W poniedziałek, po dwóch dniach wolnego, wiślacy wrócili do zajęć i otworzyli się na media w centrum treningowym w Myślenicach. Mogliśmy obserwować ich wysiłki. Na jednym boisku połowa drużyny, głównie ci, którzy grali we Wrocławiu, przechodziła morderczy test wahadłowy. Odziani w maski do mierzenia szybkości przyswajania tlenu kursowali od linii do linii w coraz większym tempie, wyznaczanym przez dźwięk z głośników. Najsłabszy ustawał biec jako pierwszy, najsilniejszy - jako ostatni. Po zakończeniu próby zatrudnieni do testów specjaliści pobierali krew i mierzyli stopień zakwaszenia organizmu. Pozostała część zespołu, m.in. z kapitanem Arkadiuszem Głowacki, Wilde-Donaldem Guerrierem, Patrykiem Małeckim i bramkarzami - Michałem Miśkiewiczem i Michałem Buchalikiem też nie miała lekko. Trenowała na głównej płycie myślenickiego ośrodka, pod okiem fizjologa Jakuba Sage. Sage przygotował piłkarzom 12 stacji na ćwiczenia siłowe i rozciągającej. Po kilkudziesięciu sekundach pracy na jednej stacji następowała zmiana ćwiczenia. Wszyscy musieli przejść trzy serie zajęć. O to, by nie było nudno postarał się niechcący Donald Guerrier. Gdy padła komenda: "Trzy-dwa-jeden! Start!", jedenastu zawodników ruszyło do pracy. Tylko Haitańczyk stał i patrzył, jak się wysilają pozostali, głównie "Mały". Dopiero po uwadze Sagego: "Donald, dla ciebie też jest stacja", Guerrier przystąpił do ćwiczeń. Sytuację tę możesz zobaczyć po 1:14 min poniższego filmu: Po treningu porozmawialiśmy z Łukaszem Burligą, który nie krył zadowolenia, że mógł wrócić do gry na prawej obronie. "Bury" jest dobrym przykładem piłkarza, który wbrew temu, że ma już podpisany kontrakt z Jagiellonią, stara się - najlepiej jak potrafi, pomóc Wiśle. Nie został zresztą zesłany do rezerw, jak stało się to z Radosławem Cierzniakiem. - Wiadomo jaka była końcówka ubiegłego roku, ile mieliśmy kontuzji. Już nawet nie chcę do tego wracać. Wiadomo, że nie mogliśmy strzelić nawet bramki. Teraz jest nowy etap, mamy nowy zespół, przyszło wielu zawodników. Nasza gra wygląda lepiej, a i sytuacji we Wrocławiu mieliśmy niemało - Nie zmienia to faktu, że nadal zostajemy bez strzelonych bramek. Nie mamy innego wyjścia, jak przerwanie złej passy w meczu z Górnikiem Łęczna - Nikt nie lubi być na pozycji spadkowej. Potrzebne nam jest jedno zwycięstwo, które pomogłoby nam w uwierzeniu w siebie i podjęciu walki o pierwszą "ósemkę", bo to jest cel nadrzędny. Jeśli do niej awansujemy, to jeśli będą puchary, to fajnie, jeśli nie, to nic się nie dzieje - tłumaczy "Bury". Z Myślenic Michał Białoński