Krakowianie wahają się czy dopełnić formalności związanych z zatrudnieniem Turgemana w związku z kontuzją, jakiej doznał 14 lipca w wyjazdowym starciu z Zagłębiem Lubin, które wiślacy przegrali 1-3, a Izraelczyk zdobył honorową bramkę. Podczas sprintu Alon poczuł ból w mięśniu dwugłowym i został zniesiony na noszach. Sam zawodnik i jego menedżer Gilad Katzav twierdzą, że za miesiąc piłkarz będzie gotowy do gry. Sztab medyczny Wisły obawia się, że leczenie może potrwać aż cztery miesiące, co by oznaczało, że Alon nie wspomógłby zespołu w rundzie jesiennej, a to znacząco podnosi ryzyko transferu. Sprawę pogarsza fakt, że po powrocie do Izraela Turgeman nie może przejść profesjonalnej diagnozy urazu, gdyż - jako przybysz z zagranicy - musi przejść dwutygodniową kwarantannę. - Alon czuje się w Wiśle znakomicie i bardzo chce zostać w Wiśle na kolejny sezon. Alonowi podoba się wszystko. Klub, ale i miasto. Ma już w Krakowie wielu przyjaciół, powtarzam, on bardzo chce zostać w Wiśle - powiedział Piotrowi Koźmińskiemu z Superexpresu Gilad Katzav. Wisła czeka na ostateczny werdykt, ale jednocześnie stara się też zatrudnić napastnika z Czarnogóry Fatosa Beciraja, który dziś przechodzi testy medyczne. W razie niepomyślnych wyników badań Turgemana klub nie chce zostać na lodzie przed nowym sezonem. MiBi