W I części wywiadu Andrzej Iwan skrytykował chaotyczne - jego zdaniem - działania w pionie sportowym Wisły, porównując je do tych rządu polskiego w walce z pandemią koronawirusa. Michał Białoński, Interia: Wisła Kraków postawiła na trenera Petera Hyballę, który - prowadząc Dunajską Stredę - przed meczem z Cracovią powiedział, że "Pasy" nie grają dobrze w piłkę, wyglądają na zespół koszykarzy i że postara się ograć ich właśnie umiejętnością gry w piłkę. Tak też się stało. Później spowodował skandal na Słowacji, życząc zwolnienia trenerowi Janowi Kozakowi-juniorowi ze Slovana Bratysława, po porażce z tym zespołem. Andrzej Iwan: - W jego zatrudnieniu chodzi też o udobruchanie kibiców. Przy trenerze zagranicznym niewielu ludzi będzie marudziło. Żaden polski szkoleniowiec z wysokimi notowaniami, bogatym CV, ustaloną marką do Wisły by nie przyszedł, zresztą większość takich ma pracę. Nie przyszedłby z prostej przyczyny: oni orientują się w ogólnej sytuacji klubu, że nie będą mogli liczyć na wzmocnienia. Trenera z zagranicy łatwiej "zbajerować". Poza tym, jak pan powiedział, to jest człowiek na dorobku. On może być taki Niemiec jak ja Rusek. On nawet nazwiska nie ma niemieckiego. Podejrzewam, że ma niemiecki charakter, być może tam gdzieś się uczył trenowania. Natomiast Niemcy na takie zachowania wobec innych trenerów podczas konferencji prasowych sobie nie pozwalają. Nie wiem czy zatrudnienie Hyballi to dobry ruch, ale jakiś musiał zostać podjęty. Czy Wisła nie mogła postawić na czwarty epizod z Franciszkiem Smudą w roli głównej? W odróżnieniu od okresu, w którym prowadził Widzew, mając kontuzjowaną nogę, teraz jest w pełni sprawny i zdrów. Natomiast on zawsze gwarantował szybką reakcję. - Dodatkowo przy okazji moglibyśmy się zapisać do Księgi Rekordów Guinessa. Mielibyśmy duet najstarszych trenerów Smuda - Kmiecik (razem mają 139 lat - przyp. red.). Mówię to oczywiście pół żartem, pół serio. Kiedy Wisła była normalnie zarządzana, za czasów prezesa Cupiała, mieliśmy inne wymagania. Była gotówka, były zupełnie inne możliwości. Teraz możemy tylko liczyć na to, na co liczy Franz - na nos. Gdyby Wisła spróbowała wariantu ze Smudą, nie byłby niezadowolony. Więcej aktualności sportowych znajdziesz na sport.interia.pl Kliknij! Ja nie jestem wielkim zwolennikiem Franza, chodzi mi głównie o rozdział reprezentacyjny, a jeśli chodzi o kluby, to nigdy nie miałem wątpliwości, że to jeden z lepszych ligowych trenerów, który - będąc na co dzień z zawodnikami - potrafi ich do pewnych rzeczy przyzwyczaić i nawet z wózka inwalidzkiego (odpukać w niemalowane) prowadzić drużynę, bo przecież ma od tego asystentów, żeby wykonywali jego polecenia. W szatni Wisły brakuje złapania za pysk piłkarzy. Ich umiejętności nie są wielkie, ale też nie najgorsze w lidze, nie takie, by zespół pałętał się w ligowym ogonie. To można absolutnie zmienić poprzez przestawienie podejścia do gry większości piłkarzy.