Wilk kapitańską opaskę zakładał, gdy nie było Radosława Sobolewskiego. Wówczas też przejmował jego obowiązki na boisku i wielu widziało w nim następcę "Sobola" na wiele sezonów. Nic z tego. Dziś Wilk ma 34 lata, ale już od czterech nie gra w ogóle w piłkę. Powód? - Nastąpił pierwszy uraz kolana i zerwałem więzadło. Później kolejny raz mi się to przytrafiło i znów kolejny. W ciągu dwóch lat aż trzy razy doznałem takiej kontuzji. Następstwem było zakończenie kariery - wyjaśnia Wilk. To wszystko działo się w Hiszpanii, gdzie trafił właśnie z Wisły. Z Krakowem pożegnał się w 2013 roku i przeszedł do Deportivo La Coruna. Po dwóch latach przeniósł się do Realu Saragossa, gdzie w sezonie 2016/2017 zakończył karierę. Dziś Wilk dalej mieszka w Hiszpanii, a dokładnie w La Corunie. Teraz nie jest to jednak idealne miejsce do życia, ponieważ cały kraj ogarnęła pandemia koronawirusa. - Obecnie jest tu stan wyjątkowy. Wszyscy musimy pozostać w miejscu zamieszkania. Są tylko trzy powody, żeby opuścić swoje lokum. Można iść do apteki, do sklepu spożywczego po jakieś zakupy lub do szpitala. Jeszcze przed nami blisko dwadzieścia dni takiej sytuacji - wyjaśnia. Wilk zawodowo odciął się od piłki nożnej, choć przyznaje, że na bieżąco śledzi mecze Realu Madryt i Deportivo La Coruna. W wolnych chwilach kontaktuje się też ze znajomymi z Polski. Wśród nich niewielu jest jednak z czasu pobytu w Krakowie. - Jakoś tak się potoczyło, że nie mam dużego kontaktu z nikim z obecnej Wisły. Jestem w bardzo przyjacielskich stosunkach z Danielem Sikorskim, z którym razem graliśmy w zespole "Białej Gwiazdy". Nasza przyjaźń utrzymała się przez te wszystkie lata i pewnie dalej będzie się utrzymywała - podkreśla Wilk, który tylko pobieżnie interesuje się sytuacją przy Reymonta. - Wyniki Wisły śledzę, ale samych meczów nie oglądam. Mam hiszpańską telewizję i nie mam w niej sportowych kanałów transmitujących mecze Ekstraklasy - wyjaśnia. PJ