Wiosną ponownie zobaczymy na boiskach Ekstraklasy popularnego "Peszkina". Futbolowy ekspert z Trójmiasta, Bogusław Kaczmarek, w wypożyczeniu Sławomira Peszki z Lechii Gdańsk do Wisły Kraków widzi szansę na odnowę wizerunku tego kontrowersyjnego piłkarza. Mimo "teatrzyku", jaki zimą piłkarskiej Polsce sprezentowali działacze "Białej Gwiazdy". Jeszcze latem Sławomir Peszko, skrzydłowy Lechii Gdańsk, występował w biało-czerwonym stroju na najważniejszej piłkarskiej imprezie - MŚ w Rosji. Nic nie wskazywało na to, że ulubieniec gdańskiej publiczności na murawach Ekstraklasy pojawi się tylko raz... I nie pozostawi po sobie dobrego wrażenia. W inauguracyjnym meczu rozgrywek, w wygranym meczu z Jagiellonią Białystok (1-0) ujrzał po brutalnym faulu czerwony kartonik. Niedługo potem, decyzją Piotra Stokowca, trenera "Biało-Zielonych", "Peszkin" został odsunięty od pierwszej drużyny. Kibicom Peszko przypomniał o sobie na przełomie roku, kiedy to oświadczył, że postanowił zakończyć karierę reprezentacyjną. Szybko też okazało się, że przeprowadzi się - przynajmniej na jakiś czas - na południe kraju. Lechia wypożyczyła go do Wisły. - Jeśli chodzi o umiejętności sportowe, to Sławomir Peszko powinien mieć miejsce w każdej drużynie w Ekstraklasie. Ten piłkarz wielokrotnie był siłą napędową Lechii - skomentował w rozmowie z Interią Bogusław Kaczmarek, były trener m.in. gdańszczan. - Przy Sławku zebrało się jednak zbyt wiele niepotrzebnych rzeczy, które przeszkadzały jemu samemu, ale też całej drużynie, jak i trenerowi Stokowcowi. - Sławek sam sobie zapracował na wizerunek, m.in. poprzez brak odpowiedzialności i problemami z utrzymaniem równowagi emocjonalnej. Stąd kartki, niesportowe zachowanie. Decyzja trenera Stokowca o odsunięciu Peszki od zespołu była odważna. Trener musi mieć odwagę i podejmować niepopularne decyzje. Bez Marco Paixao, Wawrzyniaka, Sławczewa i Peszki trudno było sobie wyobrazić Lechię Gdańsk. Tymczasem drużyna działa, jest liderem Ekstraklasy - zauważył trener Kaczmarek. Według popularnego "Bobo", nie zmienia to faktu, że Peszko to znacząca postać w polskiej piłce. Zwłaszcza, że trafił do Wisły Kraków, której obecny sztab, jak i piłkarze, są bohaterami jesieni. - Potrafili się znaleźć w trudnej sytuacji, grają na odpowiednim poziomie, są przykładem choćby dla Sławka Peszki, że zawsze jest szansa na odnowienie swojego wizerunku - stwierdził Kaczmarek. Nie jest jednak tajemnicą, że Wisła Kraków w przerwie zimowej zafundowała całej piłkarskiej Polsce prawdziwy wenezuelski serial, w którym sytuacja zmieniała się niemal każdego dnia. Mowa o wizji bankructwa, poszukiwaniu tajemniczego, nowego właściciela, czy też zawieszeniu na kilka tygodni licencji na grę w Ekstraklasie. Legenda polskiego futbolu jednak nie ma wątpliwości, że taka firma jak "Biała Gwiazda" nie zginie, choć wydarzenia, których miłośnicy sportu musieli świadkami, nie zasługują nawet na miano kabaretu. - To, co działo się wokół Wisły Kraków, to raczej marny, uliczny teatrzyk kukiełkowy, w którym ludzie zarządzający klubem pokazali wysoki poziom ignorancji i braku kompetencji - nie krył Kaczmarek. - Siłą Wisły jest sztab szkoleniowy, m.in. Radosław Sobolewski czy Kazimierz Kmiecik, ale i wielu innych. Ja wiem, jak trudno prowadzić zespół, który od kilku miesięcy nie dostaje pensji. Osobowości związane z Wisłą zdecydowały, że drużyna już jesienią nie zniknęła z tabeli Ekstraklasy. Wisła to klub specyficzny, gdzie piłkarze osiągali szczyty. Myślę, że poprzez siłę osobowości tego klubu, drużyna ta będzie się liczyła na wiosnę, mimo trudności. Łukasz Razowski, Gdańsk