Michlowicz: - Powołaliśmy Rafała Wisłockiego na dwa stanowiska. Jest on pełniącym obowiązki prezesa TS-u, a także prezesem klubu piłkarskiego. Co do rezygnacji pana Czerwińskiego, to mogę tylko powiedzieć, że byliśmy z nim dogadani, gdy opublikowaliśmy taką informację. Przyjechał do Krakowa i zaakceptował warunki, a potem z niewiadomych dla nas przyczyn telefonicznie poinformował nas, że zmienił zdanie. Przede wszystkim mówił o swoim stanie zdrowia.Kwaśniewski: - Chcemy przedstawić prawdziwą sytuację Wisły Kraków. Po kolei: dług klubu na dzień dzisiejszy wynosi 24 mln złotych zobowiązań zewnętrznych, dodatkowo dochodzi zadłużenie około 16 mln zł w postaci cesji. Ponad 3,5 mln zł to dług wobec miasta za używanie stadionie. Dług do Telefoniki za m.in. używanie ośrodka treningowego to około 6 mln zł i 3,5 mln zł za nabycie klubu przez TS. Utrzymanie trenerów i piłkarzy to 1,2 mln zł miesięcznie. Przychody za mecz z Lechem 736 tys. Koszty: 306 tys. Bilans na plus: 430 tysięcy złotych. W administracji pracuje ponad 30 osób. Sztab szkoleniowy to 12 osób i 12 osób w sztabie CLJ. Na koncie spółki znajduje się 51 tys. zł.- W roku 2018 zarząd SA pobrał wynagrodzenia w kwocie ponad 910 tys. zł. Liczymy tu trzy osoby: Marzenę Sarapatę, Damiana Dukata i Daniela Gołdę. Jeśli chodzi o zawodników, sprawa na dzień dzisiejszy ma się tak: 15 zawodników złożyło wezwania do zapłaty, Arsenić, Halilović, Basha, Kolar, Wojtkowski i Kort mogą już rozwiązać kontrakt z klubem. Pozostali to m.in. Kosztal, Bartosz, Pietrzak, Sadlok, Lis, Boguski, Grabowski oraz Buchalik. Wisłocki: - Sytuacja SA jest bardzo trudna. Jako zarząd TS-u nie zamierzam uciekać od odpowiedzialności. Daliśmy za duże zaufanie osobom zarządzającym w spółce akcyjnej. Od pewnego momentu miały miejsce działania mające na celu pozyskanie nowego inwestora. Pierwsi duże zainteresowanie wykonali krakowscy biznesmeni (Kwiecień, Włodarski i Ziętek), którzy przeprowadzili wewnętrzny audyt. Tak jak przekazali w oświadczeniu, nie byli w stanie podołać temu wielkiemu wyzwaniu.- Panowie, którzy nabyli akcję umową warunkową, czyli Vanna Ly i Hartling zgłosili się do klubu za pośrednictwem kancelarii Jarosława Ostrowskiego z Warszawy, który pracował w Komisji Licencyjnej PZPN do 2017 roku. Ta osoba stanowiła dla nas wiarygodność tych osób. Na pierwszym spotkaniu w Krakowie stawili się Hartling i Piotrowski. Potem pracowaliśmy nad projektem umowy. W tym gronie mieliśmy kilku prawników, którzy odpowiadają za kształt tej umowy. Umowa nie została podpisana w Zurychu, a w niedzielę poprzedzającą wizytę w Zurychu. Był to deadline, którzy postawili nam nasi kontrahenci, ale nie będę ukrywał, że mieliśmy bardzo duże wątpliwości, jednak kolejne osoby zgłaszały się do nas, twierdząc, że kontrahent jest wiarygodny i ma dobre zamiary. Dlatego 16 grudnia po rozmowach z osobami ze sztabu szkoleniowego, które zachęcały nas do tego, umowa została podpisana. - Spotkaliśmy się także w Zurychu, by porozmawiać o kilku innych kwestiach, związanych z ich kolejnym pobytem w Krakowie. Panowie przylecieli do Krakowa w dniu meczu z Lechem, kolejnego dnia rezygnację złożyła rada nadzorcza i zarząd klubu. Następnie panowie podjęli działania mające na celu dokończenie całej procedury. Jak państwo wiecie, TS jest ponownie właścicielem Wisły. Kancelarie prawnicze, do której złożyliśmy dokumenty oceniły, że warunki przejęcia klubu przez Ly i Hartlinga nie zostały spełnione.- Nie jest prawdą, że ofert było kilka. Jeżeli pojawiali się kontrahenci, to jedynym ich zapytaniem była ziemia należąca do TS-u, ale ona nie jest na sprzedaż. Michlowicz: - Inwestorzy nie wpłacili nawet symbolicznej złotówki za zakup klubu. Do tego nie przyszedł sławny już przelew na 12 mln zł, nie wpłynęło też nigdzie potwierdzenie dokonania tej płatności. Jeśli chodzi o sam status prawny, to po pierwsze - uważamy, że umowa ta nie wywarła żadnych skutków prawnych. Pracujemy nad satysfakcjonującym nas rozwiązaniem tej sytuacji. Wydanie akcji panu Ly i Hartlingowi w takiej formie nie stanowi problemu prawnego dla TS-u Wisły Kraków. Istnieje szereg elementów prawnych pozwalających na rozwiązanie tej sytuacji. Wisłocki: - Mamy świadomość tego, że popełnione zostało wiele błędów. Nasze działania cechuje determinacja. Chcemy podejść do tematu uczciwie i transparentnie informować o tym, co się dzieje. Nie będę pobierał wynagrodzenia za działanie na moim stanowisku. - Od momentu, kiedy pojawiła się informacja, że zostanę prezesem, odebrałem wiele informacji. W tym wszystkim istotna jest też rola pana Bogusława Leśnodorskiego [byłego współwłaściciela Legii Warszawa - przyp.], który obiecał pomóc nam bezpłatnie. Dziś rano spotkaliśmy się w Zakopanem i dyskutowaliśmy o możliwościach, które teraz istnieją. Prowadzimy rozmowy z dwoma potencjalnymi inwestorami, którzy znają dotychczasową sytuację. W ramach darowizny dostaliśmy też obietnicę wpłaty około 150 tys. złotych.Michlowicz: - W sprawie siłowni - ostatni właściciel zrezygnował telefonicznie z prowadzenia siłowni. Osoba ta tłumaczyła, że nie zdawała sobie sprawy, że jej działalność sprawi tyle zamieszania, więc najprawdopodobniej będziemy rozwiązywać tę umowę. Będziemy prowadzić rozmowy z nowymi potencjalnymi właścicielami. Dla nas te kilkadziesiąt tysięcy złotych miesięcznie to naprawdę sporo pieniędzy. Może sami będzie prowadzić tę siłownię jako TS, albo czasowo będziemy musieli ją zamknąć. Pytania Umowa z Alelegi i NCP wpłynęła do was we wrześniu. Co zrobiliście, by zweryfikować te osoby? Michlowicz: - Na początku ta oferta nie wzbudziła naszego zainteresowania. Drugi raz wpłynęła na początku listopada i od tamtego czasu zaczęliśmy sprawdzać inwestorów. Wisłocki: - Sprawdzaliśmy zarówno NCP, jak i Alelegę. Trzeba przypomnieć, że fundusze inwestycyjne często nie ujawniają w sprawozdaniach finansowych całości swoich aktywów. Sporo osób związanych ze światem sportu ręczyło za te osoby. Nie będę przytaczał nazwisk, ale to naprawdę znane osoby. Jedna z tych osób kontaktowała się nawet z naszym sztabem szkoleniowym i uwiarygadniała te osoby. Była to jednak jedyna oferta, która nie miała na celu przejęcia terenów. Inwestorów uwiarygadniali też niektórzy dziennikarze. Czy nawiązaliście kontakt z PZPN-em, czy są szanse na odzyskanie licencji? Wisłocki: - Jeśli chodzi o odwieszenie licencji, to pełnomocnictwo w tej materii uzyskał pan Leśnodorski. Ja sam rozmawiałem z panem Wachowskim, wiemy co musimy przedstawić, by Wisła ponownie miała licencję i co zrobić, by Wisła 7 lutego zagrała w Ekstraklasie. Robimy wszystko co w naszej mocy, by tak się stało. Pan Leśnodorski także mocno w to wierzy. Kto i dlaczego przyjął rezygnację Marzeny Sarapaty? Michlowicz: - Rezygnację otrzymaliśmy pocztą i wedle naszego statutu nie trzeba jej przyjmować, zgodnie ze statutem nie mogliśmy jej nie przyjąć. Zarząd nie podał się do dymisji przed, tylko po podpisaniu umowy z nowymi inwestorami. Gdy pojechaliśmy do Zurychu, Sarapata wciąż była prezesem zarządu. W mojej prywatnej opinii Sarapata nie jest wyłącznie odpowiedzialna za podpisanie tej umowy. Umowa była przygotowywana przez zewnętrzną kancelarię. - Uważam, że umowa była skonstruowana w poprawny sposób i nie z jej formuły wynikają nasze kłopoty. Jak pan ocenia rezygnację Marzeny Sarapaty? Michlowicz: - Nie jestem w stanie tego skomentować. Wisłocki: Musimy skoncentrować się na tym, by uratować spółkę. Będziemy w rozjazdach i będziemy starać się, by jak najszybciej opanować sytuację. Jest wiele osób, które są w stanie bezinteresownie pomóc. Czy któryś z panów ma kontakt z Sarapatą? Jakikolwiek? Michlowicz: - Nie. Skoro umowa została skonstruowana w poprawny sposób, to dlaczego osoba, która nie wpłaciła żadnych pieniędzy dostała akcje klubu, miejsce w zarządzie i dostęp do konta? Tak naprawdę jedynie składając obietnicę. Michlowicz: - Kancelaria przygotowujące umowę zwracały uwagę, że najlepiej akcje byłoby dać do depozytu do momentu wpłacenia pieniędzy, ale inwestorzy nie zgodzili się na to. Postawili sprawę jasno, chcieli dostać dokumenty przed wysłaniem pieniędzy. Nie byliśmy w stanie negocjować. Na co zostały przeznaczone pieniądze z dochodu na mecz z Lechem? Kwaśniewski: - Od 48 godzin jesteśmy w kontakcie z pracownikami spółki. Jeszcze nie dotarliśmy do danych, o które panowie pytają. Mamy spore ograniczenia czasowe. Dlaczego nie reagowaliście, gdy klub wpadał w długi? Dlaczego nie reagowała rada nadzorcza? Wisłocki: - Niestety nie otrzymywaliśmy dokładnych sprawozdań. To nie tak, że się nie interesowaliśmy. Michlowicz: - Jesteśmy właścicielem TS, który ma 15 sekcji. W naszym zarządzie był dokładny podział ról. Kwaśniewski: Kiedy przejęliśmy spółkę akcyjną, odpowiadali za nią pan Damian Dukat i Marzena Sarapata. Reszta zarządu odpowiadała za inne sekcje. Wisłocki: - Chciałbym, żebyśmy skupili się na tym, co możemy zrobić teraz. Na rozliczenie takich kwestii jeszcze przyjdzie czas. W jaki sposób kontaktowali się z wami przedstawiciele Hartlinga i Ly? Stoją na stanowisku, że to oni są właścicielem klubu. Jaką rolę pełniła przez ostatni miesiąc rada nadzorcza? Czy to prawda, że nie miała możliwości reagowania, bo pełnia władzy leżała w rękach Sarapaty? Michlowicz: - To nie miało znaczenia, że pani Sarapata przewodniczyła zarówno TS-owi i spółce. Było to zupełnie normalne. Rada nadzorcza była przez nas powołana. Na tę chwilę nie jesteśmy w stanie powiedzieć nic więcej. Jak zamierzacie rozmawiać z potencjalnymi nowymi inwestorami, skoro nie ma jasności, kto jest właścicielem klubu? Michlowicz: - Tak naprawdę nie jesteśmy w stanie stwierdzić, na jakim stanowisku stoją Hartling i Ly. Wiemy tylko tyle, ile przeczytaliśmy z medialnych wypowiedzi pana Pietrowskiego. Poza tym nikt nie kontaktował się z nami. Poza tym, że na chwilę pan Pietrowski był pełnomocnikiem, nie był on żadną stroną w negocjacjach. Wszystko co od niego wiemy, wiemy tak naprawdę z mediów. Wisłocki: - 2 stycznia zapytałem go SMS-em, czy jest możliwość spotkać się w Krakowie. Odpisał mi, że nie ma takiej możliwości. Wysłałem mu też screen z dowodem, że jedna z osób z jego kręgu łamie klauzule poufności. Michlowicz: - Pietrowski z kolei zarzucał nam złamanie tej klauzuli. W ogóle nie rozumieliśmy o co mu chodzi. Wisłocki: - Po spotkaniu w Zurychu umówiliśmy się, że teraz będzie cisza medialna. Z kolei następnego dnia pan Pietrowski był gwiazdą mediów. Co z nowym otwarciem? Co z waszymi powiązaniami z Sharksami? Dlaczego mamy wiedzieć, że nie rządzicie z przyzwoleniem ludzi z SKWK? Kwaśniewski: - To pytanie trzeba przede wszystkim zadać pracownikom TS-u. Oni najlepiej odpowiedzią, w jaki sposób pełnimy swoje obowiązki. Nie wiem dokładnie, jakiej deklaracji ode mnie pan oczekuje. Michlowicz: - Od 2013 roku SKWK dostawało złotówkę z każdego biletu, bo taka była umowa z tamtego okresu. Nie wiemy jednak, czy w czasie, gdy piłkarze nie dostawali pensje, zostały one wysyłane do SKWK. Nie mieliśmy czasu tego sprawdzić. Jak odzyskaliście dostęp do kont, skoro został on przekazany nowym inwestorom? Kwaśniewski: - Rzeczywiście pan Ly w poniedziałek udał się do banku, w którym spółka ma swoje konto, ale ani on, ani pan Pietrowski nie uzyskali dostępu do konta. Jeszcze dziś udamy się do banków, by zgodnie z prawem odzyskać dostęp do kont. Michlowicz: - Powołaliśmy nową radę nadzorczą. Przewodniczącym został pan Łukasz Przegon. Na jakiej podstawie dotychczasowy właściciel siłowni wszedł w jej posiadanie? Pani, która była jej właścicielem miała powiązanie ze środowiskiem Sharksów. Kwaśniewski: - Nie wiemy, na jakiej podstawie stwierdzono jej powiązania z takim środowiskiem. Obowiązuje nas tajemnica handlowa. Warto zaznaczyć, że nasze budynki są już stare i stawki za ich wynajem nie są wysokie. Wynika to z tego, co możemy zaproponować najemcy. Jakie działania może podjąć zarząd, by drużyna się nie rozleciała? 15 zawodników złożyło wezwania do zapłaty. Wisłocki: - Jesteśmy w kontakcie z zawodnikami. Wiem, że jest to bardzo trudne. Zawodnicy usłyszeli już wiele deklaracji i mam świadomość, że moje deklaracje już niewiele zmienią. Na razie z zawodnikami będzie komunikował się Bogusław Leśnodorski, które dostał od nas kilka pełnomocnictw. Czy panowie poczuwają się do odpowiedzialności za to w jakim miejscu jest Wisła? Nie ma wśród was pana Dukata i pani Sarapaty, ale nie padły żadne słowa przeprosin, czy żalu. Klub jest w dramatycznej sytuacji. Kwaśniewski: - Na początku konferencji Rafał Wisłocki powiedział, że wszyscy bierzemy odpowiedzialność za tę sytuację. Czy oczekuje pan, że każdy z nas po kolei będzie przepraszał? Michlowicz: - Trudno wskazać tu jednego winnego. Nie jesteśmy w tej chwili w stanie rozstrzygać o czyjejś winie. Wisłocki: - Ten dzień skończy się dla nas bardzo późno. Będziemy jechać jeszcze w wiele miejsc i rozmawiać z wieloma osobami. Na razie skupiamy się na tym, co jest zrobienia. Kwaśniewski: - Od początku był jasny podział ról. Spółką akcyjną i klubem piłkarskim zajmowali się pan Dukat i pani Sarapata.Czyli wpływy Sharksów w tej chwili są żadne?Kwaśniewski: - Ja ich nie dostrzegam.Umowa sprzedaży jest waszym zdaniem nieważna. Jaki sąd ma rozstrzygnąć to w razie wątpliwości?Michlowicz: - Nie chcemy wchodzić w szczegóły. Mamy informacje, by na razie nie publikować tamtej umowy i na razie jej nie publikujemy.Co się stało z akcjami? Będziecie próbowali je odzyskać?Michlowicz: - Opinie prawne jakie posiadamy wskazują, że w tej chwili nie jest to dla nas ważne.Próbowaliście skontaktować się z inwestorami, by zwrócili akcje?Michlowicz: - Zwróciliśmy się do nich oficjalnym pismem. Termin zwrotu upływa dzisiaj. Kancelaria przygotowała nam pismo, my podpisaliśmy je jako zarząd. Wezwaliśmy do oddania akcji, termin zwrotu upływa dziś. Jest to trudny temat do analizy.Dziś zostanie przedstawiona prezydentowi miasta sprawa pożyczki w zamian za zastaw terenów TS-u. Czy taka opcja was interesuje?Wisłocki: - Taka sytuacja nie jest możliwa.Michlowicz: - Mamy do czynienia z największym kryzysem w historii klubu. Wisłocki: - Chcielibyśmy usprawnić nasze działania, tak, by 7 lutego zagrać pierwszy wiosenny mecz w Ekstraklasie, a tydzień później rozegrać derby Krakowa.Czy Arkadiusz Głowacki wciąż jest dyrektorem sportowym klubu?Wisłocki: - Tak. Dementujemy to, że zrezygnował z pełnionej funkcji. Jestem w kontakcie przede wszystkim z trenerem Stolarczykiem. Jakie kwoty musiałby wyłożyć nowy inwestor, by uratować Wisłę?Wisłocki: - Ciężko nam to ocenić. Tak naprawdę wszystko będzie uzależnione od tego, czy uda się zawrzeć jakieś ugody. WG