- Na tej pozycji występowałem dotychczas tylko w sparingach. Za Kiko Ramireza kilka razy się to zdarzyło, a teraz także pod wodzą Joana Carrillo. Byłem przygotowany, więc mentalnie nie miałem z tym problemu - mówi Bartkowski. Wychowanek Widzewa był dopiero czwartym wyborem hiszpańskiego szkoleniowca, jeśli chodzi o środkowych obrońców. Mimo to, musiał wystąpić, bo za czerwoną kartkę pauzuje Zoran Arsenić, a kontuzję leczy Arkadiusz Głowacki. W tej sytuacji Bartkowski duet tworzył z Marcinem Wasilewskim. - Dużo sobie podpowiadaliśmy. Rozumieliśmy się i sądzę, że nasza współpraca wyglądała w miarę solidnie - mówił po spotkaniu Bartkowski. Obrońca Wisły nie mógł być jednak do końca zadowolony z występu, bo Wisła miała rywali na widelcu, ale nie potrafiła zdobyć zwycięskiej bramki. Co więcej, przy stanie 0-1 Carlitos nie wykorzystał rzutu karnego. W tej sytuacji nawet Gino Lettieri, trener gości przyznał, że jego piłkarze mieli wiele szczęścia. Dodał też, że Wisła zasłużyła na zwycięstwo. - Dla nas to bardziej strata dwóch punktów, niż zdobycie jednego. Tworzyliśmy sytuacje, po czerwonej kartce mieliśmy przewagę, więc szkoda, że nie udało się wpakować piłki do siatki. Trudno, taki jest sport. Czasem tak bywa - rozkłada ręce Bartkowski. - Mieliśmy dużo więcej szans na zdobycie gola niż Korona. Rzut karny, poprzeczka, parę innych okazji, dużo dośrodkowań, ale nie chciało wpaść i na pewno żałujemy, że mecz się skończył. Gdyby trwał parę minut dłużej, może udałoby się znaleźć drogę do bramki - dodał. Teraz Wisłę czeka spotkanie z liderem Jagiellonią Białystok, przed którym Carrillo znów będzie miał ból głowy z zestawieniem defensywy. Szczególnie, że za czwartą żółtą kartkę będzie musiał pauzować Maciej Sadlok. Gdzie swoje miejsce tym razem widzi Bartkowski? - O to już proszę pytać trenera. Gdzie mnie wystawi, tam zagram. Nie widzę problemu - zaznacza 26-letni obrońca.