Michał Białoński, Interia: Proszę opowiedzieć, jak radzisz sobie w dobie koronawirusa, gdy treningi zespołowe i mecze zostały odwołane? Podejrzewam, że sytuacja jest pewnie trudna i to pod każdym względem, także tym mentalnym. Gieorgij Żukow, pomocnik Wisły Kraków:- Tak, zgadzam się. Jest ciężko, ale nic na to nie poradzimy. Siedzimy ciągle w domu. Przed domem staram się biegać, inne ćwiczenia wykonuję także w domu. Takie są zalecenia i trzeba się do nich stosować. Siedzę więc w domu, a oprócz ćwiczeń, czas umilam sobie oglądaniem filmów. Powiedz proszę, ile kilometrów przebiegłeś dzisiaj? - Szczerze mówiąc, nawet nie śledzę tego, więc nie wiem. Spoglądam tylko na czas, biegam po 40 minut dziennie. Nie nudzisz się w domu? Mieszkasz sam, czy z rodziną, przyjaciółką? - Mieszkam w Krakowie z żoną. A co z resztą rodziny? Na pewno o niej myślisz. Gdzie ona jest, w Rosji czy w Belgii? - Wszystko u nich w porządku. Są w Belgii, ale też siedzą w domu. Młodszy brat nie chodzi do szkoły, a mama z tatą nie chodzą do pracy. Podobnie jak ja. Nigdzie się nie wybieram, przecież granice są pozamykane. Widzę, że Belgię koronawirus bardziej zaatakował niż Polskę. U nas chorych jest około 700, a w mniejszej Belgii blisko cztery tysiące. - Faktycznie, w Belgii mają ciut trudniej widocznie. W Polsce choruje blisko 700 osób, w Belgii prawie cztery tysiące, spośród których 88 osób zmarło. W Kazachstanie sytuacja jest lepsza - niewiele ponad 60 chorych. Widać, że im bardziej na wschód, tym lepsza sytuacja z koronawirusem. Masz jakąś rodzinę, znajomych w Kazachstanie, czy wszyscy w Belgii? - Mam rówieśników w Kazachstanie. Zagrałeś już sześć meczów w Wiśle, 510 minut. Jakie odnosisz wrażenia na temat ligi, na temat poziomu Wisły. Wszyscy są zadowoleni z tego, jak graliście w tym roku. Gdyby stworzyć tabelę z sześciu meczów rozegranych w 2020 roku, to Wisła Kraków jest najlepsza w Polsce! Zdobyła nawet więcej punktów niż lider Legia Warszawa. - Faktycznie, te mecze nam wyszły. Po Nowym Roku zrobiliśmy dobre przygotowania, ale według mnie, najważniejsze jest to, że pokazaliśmy ducha zespołu. Wcale nie jest nam łatwo. Nie mamy tak szerokiej ławki, a cały czas dotykają nas zdarzają się kontuzje i inne problemy, więc nie było łatwo, ale udało się zdobyć sporo punktów, jak na nasze możliwości. Faktycznie przygotowania fizyczne wyszły wam znakomicie, gdyż nie tylko dobrze punktujecie, ale też w statystyce pokonanych kilometrów poprawiliście się znacznie w porównaniu do tego, co było jesienią. Powoli w tym maratonie, jeśli chodzi o pokonany dystans, zbliżacie się do ligowej czołówki, czyli Rakowa, ŁKS-u i Górnika. - To oczywiście ważne, ale w piłce to nie jest najważniejsze. Nie sądzę, że wygrywamy dlatego, że więcej biegamy. W piłce decydują inne czynniki, epizody. Oczywiście, u nas wszystkich skuteczność gry jest dosyć duża i to nas cieszy. Rozumiemy to, że jesteśmy jedną drużyną, staramy się wspierać jeden drugiego i dlatego zawsze pokonujemy duże dystanse. Mamy świadomość, że nie mamy w szatni Messiego, ani Ronaldo. Dlatego musimy bazować na bardzo dobrej, zespołowej grze. To dobre podejście. Na pewno słyszałeś, że w opinii nie tylko kibiców, ale też ekspertów, jesteś największą niespodzianką, odkryciem rundy wiosennej nie tylko w Wiśle, ale w całej Ekstraklasie. Jak się czujesz, słysząc takie głosy i opinie? - Spokojnie, czas jeszcze pokaże. Rozegraliśmy dopiero sześć meczów. Oczywiście zawsze robi się przyjemnie, gdy ludzie doceniają twoją pracę, ale muszę jeszcze sporo udowodnić, na co mnie stać. Sześć meczów, to praktycznie nic! Jeśli utrzymam taką grę na przestrzeni całego sezonu, to powiem, że jestem zuchem, ale teraz na to za wcześnie. W piłce wszystko może się zdarzyć: tak samo szybko jak poszedłeś do góry, możesz spaść na dół. Dlatego trzeba pracować i nie osiadać na laurach. Na pewno dla kibiców Wisły najważniejszym zwycięstwem są derby z Cracovią, którą pokonaliście 2-0. A dla ciebie który z minionych sześciu meczów był wyjątkowy, najważniejszy? Z którego jesteś najbardziej dumny? - Hmm, Mówiąc szczerze, najbardziej mi się spodobało zwycięstwo nad Jagiellonią. Bardzo przyjemnie było mi grać na własnym stadionie, przed naszymi kibicami. Na dodatek w tym meczu, od pierwszej do ostatniej minuty dominowaliśmy, byliśmy lepsi na boisku. To był mój pierwszy mecz w barwach Wisły, byłem pod wielkim wrażeniem, to było silne uczucie, które zapamiętam na bardzo długo, może nawet na całe życie. To była dla mnie wyjątkowa chwila: pierwszy mecz w barwach Wisły, na dodatek w domu, jeszcze wygrywasz go 3-0 przeciw mocnemu rywalowi, jakim jest Jagiellonia. Faktycznie, Jagiellonia chciała się bić o mistrzostwo Polski. - Tak. Derby z Cracovią to bardzo ważny mecz dla kibiców, ale sama nasza gra bardzo mi się spodobała w meczu z Jagiellonią. Wracając do derbów, to agresja ze strony kibiców Cracovii była dla ciebie zaskakująca? Nawet została rzucona butelka z trybun, przez kibica "Pasów" i trafiła Kubę Błaszczykowskiego, na szczęście nic się nie stało. Zresztą ten niesforny kibic został rozpoznany i zatrzymany. Ta atmosfera derbów była dla ciebie dziwna, nieoczekiwana? - To zawsze dobre zjawisko, gdy dochodzi do takiej ostrej rywalizacji między drużynami z jednego miasta. Na tym polegają derby. Piłka nożna to sport, piękna rzecz, więc należy w nim przestrzegać granic dobrego zachowania. Rzucane butelki to niebezpieczna rzecz. A ważne przecież, by nikt nie poniósł szwanku na zdrowiu. Gdy zauważyłeś butelkę rzuconą z trybun poczułeś, że robi niebezpiecznie? Czy wręcz przeciwnie, było przekonanie: "Jesteśmy drużyną piłkarzy i nam nie może się stać nic złego?" - Mówiąc szczerze, nie odniosłem takiego wrażenia, że oto teraz będą wszyscy w nas rzucać czym popadnie. Oczywiście zrobiło się nieprzyjemnie. Rywalizacja była ostra, czuło się, że kibice są przeciwni nam, wspierali przecież swój zespół, ale to piłka nożna, to coś normalnego. Uważam, że zasadniczo nic złego się nie stało, bo nikt nie ucierpiał. Gdy dowiedziałeś się, że kibice Wisły nie będą mogli wejść na derby, bo tak postanowiły władze Cracovii, zmartwiłeś się? Dla ciebie było istotne, aby kibice Wisły mogli wejść na tak ważny mecz, jakim są derby? - Wiedziałem już wcześniej, że nasi kibice nie zostaną wpuszczeni na stadion, więc specjalnie nie roztrząsałem tej sytuacji. Po prostu wiedziałem, że naszych fanów nie będzie. Byliśmy na to przygotowani, że żadnego wsparcia nie będzie. Dlatego nic strasznego w tym nie widziałem. Było bardzo przyjemnie, gdy nasi kibice, których nie wpuszczono na derby, przywitali nas na ulicy, przed naszym stadionem, fetowali zwycięstwo. Ostatecznie się okazało, że wprawdzie po meczu, ale mieliśmy to wsparcie. To powitanie było dla was wszystkich niespodzianką? Widziałem że na Reymonta zebrało się kilkuset fanów, przy pomocy flar i rac sporządzili wam kondukt powitalny. - To była miła niespodzianka. Przecież było bardzo późno, dochodziła północ. Było nam bardzo miło, że przyszli ludzie z sercami na dłoniach, pokazali jak przeżywają nasze mecze. Wspaniałe ich zachowanie, należy się szacunek. Stajesz się idolem dla kibiców Wisły. Gdy spacerujesz po Krakowie, chodzisz po sklepach, czy restauracjach spotykasz się z przejawami sympatii? Ludzie proszą: "Grigorij, czy można zrobić sobie z tobą zdjęcie?" "Można prosić o autograf"? Są takie reakcje? - Kilka razy coś takiego się zdarzyło. Ogólnie jednak chodzę po mieście spokojnie. Może ludzie mnie rozpoznają, a jeśli już poznają, to widocznie szanują czas i życie prywatne nas piłkarzy. Jesteś już w Krakowie ponad pięć miesięcy. Jak ci się tu podoba? - Bardzo mi się podoba. Polska to dla mnie nowy kraj, a ja bardzo lubię poznawać świat. Nie boję się opuszczać domu, z radością przyjechałem do Polski i jak na razie mam same dobre wrażenia. Ludzie są dobrzy, przyjaźni, wszyscy mnie dobrze przyjęli, a Kraków to piękne, historyczne miasto. Duże. Jest w nim wszystko, co trzeba. Wspaniała polska kuchnia. Macie też bardzo dobry klimat. Na przykład deszcz pada znacznie rzadziej niż na przykład w Belgii. Ogólnie, w Polsce żyje się dobrze, spokojnie, liga też jest dobra: gdziekolwiek byś nie pojechał, na stadionach jest sporo kibiców, a i drużyny są na dobrym poziomie. Dla piłkarza Polska to idealne miejsce. Dla rozwoju kariery? - Dokładnie. Proszę opowiedz dokładniej o tym, co z polskiej kuchni przypadło ci do gustu najbardziej? - Najbardziej mi smakują pierogi. Ruskie, z serem czy z mięsem? - Z mięsem, szczególnie te podsmażane. Bardzo też lubię zapiekanki. Z dobrych zapiekanek słynie Kazimierz. Podobno są tam najlepsze na świecie, na Placu Nowym? - Dokładnie, byłem tam. Są przepyszne. Podkreślam, wszystko w Polsce mi się podoba.