Fenomen Wisły Kraków z trzema wielkimi kołami ratunkowymi Jakuba Błaszczykowskiego. Tomasza Jażdżyńskiego i Jarosława Królewskiego nie przestaje zachwycać. Sprawili, że w kryzysie pandemii prawie dziewięć tysięcy sympatyków rzuciło swoje koła, zakupując akcji klubu na kwotę 3,086 miliona złotych. Czy podobna szczodrość byłaby możliwa w innym polskim klubie? To druga emisja walorów. Nieco ponad rok temu "Biała Gwiazda" sprzedała ich za cztery miliony. Ktoś powie: "Nic wielkiego?" Będzie w błędzie, jeśli przypomni sobie fakt z grudnia 2018 r., gdy ówczesna prezes Wisły Marzena S.-C., zamiast zapłacić za wynajęcie areny, pieniądze z meczu z Lechem w reklamówce przekazywała stowarzyszeniu tzw. kibiców. Pojawienie się w klubie Kuby uwiarygodniło akcję ratunkową z początku 2019 r. Teraz nikomu, kto łoży na "Białą Gwiazdę" poprzez zakup akcji, biletów, karnetów, pamiątek, wirtualnych biletów ręka nie zadrży w obawie, że te środki zostaną źle spożytkowane. Sześć mln złotych zysku netto i ogólny spadek wymagalnych zobowiązań o ponad 14 mln złotych - taki był wynik finansowy ratowników po pierwszym roku akcji. Przy Reymonta każdy ma świadomość, że gdyby koronawirus nie zaatakował społeczeństwa, to w drugiej emisji rozeszłyby się wszystkie akcje, a więc klub zebrałby kolejne cztery miliony zł. Siła brandu, jakim jest Wisła była widoczna także w momencie, gdy klub ogłosił sprzedaż wirtualnych biletów na mecz z Legią. Choć ten krok pokrywał się w czasie ze sprzedażą akcji, w ciągu tygodnia na konto "Białej Gwiazdy" wpłynęło 200 tys. zł! Dla porównania, inny klub PKO Ekstraklasy, będący znacznie wyżej w tabeli, prawie miesiąc wysilał się, by uzyskać z wirtualnych biletów 40 tys. zł.