Gdy debiutował w Lechu jego obecna gwiazda Dawid Kownacki nie skończyła jeszcze 50 dni pobytu na tym najpiękniejszym ze światów. 7 maja minęło 20 lat od pierwszego meczu w Ekstraklasie ikony Wisły - Arkadiusza Głowackiego. I wiecie co? "Głowa" ciągle jest najlepszy! Co roku w rankingu na najlepszych obrońców Ekstraklasy jest w czołowej trójce i wygrywa ten na najtwardziej, a jednocześnie fair grającego obrońcę. I lata mu nie ciążą. - Debiut w Ekstraklasie? Pamiętam, to było w meczu mojego wówczas Lecha z Amicą, zremisowaliśmy 1-1 - wspomina Arkadiusz spotkanie z 7 maja 1997 r., które obejrzało ledwie 3,5 tys. widzów, co w porównaniu z dzisiejszą frekwencją na Lechu jest śmieszną liczbą. Znak firmowy "Główki" z ostatniego starcia z Lechią: walczą z Grzegorzem Kuświkiem o opadającą, a później kozłującą piłkę i rywal odbija się trzy razy, niczym piłka tenisowa od ściany, od barków Arkadiusza. - Mam nadzieję, że Arek z nami zostanie na kolejny sezon. To wielka przyjemność z nim pracować - nie kryje trener Kiko Ramirez. Historia powtarza się sprzed roku, dwóch. Im szybciej Głowackiemu wygasa kontrakt, tym większe grono działaczy, kibiców apeluje do niego, by został choć jeszcze na rok. Nie inaczej jest tym razem. Zadaliśmy to niemalże sakramentalne pytanie Głowackiemu: "Zostaniesz na następny sezon?" - Rozmawiamy, ale interesuje mnie tylko opcja "dwa plus jeden". Inne nie wchodzą w rachubę - żartuje ze śmiertelnie poważną miną, jak to on. - Fizycznie jest jeszcze dobrze. To jest pocieszające, to dla mnie sygnał,że nie jest tak źle i jeszcze będę walczył. Jeśli oczywiście ... (Arek zawiesił głos-przyp. red.) wszystko się ułoży - dodał. - Bramę prowadzącą do mistrzostwa Polski mamy już raczej zamkniętą, tę do europejskich pucharów także. Zostało nam pięć ostatnich meczów i nie ma co szukać cudów, by się mobilizować. Sportowe podejście wystarczy, żeby znaleźć w sobie motywację. Nie jest to szczególne trudne i każdy powinien poszukać tego w sobie. Jestem pewien, że drużyna coś takiego w sobie posiada, więc nie mam obaw o nasze podejście - tłumaczy, jak na kapitana przystało. Z Krakowa Michał Białoński