W XXI wieku jako pierwszy na listę zachowań niecodziennych wpisał się Wojciech Stawowy. Trener Cracovii przed meczem z Wisłą w 2006 r. puścił piłkarzom ekranizację "Krzyżaków". Mieli oglądać sceny batalistyczne, zagrzewać się do boju, a przede wszystkim przekonać się, że można zwyciężać w wielkich bitwach wcale nie będąc faworytem. Jaki był efekt? Cracovia poległa przy Reymonta 0-3, a ponad 10 tysięcy ludzi skandowało w stronę Stawowego szydercze: "Jagiełło, Jagiełło!". Ciekawie jest także zaraz po meczach. Trenerzy myślami są jeszcze na murawie, na spotkanie z dziennikarzami czasem przychodzą cali w nerwach. Jednak zdarzają się też tacy, którzy teorie na wypadek porażki przygotowują dużo wcześniej. Bo nie chce nam się wierzyć, że trener Tomasz Kafarski wpadł na to z minuty na minutę. Jego Cracovia w 2012 r. przegrała przy Reymonta 0-1. To był gwóźdź do trumny - z głośników poleciała piosenka "Time to say goodbye", bo Cracovia zakopała się na ostatnim miejscu w tabeli i przed spadkiem nie było już dla niej ratunku. Tak się wydawało wszystkim, ale nie trenerowi Kafarskiemu. - Cracovia jeszcze nie spadła z ekstraklasy. To, że jesteśmy na ostatnim miejscu o niczym nie świadczy. Na utrzymanie nie ma szans, ale jeszcze nie spadliśmy. Musi nastąpić podsumowanie ligi i wiele innych rzeczy. Chodzą różne pogłoski. Możliwe, że nie wszyscy dostaną licencje, albo liga zostanie rozszerzona. Być może Cracovia zagra w przyszłym roku w ekstraklasie - wypalił Kafarski, ale zrobił to w bardzo niefortunnym momencie, bo już sezon wcześniej środowisko nabijało się z Cracovii, gdyż utrzymała się przy zielonym stoliku (licencji nie otrzymał ŁKS). Wirus niecodziennych zachowań dotarł też na drugą stronę Błoń. Robert Maaskant i tak już nie miał dobrej passy u właściciela Wisły Bogusława Cupiała, a na domiar złego właśnie przegrał na Cracovii 0-1. Gdy jednak został zapytany jak widzi swoją przyszłość w Wiśle, odparł: - Myślę, że będzie fantastyczna. Podpiszę kontrakt na kolejne trzy lata. Nazajutrz zamiast nowej umowy na stole zobaczył jednak wypowiedzenie. Ostatnim, który wsadził kij w mrowisko był Michał Probierz. Znając jednak szkoleniowca Cracovii, można być niemal pewnym, że nie działał pod wpływem impulsu, ale według dokładnie obmyślonego wcześniej planu. Probierz na piątkowej konferencji dowodził: - Widać dużą różnicę między klasą profesora Filipiaka [właściciel Cracovii] a pana Cupiała [były właściciel Wisły]. Potrafi posłuchać, chce coś zrobić. Wszyscy trenerzy pana Cupiała byli marionetkami - podkreślał Probierz, który pracował w Wiśle pięć lat temu i rozszedł się z klubem w niezgodzie. Dziś Probierz wraca na Reymonta. Jego Cracovia nie jest faworytem, bo po czterech kolejkach ma cztery punkty, a Wisła dziewięć. Relacja na żywo z tego i pozostałych spotkań Ekstraklasy w Interii. PJ