Justyna Krupa, Interia: Kto przekonał pana do przejścia do Wisły? Aschraf El Mahdioui: Maciej Bałaziński rozmawiał na mój temat z moim agentem. Jemu i innym działaczom "Białej Gwiazdy" spodobałem się jako piłkarz. Wiem, że Wisła to duży klub, więc nie był to dla mnie trudny wybór. Rozmawiałem na ten temat również z rodziną i przyjaciółmi, wszyscy doradzali mi przenosiny do Krakowa, oceniali, że to dobry krok. Mam nadzieję, że zaczyna się dla mnie dobry czas w Wiśle. Uczył się pan futbolowego fachu m.in. w Ajaxie Amsterdam, a to miejsce znane ze świetnego szkolenia młodych graczy. Grał pan w drużynach młodzieżowych amsterdamskiego klubu z takimi późniejszymi gwiazdami futbolu jak Frenkie de Jong, Matthijs de Ligt czy Donny van de Beek. Już wtedy robili wrażenie? - Rzeczywiście, teraz to wielcy piłkarze. Świetnie wspominam czas spędzony w Ajaxie. To fakt, że w klubie było w tamtym okresie bardzo wielu utalentowanych zawodników. To było wspaniałe doświadczenie. Czasem była szansa podpatrzeć u wspomnianych piłkarzy jakieś fajne zagranie, czy manewr bez piłki. Można się było sporo uczyć na co dzień, tym bardziej, że poziom treningów w Amsterdamie też był bardzo wysoki. Ma pan z tymi graczami wciąż jakiś kontakt, czy teraz to jednak zbyt wielkie tuzy światowego futbolu, żeby tak po prostu sobie z nimi pogadać od czasu do czasu? - Tak na co dzień nie mam teraz z nimi kontaktu. Ale to bardzo w porządku ludzie. Wiem, że gdybym teraz napisał do któregoś z nich wiadomość, to odpowiedzieliby bez problemu. To byli zawsze bardzo skromni faceci, to w nich bardzo cenię. Życzę im wszystkiego, co najlepsze w ich karierach, bo to świetne osoby. Ostatnio głośno było z powodu wywiadu de Ligta, który przyznał, że nosi się skromnie, nie lubi markowych i drogich ciuchów, tymczasem w Juventusie bywa z tego powodu nawet obiektem żartów. Może po prostu w Ajaxie tak wychowuje się młodych graczy - tak, aby nie uderzyła im do głowy ewentualna sława. - Też czytałem ten wywiad. To wiele o nim mówi, o jego skromności. I o tym, że stara się twardo stąpać po ziemi. Unika zachowań, które u wielu piłkarzy są dość częste. To fakt, że w Ajaxie panuje taka kultura szacunku do drugiego człowieka, promuje się skromność. Oczywiście, to nie jest tak, że młodym piłkarzom w Ajaxie mówi się, jak się mają ubierać. Ale wymaga się dobrego zachowania, szacunku do kolegów, respektowania pewnych norm. To bardzo słuszne, moim zdaniem. Ponoć na poziomie szkolenia w Ajaxie ogromny nacisk kładzie się na to, by juniorskie zespoły grały według tych samych założeń, co pierwsza drużyna. - Tak, drużyny młodzieżowe, czy generalnie drużyny z młodszych roczników w Ajaxie mają grać dokładnie według tej samej wizji gry, co pierwszy zespół. I podobnie, jak pierwsza drużyna, mają grać ofensywnie, dbać o wysoki procent posiadania piłki i o to, by wcześnie, błyskawicznie odbierać futbolówkę rywalom. Cały klub jest budowany w oparciu o tę samą filozofię i to jest bardzo słuszne. Wiele innych klubów stara się zresztą kopiować rozwiązania Ajaxu. Na Słowacji, w AS Trencin, miał pan okazję poznać inną futbolową kulturę. Spodziewa się pan, że bardziej podobną do tego, co zastanie pan w Polsce? - Szczerze mówiąc, nie sądzę, by było zbyt wiele podobieństw. Na Słowacji futbol nie jest specjalnie popularny. Tam ludzie pasjonują się przede wszystkim hokejem. Myślę, że piłka nożna w Polsce przyciąga więcej ludzi, więcej ludzi interesuje. Myślę, że lepiej grać na wyższym poziomie, a uważam, że w Polsce poziom ligi jest wyższy. Mam nadzieję, że uda mi się w Ekstraklasie pokazać moją jakość. Na Słowacji miał pan jednak okazję rywalizować w europejskich pucharach, co na pewno było sporym plusem. Zagrał pan m.in. przeciwko Górnikowi Zabrze, pański Trencin wysoko wówczas ograł zabrzan. - Pamiętam ten dwumecz. Nie było łatwo, ale awansowaliśmy dalej. Pamiętam doskonale bardzo głośny doping fanów z Zabrza podczas tej rywalizacji. To właśnie ich doping szczególnie zapamiętałem z tego pojedynku. W Ajaxie z kolei rywalizował pan w Europie, ale w ramach rozgrywek Ligi Młodzieżowej UEFA. Mimo młodego wieku, na pewno zebrał pan wtedy ciekawe doświadczenia, bo graliście przeciwko Barcelonie U-19 czy przeciwko młodym graczom Chelsea, wówczas m.in. z Tammym Abrahamem w składzie. - To były bardzo dobre spotkania, ciekawe, na naprawdę wysokim poziomie. Świetne doświadczenie. Kto wie, może w przyszłości znów będzie mi dane rywalizować na poziomie europejskim. Na pewno awans do europejskich pucharów jest jednym z naszych pragnień, jeśli chodzi o Wisłę. Chcemy zajść z tą drużyną najwyżej, jak się da. Mam nadzieję, że czeka nas świetny sezon w Krakowie. Jest pan nominalnym defensywnym pomocnikiem, typową "szóstką". A bywał pan wcześniej ustawiany bardziej ofensywnie? - Nie, od kiedy pamiętam grałem jako defensywny pomocnik. Ta pozycja najbardziej mi odpowiada. Miał pan jakichś piłkarskich idoli, których pan podpatrywał, kopiował w młodości? - Idoli może nie, ale lubiłem śledzić zagrania i sposób gry Sergio Busquetsa, a także Miralema Pjanicia. Miał pan już okazję nieco się poznać z zespołem Wisły? - Oglądałem niektóre mecze Wisły w końcówce sezonu. Trochę już zdążyłem się więc zapoznać z tym, jak funkcjonuje zespół. Wcześniej znałem jedynie Jakuba Błaszczykowskiego, z racji jego kariery w Bundeslidze, gdzie jest bardzo popularny. Jesteśmy dobrą drużyną i mam nadzieję, że kolejny sezon będzie tylko lepszy dla Wisły. Wyjazd na wakacje już pan zaliczył, czy jeszcze jakiś wypad przed panem? - Urlop już właściwie za mną, spędzałem trochę czasu z rodziną w Holandii. A potem już wracam do Krakowa. Na razie nie zdążyłem specjalnie poznać tego miasta, bo krótko tam byłem, więc liczę na to, że uda się następnym razem. Rozmawiała: Justyna Krupa