Zarząd zwrócił uwagę na okoliczności, w jakich Marzena S.-C. i ówczesny wiceprezes Wisły SA Damian D. dostali podwyżkę. Chodzi o decyzję z lutego 2017 r., gdy Rada Nadzorcza, pod przewodnictwem Tadeusza C. zatwierdziła podwyżkę zarobków pani prezes z 8 tys. zł netto do 36 tys. zł netto (45 tys. zł brutto). Skandaliczne było nie tylko to, że Marzena S.-C. dawała sama sobie podwyżkę, gdyż szefowała nie tylko Wiśle SA, ale też będącemu jej właścicielem Towarzystwu Sportowemu Wisła. Zdaniem dzisiejszych władz Wisły SA przyznanie podwyżki nastąpiło z naruszeniem kodeksu spółek handlowych i nie powinno wcale obowiązywać. Mianowicie, w momencie podjęcia uchwały o podwyżce dla zarządu spółki Rada Nadzorcza funkcjonowała w niekompletnym, dwuosobowym składzie, a powinna zawierać co najmniej trzech członków. Skąd ten błąd byłych władz klubu? Wszystko przez to, że w momencie przejścia do zarządu spółki, z jej Rady Nadzorczej odszedł Damian D. i grono to pozostawało niekompletne.Damian D. wszedł do zarządu Wisły SA w sierpniu 2016 r., gdy spółkę odbito z rąk Jakuba M., a w styczniu 2017 r. został wiceprezesem. Z pracy w zarządzie zrezygnował w lipcu 2018 r., jak to na piśmie uzasadnił, "kierując się troską ukochanego klubu". Tymczasem od lutego 2017 r. do lipca 2018 r. (w wypadku Damiana D.) lub do końca 2018 r. (w wypadku Marzeny S.-C.) zarząd wypłacił sobie znacznie podwyższone pobory, narażając w ten sposób na poważny uszczerbek spółkę. Na koniec roku 2018 zaległości płacowe wobec piłkarzy sięgały pół roku, a wobec prezes Marzeny S.-C. - półtora miesiąca. Taka była w Wiśle solidarność między zarządem a pracownikami. Dzisiejsi sternicy Wisły SA żądają od Marzeny S.-C. i Damiana D. zwrotu nielegalnie wypłaconych 500 tys. zł. Prokuratura szacuje, że w licząc razem ze środkami, które Wisła straciła przez odejścia piłkarzy, którym zalegała z pensjami, klub stracił, za rządów Marzeny S.-C. nawet około 10 mln zł. Licząc bez utraconych w ten sposób zawodników, zarząd byłej prezes naraził klub na stratę siedmiu milionów złotych. Obecne władze Wisły SA liczą na to, że odzyskają chociaż część tej sumy. Większość wysiłków dzisiejszych ratowników klubu, na czele z Kubą Błaszczykowskim, sprowadza się do spłaty długów, zaciągniętych przez zarząd S.-C. i wcześniejszy. W wyprowadzanie pieniędzy z klubu w latach 2016-2018 zamieszana była także żona gangstera Grzegorza Z. pseudonim "Zielak" - Anna M.-Z., której firma miała specyfikę "praktyka pielęgniarek i położnych". Jak ujawnił Szymon Jadczak z TVN24, nie przeszkadzało jej to jednak pobrać z Wisły, na mocy umowy podpisanej m.in. przez prezes S.-C., 824 tys. zł. Tytułem "doradztwa marketingowego" i "pośrednictwa przy pozyskaniu sponsora". To pokazuje, że jeśli "kibic" kocha klub, to potrafi go doprowadzić niemal do śmierci. Poznańska prokuratura zbadała też fakt wypłacenia przedstawicielom Stowarzyszenia Kibiców Wisły Kraków 40 tys. zł w gotówce, z dochodów za rozegrany 21 grudnia 2018 r. mecz z Lechem. Prezes S.-C. zadysponowała przekazanie kibicom tej kwoty w gotówce, gdyż nie była już władna wykonać przelewu, w związku z faktem, iż dzień wcześniej przekazała wszystkie akcje spółki Vannie Ly i Matsowi Hartlingowi. Sterniczka Wisły wykorzystała to, że miasto odroczyło płatność 123 tys. zł za wynajęcie stadionu na termin po rozegraniu meczu. Wcześniej, gdy piętrzyły się trudności z płaceniem za wynajem areny, klub musiał przelewać pieniądze z góry, przed rozegraniem meczu. Ratownicy Wisły wiele rzeczy w klubie postawili na nogach. Chociażby to, że doprowadzili do zmiany statutu spółki. W myśl nowego, wynagrodzenie członków RN obniżono z 3 tys. zł do 500 zł miesięcznie, a wszyscy członkowie nowej Rady przekazują zarobione w niej środki na Akademię Piłkarską, prowadzoną przez TS Wisła Kraków. Od 20 maja 2019 r. w Radzie Nadzorczej zasiadają: Jarosław Michał Królewski, Dawid Błaszczykowski (starszy brat Kuby) i Tomasz Jażdżyński.MiBi