Trafiając do Wisły z AC Ajaccio, Videmont podpisał z klubem półtoraroczny kontrakt z opcją przedłużenia o dwa lata. Z planów związania się na dłużej z krakowskim klubem jednak nic nie wyszło i Francuz, w nieciekawych okolicznościach (m.in. publicznie upominał się o zaległe pieniądze, za co trener Kiko Ramirez odsunął go od zespołu), opuścił Ekstraklasę. W tym czasie zdążył rozegrać zaledwie osiem meczów i zapisał na swoim koncie trzy asysty. Z Krakowa ten potrafiący grać obiema nogami ofensywny pomocnik nie trafił do mocnego klubu, ale przejście do AFC Tubize okazało się strzałem w dziesiątkę. Na zapleczu belgijskiej elity przez dwa sezony piłkarz się odbudował (49 występów i 5 goli), po czym przed rokiem trafił do Żalgirisu Wilno.Wybór litewskiego klubu również był trafiony i Videmont wyrósł na czołowego gracza tamtejszej ekstraklasy. Piłkarz zewsząd zbiera pochwały i strzela coraz więcej goli. W minionym sezonie A Lyga urodzony w Marsylii 27-latek wystąpił w 18 meczach i zdobył 8 bramek. Okazuje się jednak, że piłkarz bardzo sympatycznie wspomina swój krótki i burzliwy okres gry w Krakowie. A przede wszystkim z rozrzewnieniem opowiada o tym, dlaczego w ogóle zdecydował się przyjąć ofertę "Białej Gwiazdy". - Kiedy byłem w dobrej formie w Ajaccio, menedżer przesłał mi film z fanami Wisły. To mi wystarczyło i dlatego postanowiłem pojechać. Byłem tam traktowany, jako bardzo sławny gracz, z czym czułem się dziwnie. Zainteresowanie moją osobą było dla mnie nowe, a trochę mnie zszokowało, gdy moje zdjęcie, które wrzuciłem na Instagrama, ukazało się w gazecie - opowiedział Videmont w wywiadzie dla respublika.lt, który odbija się sporym echem. Art