Trudno wyobrazić sobie, gdzie dziś byłaby Wisła, gdy nie Carlitos - Hiszpan zdobył 24 bramki, został królem strzelców, okrzyknięto go również najlepszym piłkarzem Ekstraklasy. 28-letni napastnik wie, że znajduje się na szczycie, więc chce to wykorzystać. Liczy na transfer do lepszej ligi, a także wyższe zarobki. Tyle że z Wisłą wiąże go jeszcze roczny kontrakt. To także ostatni dzwonek dla krakowian, by na Carlitosie zarobić. Zimą zawodnik będzie mógł bowiem podpisać umowę z innym klubem i latem przejść tam za darmo. Dlatego przy Reymonta poważnie biorą pod uwagę sprzedaż snajpera, ale liczą na pokaźny zarobek. Na razie mówiło się o zainteresowaniu Dinama Zagrzeb, a także ofertach zza wschodniej granicy. - Jest ruch w interesie, ale chyba nie wymagacie ode mnie, żebym podał kwoty - uśmiechał się na konferencji Głowacki. - Nie chcemy przesądzać, czy do transferu dojdzie, czy nie. Chcemy z Carlitosem porozmawiać i dowiedzieć się, na czym mu zależy. Wspólnie możemy sobie pomóc i to byłoby dobre rozwiązanie dla obu stron - dodaje nowy dyrektor Wisły. Carlitos miał przedłużone wakacje i do Krakowa wraca dziś. Podobnie jak Vullnet Basha, z którym automatycznie przedłużono umowę o kolejny rok, ale dochodzą głosy, że Albańczykowi jest to mocno nie na rękę. - Nie mieliśmy jeszcze okazji rozmawiać z drużyną, ale w Wiśle będą grali tylko ci, którzy chcą grać i dla nas to priorytet - podkreśla Głowacki. Dyrektor od razu został rzucony na głęboką wodę, bo czasu na transfery ma niewiele, do tego w klubowej kasie się nie przelewa. - Jestem tego świadomy, jednak musimy działać długofalowo. Pewne pomysły już mamy, pewne rzeczy już się toczą, ale wiemy, że łatwo nie będzie - nie ma wątpliwości Głowacki. Nowy dyrektor nie ukrywa, że priorytetem będzie załatanie dziury w środku pola. Piotr Jawor