Szczegóły z Ekstraklasy! Sprawdź!Typuj wyniki naszej ligi za darmo i porównaj się z ekspertami!Interia: Co się stało, że tak słabo wyglądaliście w meczu z Lechią Gdańsk? Byliście zmęczeni po przygotowaniach? Wilde-Donald Guerrier, piłkarz Wisły: Taki jest futbol. Zdarza się przegrywać, a na tej porażce nie zaważyły z pewnością przygotowania, tylko sprawy piłkarskie. Popełniasz błąd i tracisz gola, na którego nie znajdujesz odpowiedzi. Tak właśnie z nami było w Gdańsku. - Jedyne co mogę powiedzieć, to poczekajcie do piątku, musimy wygrać z Pogonią! Co możesz powiedzieć o waszym najbliższym rywalu? - Znam ten zespół. W minionym sezonie strzeliłem mu gola, gdy u siebie wygraliśmy 5-0. Pogoń to dobry zespół, ale to my gramy u siebie, więc powiem: (Donald przeszedł na język polski - przyp. red.) "tylko Wisła!". Jak się czujesz po przygotowaniach? - Jestem w pełni przygotowany do gry w pierwszym składzie, ale to, czy się w nim znajdę, w pełni zależy od bossa, trenera Smudy. Jeśli usłyszę od niego: "Donald, wchodzisz i grasz", zrobię to i dam z siebie dwieście procent! W przeciwnym razie będę czekał na ławce na swój czas. Po przyjeździe do Polski strzeliłeś cztery gole w pierwszych 11 meczach, w jakich grałeś. Jak na skrzydłowego, czy lewego obrońcę, to było nieźle, a nawet dobrze. Dlaczego później nie byłeś już tak efektywny? - Po pierwsze, zapomniał pan, że byłem kontuzjowany i to dwa razy. Dlatego w obecnym sezonie mam dopiero jednego gola na koncie. Po powrocie z leczenia kontuzji strzeliłem gola Lechowi Poznań, po czym znowu dopadł mnie kolejny uraz. W ten sposób wystąpiłem raptem w pięciu meczach ligowych jesienią (tak naprawdę było ich 12 - przyp. red.), więc nie rozumiem, dlaczego ludzie mają do mnie pretensje. Proszę mnie zrozumieć - kontuzje wybiły mnie z rytmu, przez nie tylko dwa razy grałem w pierwszym składzie i trzy razy jeszcze wszedłem z ławki. - Najważniejsze, że kontuzje mam za sobą, czuję się dobrze, jestem przygotowany do gry. Dla Ciebie runda rewanżowa jest gorsza, gdy na początku trzeba grać w zimnie, czasem przy padającym śniegu? - To nie ma żadnego znaczenia. Jeśli już tu jestem, to mam wykonywać swoje zadania najlepiej jak potrafię, bez względu na warunki atmosferyczne. Nieważne czy pada deszcz, śnieg, czy wieje. Mam robić swoje. To tak jakbyś był pływakiem i zapominał jak się pływa w zimnej wodzie. Co powiesz na transfer Urugwajczyka Jeana Barrientosa? - Oczywiście, że jestem zadowolony z tego, że jest dodatkowa para rąk i nóg, aby ciągnąć ten statek we właściwym kierunku. Spodziewam się, że na boisku będzie dawał z siebie wszystko, tak jak my to robiliśmy i robimy. - Witamy go gorąco i serdecznie, robimy wszystko, by czuł się jak w domu. Jesteś jego przewodnikiem i tłumaczem. Jak sobie z tym radzisz? - Bez problemu. Język hiszpański jest dla Jeana ojczystym, a i ja w tym języku lepiej się porozumiewam niż po angielsku. Gdy miałem osiem lat, do mojego miasta Port-au-Prince przyjeżdżało sporo ludzi z Santo Domingo, w poszukiwaniu pracy. Od nich uczyłem się hiszpańskiego i to między innymi dzięki temu mój hiszpański jest lepszy niż angielski. Rozmawiał: Michał Białoński