której można żartować. OK, grunt, że wszystko się w Wiśle prostuje, jeżeli chodzi o skrzydłowych, to będziemy mieli "Peszkina" i Kubę. Oni razem wzięci mają jakieś 12 meczów więcej w tym sezonie ode mnie. Mówię to z przymrużeniem oka, bo oczywiście są o 10 lat młodsi ode mnie. Zarówno Kuba, jak i Peszko absolutnie są piłkarzami, którzy powinni powalczyć jeszcze w lidze na bardzo wysokim poziomie. Dla mnie nie ulega wątpliwości, że jeżeli Peszko będzie zmotywowany i dobrze przygotowany fizycznie, to może być najlepszym dryblerem w lidze, ale jego transfer do Krakowa wywołał wiele głosów sprzeciwu. Krytycy twierdzi, że klub za bardzo ryzykuje tym transferem. - Wiemy, w jakiej sytuacji jest Wisła. Jeżeli chodzi o poziom sportowy, to nie boję się ani o Kubę, ani o Sławomira. Jeden bardziej kreatywny, drugi szybciej biega niż myśli. Tacy piłkarze, z takim doświadczeniem, jak najbardziej są potrzebni. "Peszkin" chce jeszcze pograć w piłkę, a w Wiśle będzie miał idealną okazję, żeby się pokazać i odnaleźć. Będzie miał wokół siebie doświadczonych kolegów i zespół będzie w dużej mierze oparty na nim, zatem Sławek będzie się cieszył zaufaniem. Dziwi mnie inna sprawa: skoro znalazły się pieniądze na "Peszkina", czy to od prywatnego sponsora, czy z klubu, to dlaczego zabrakło ich dla Imaza i Kosztala? To jest dla mnie ... może nie zarzut, ale w ogóle nie potrafię tego zrozumieć. Jesus ma swoje lata i kończył mu się kontrakt, natomiast był ważną częścią tej drużyny i jeżeli mielibyśmy procentowo oceniać wkład w akcje, gole, to on byłby numerem "jeden". Natomiast Kosztal to jest chłopak, na którym - jestem pewien - Jagiellonia zarobi duże pieniądze. Zobaczymy, jak to się potoczy. Ubolewam nad tym, że miesiąc wcześniej nie znalazły się pieniądze, aby zatrzymać w klubie Kosztala czy Arsenicia. Prezes Sarapata wolała zapłacić sobie i kibicom niż spłacić dług wobec Arsenicia, który był sporą wartością dla klubu. - Dla mnie sytuacja z Arseniciem była śmieszna, choć wolę ważyć słowa, bo pewnie zaraz mi powiedzą, że Wisła mogła przestać istnieć i "w ogóle". Wobec Arsenicia zaległości sięgały bodaj 300 tys. zł. W całym tym bagnie, jakie się wytworzyło w klubie nie jest to kwota, która powala na kolana. Pewnie dzisiaj, gdyby pan Królewski miał taką opcję i możliwość, to by pewnie te pieniądze na Zorana się znalazły. Gdyby Królewski ich nie znalazł, to zrobiliby kibice, albo prywatni sponsorzy, których dookoła Wisły nie brakuje. Pieniądze na Peszkę zagwarantował twój przyjaciel Wojciech Kwiecień. To ciekawa postać tym bardziej, że pomaga klubowi po cichu, nie oczekuje w zamian reklamy swej osoby. Jak go postrzegasz w tej sprawie? - Wojtka postrzegam jako kumpla. On nie potrzebuje rozgłosu. To jest kibic Wisły od kilkudziesięciu lat. Sytuacja finansowa pozwala mu na okazywanie takiej pomocy klubowi. Wydaje pieniądze tak jak chce. Jeżeli postanowił wydać na Sławka Peszkę i tym sposobem wzmocnić zespół, to ja nie mówię "nie". No ludzie! Ja nie mówię, żeby mu postawić pomnik, ale jego pomoc w ostatnich latach jest nieoceniona. Z tego, co się orientuję, to w sprawę Petara Brleka Wojtek się mocno zaangażował i chyba głównie dzięki niemu Petar był w Wiśle. A później udało się go sprzedać za 2,5 mln euro. - Dokładnie. Wojtek jest pasjonatem piłki i Wisły. Prywatny inwestor, który może wydawać pieniądze jak mu się tylko podoba, a wiem, że akurat on nie lubi, kiedy się go ocenia. Tak naprawdę on pomaga Wiśle z dobrego serca. Na koniec zawsze mądrych jest dużo: "A dlaczego tu nie zapłacił, tylko tam". Najważniejsze, że chciał pomóc i chwała mu za to! Rozmawiał Michał Białoński