Jak mówi Kasperczak, odpowiedzialność należy w pierwszym rzędzie do klubu, ale "bardzo dużą odpowiedzialność ma także Komisja Licencyjna". - Nikt mi nie powie, że kłopoty Wisły zaczęły się wczoraj. To trwało już dość długo i nie wiem, w jaki sposób Komisja godziła się na to, by klub kontynuował grę w Ekstraklasie. Znając polską piłkę, myślę, że wiele klubów jest w podobnej sytuacji. To wydaje się niemożliwe, żeby z takimi długami, Wisła mogła otrzymać licencję - mówi polski trener w rozmowie z portalem polskieradio24.pl. Dlatego podkreśla, że największe błędy popełniali działacze po odejściu z klubu Bogusława Cupiała (w 2016 roku), ale "trzeba zwrócić uwagę na brak kontroli Polskiego Związku Piłki Nożnej, z Komisją Licencyjną na czele, nad klubem". Jego zdaniem, "po wybuchu takiej bomby jak ta w Wiśle, PZPN wraz z Komisją chcą usprawiedliwić, że wcześniej popełniono błąd i przyznawano licencję". - Nie wierzę w to, że do takiej sytuacji w klubie doprowadzono w parę miesięcy. Myślę, że Komisja Licencyjna próbuje ratować wizerunek. To nienormalne, żeby taki organ nie wiedział, że w danym klubie nie ma pieniędzy na wypłaty... Od czego jest ta Komisja? Od sprawdzania i kontrolowania zarządzania finansowego klubu - uważa Kasperczak. Odnosi się też do wpływów, jakie mają w klubie osoby związane z wiślackim stowarzyszeniem kibiców. - Gdy prezesem był Jacek Bednarz, chciał walczyć z tym środowiskiem, niestety, nie dał rady i został zwolniony. Wówczas relacje w stosunku do kibiców czy Towarzystwa Sportowego zmieniły się. Z czasem kibice dostali władze i zaczęli uzgadniać zarządzenie w swoim gronie - mówi trzykrotny zdobywca mistrzostwa Polski. O Kubie Błaszczykowskim Henryk Kasperczak mówi, że "kocha Kraków i ten klub, więc chce próbować, bo widzi szansę dobrej gry". ZZ