Justyna Krupa, Interia: Jak wygląda obecnie pana sytuacja w drużynie Wisły Kraków? Od kiedy wrócił pan po kontuzji stawu skokowego, długo nie łapał się pan nawet do szerokiego składu meczowego. Ostatnio jednak znalazł się pan w kadrze meczowej na spotkanie z Legią Warszawa. Coś idzie w lepszym kierunku? Adi Mehremić, obrońca Wisły Kraków: - Wróciłem po poważnym urazie. Nowy trener Adrian Gula pamiętał mnie jeszcze z czasów, gdy grałem na Słowacji. Natomiast wtedy grywałem akurat w Spartaku Myjawa na pozycji lewego obrońcy, to było pięć lat temu. Teraz jestem zupełnie innym piłkarzem, w porównaniu z tamtym okresem. W Wiśle szkoleniowiec nie miał możliwości dokładniej się mi przyjrzeć podczas meczów na żywo, bo byłem kontuzjowany, a potem w procesie rekonwalescencji. W tym czasie oczywiście inni stoperzy, których mamy w kadrze normalnie przepracowali z nowym trenerem okres przygotowawczy i normalnym jest, że nie byłem dla trenera Guli pierwszym wyborem. Mieliśmy w tej sytuacji pewne rozmowy z trenerem. Zasugerował mi, że powinienem może udać się na wypożyczenie, podjąć kroki w tym rodzaju. Nie chciałem jednak odchodzić z Wisły na wypożyczenie. Prawda jest taka, że przed kontuzją grałem regularnie. Swego czasu, w styczniu, miałem naprawdę dobrą ofertę z Turcji, mogłem tam teoretycznie otrzymać milion euro w trzy lata. Wisła wtedy oczywiście też mogłaby na mnie zarobić. Ostatecznie wówczas wraz z klubem zdecydowaliśmy, że lepiej, bym jednak został, poprzedni trener doceniał mój sposób gry. Tak pokrótce to wszystko wyglądało. Zdecydowaliśmy, że przedłużę umowę. Teraz moja sytuacja nie jest optymalna, ale jestem profesjonalistą i pracuję na sto procent. Dla mnie nie jest dobrym rozwiązaniem odchodzenie teraz na wypożyczenie po tym, jak nie grałem z powodu kontuzji przez kilka miesięcy. Nie mam natomiast żadnego konfliktu z trenerem. To była po prostu kwestia innych opinii na temat mojej sytuacji. Uznałem, że w przeszłości wywalczyłem sobie w Wiśle miejsce w składzie, więc dlaczego miałbym teraz odchodzić? Dla zawodnika wracającego do formy po kontuzji zmiana klubu jest często dużym ryzykiem, bo łatwiej jest się odbudowywać po poważnym urazie w środowisku piłkarskim, które się zna i w którym funkcjonowało się przed kontuzją. To też argument za pozostaniem? - Tak właśnie uważałem. Owszem, wróciłem do zdrowia, ale nie byłem jeszcze w formie na 120 procent. Jestem fizycznie gotowy do rywalizacji, ale również dla formy mentalnej człowiek potrzebuje kilku spotkań, by naprawdę wrócić do dawnej dyspozycji meczowej. Ja natomiast na razie zagrałem tylko w drugiej połowie sparingu z Napoli. Nie byłoby dla mnie dobre, gdybym teraz zmieniał klub, już po okresie przygotowawczym, w takiej sytuacji. Trener Gula przyznał, że potrzebuje pan meczów sparingowych, dlatego zapowiedział już jakiś czas temu, że chętnie da panu zagrać przeciwko Garbarni w najbliższą sobotę. - Tak. Prawda jest taka, że ten styl gry, który trenujemy i którym Wisła obecnie gra to dokładnie taki sposób gry, jaki lubię i jaki bardzo mi odpowiada. Uważam się za szybkiego stopera, więc jestem w stanie w teorii dać zespołowi takie cechy, jakich trener Gula potrzebuje w przypadku obrońców. Tym bardziej sądzę, że - biorąc pod uwagę filozofię gry trenera Guli - najlepszym obecnie dla mnie rozwiązaniem jest zostać w krakowskim klubie i pracować dla wyników Wisły. W zeszłym sezonie udowodniłem, że stać mnie na grę w Wiśle. Mam doświadczenie, występowałem w wielu ligach. Pół roku temu miałem tę propozycję z Turcji, bo jestem dobrym piłkarzem, a nie dlatego, że sympatycznie wyglądam. A jak pan skomentuje doniesienia medialne, że miał pan się nie zgadzać z uwagami trenera w kontekście pańskiego procesu rekonwalescencji po kontuzji? - Nie, nie miałem żadnego konfliktu z trenerem. Mieliśmy jedynie inne spojrzenie na kwestię mojej sytuacji, w kontekście tej możliwości wypożyczenia. Powiedziałem po prostu, że nie ma sensu, żebym odchodził do zespołu gorszego od Wisły. Doznałem wiosną kontuzji, w pewnym sensie poświęciłem się dla drużyny. Doznałem tego urazu na boisku, w wygranym przez nas meczu z Pogonią Szczecin, grając dla zespołu. Trzeba przyznać, że rzeczywiście w teorii jest pan typem obrońcy, który może pasować do stylu gry Guli, bo w poprzednim sezonie pokazał pan, że nie boi się wyprowadzać piłki i inicjować akcji, a takiej charakterystyki wymaga chyba słowacki trener od środowych defensorów? - Dokładnie. W miarę oglądania jego treningów, poznawania filozofii gry trenera Guli, zorientowałem się, że to właśnie jest ten styl, który najbardziej lubię w futbolu. Dlatego nie widzę tu problemu. Generalnie - wyjaśnijmy: nie ma żadnego problemu na linii ja - trener. Zamierzam cierpliwie pracować na swoją szansę gry i tyle. Z powodu mojej kontuzji trener nie miał jeszcze szansy zobaczyć pełnego obrazu mnie na boisku. Sytuacja wygląda jednak tak, że w środku obrony jest w Wiśle duża rywalizacja, bo poza grającymi obecnie w pierwszym składzie Serafinem Szotą i Michałem Frydrychem, jest jeszcze Maciej Sadlok, pan, a niebawem po kontuzji wróci Alan Uryga. - To prawda, że mamy sporo stoperów w kadrze. Jest Frydrych, Sadlok, do tego Serafin, który pokazał się z naprawdę bardzo dobrej strony w ostatnich spotkaniach. Zresztą, nie tylko teraz. On przez całe ostatnie pół roku, odkąd wrócił z wypożyczenia, świetnie pracuje. To zawodnik, który ma bardzo duży potencjał. Uryga też wróci do pełnej dyspozycji. Ale prawda jest taka, że dobre kluby potrzebują solidnej rywalizacji na tej pozycji, jeśli chcą walczyć o ligowe podium. To normalne. Czasem nie jest łatwo zawodnikowi zaakceptować, że nie gra w danym momencie, ale taki jest futbol. Trzeba codziennie robić postęp na treningach, pracować - tak, by pokazać trenerowi, że może co do danego zawodnika zmienić zdanie. Rozmawiacie teraz otwarcie z trenerem Gulą o pana sytuacji, czy niezbyt wiele? - Kiedy trener Gula przyszedł do klubu, rozmawialiśmy bardzo dużo. Ja nie mam żadnych problemów w porozumiewaniu się w języku słowackim, bo grałem na Słowacji. Byliśmy więc w stanie pogadać w tym samym języku. Ostatnio zespół osiąga naprawdę dobre wyniki, wygraliśmy wysoko z Górnikiem Łęczna, pokonaliśmy Legię. Ja osobiście jestem szczęśliwy w Krakowie, dobrze czuję się w Wiśle. Mam jeszcze kontrakt ważny przez dwa lata. Nie chcę niczego przyspieszać. Owszem, to zawsze gorzkie uczucie, jak człowiek nie gra, ale to tyle. Nie zamierzam mieć do nikogo pretensji. Czyli nie oczekuje pan na ten moment od pańskiego agenta, że znajdzie panu jakąś alternatywę, inny klub? - Miałem jakieś myśli o innych klubach w momencie, gdy zaproponowano mi tę opcję z odejściem na wypożyczenie - tak, abym mógł grać. Oczywiście, fajnie jest móc regularnie grać. Ale też nie jest to powód, żeby na gwałt zmieniać klub na jakikolwiek. Tym bardziej, że runda jest długa, rożne sytuacje mogą się wydarzyć, zawsze ktoś może wypaść np. z powodu kartek. Różnie to bywa. Jednego dnia człowiek jest opcją piątą, a drugiego - może nagle stać się na powrót pierwszą. Jeżeli zimą pojawi się jakaś dobra propozycja dla mnie - zobaczymy, mogę się nad nią oczywiście zastanowić. Ale teraz, po mojej kontuzji, lepiej jest zostać i powalczyć o kolejną szansę w Wiśle. I pokazać, czemu w poprzednim sezonie byłem jednym z szybszych stoperów w lidze. W przeszłości zresztą zmieniałem wielokrotnie kluby, bywałem w podobnych sytuacjach. Przychodził nowy trener itd. i decydowałem się na zmianę klubu. Ale teraz - tym bardziej po takiej przerwie spowodowanej urazem - nie uważam, by zmiana zespołu na szybko, w takich okolicznościach miała sens. Wszyscy wiedzą w Wiśle, że nie jestem gościem, który sprawiałby problemy, nie jestem osobą konfliktową. Staram się być pozytywnym facetem. Ze sztabem też rozmawiamy, żartujemy. Trzeba być częścią drużyny i dbać o team spirit. Trzeba być fair w stosunku do wszystkich. Jak człowiek zachowuje się w porządku, to życie mu to odda z nawiązką. Chciałabym zapytać też o szerszą sytuację w zespole. Jako zawodnik po poważnej kontuzji na pewno współczuje pan Jakubowi Błaszczykowskiemu, który właśnie poinformował, że zerwał więzadła w kolanie. - To oficjalne? Nie miałem świadomości, że to tak poważna kontuzja (rozmawialiśmy z Adim Mehremiciem w czwartek, w dniu ogłoszenia informacji o urazie Błaszczykowskiego - przyp. JK). Teraz zerkam na stronę klubu, rzeczywiście... To naprawdę bardzo przykra sytuacja. Ale Kuba to wielka osobowość. I nawet jeśli nie będzie chwilowo na boisku, to będzie cały czas z drużyną. Życzę mu, by wrócił jeszcze silniejszy. To walczak i pokazywał to przez całą swoją karierę. Teraz też będzie walczył. Zlatan Ibrahimović też doznał kontuzji więzadeł w podobnym wieku i wrócił do formy, nawet mocniejszy. Kuba również wróci i może pod koniec sezonu będzie z nami świętował dobry wynik Wisły. Skoro już jesteśmy przy gwiazdach światowego futbolu, oglądał pan mecz Bośni z Francją? Kadra Bośni sprawiła dużą niespodziankę remisując z ekipą mistrzów świata, z Antoinem Griezmannem, Kylianem Mbappe i innymi gwiazdami w składzie. - Jasne, oglądałem. I byłem też trochę rozczarowany w głębi duszy. Bo gdyby nie moja kontuzja, to mogłem grać w tym meczu. Generalnie miałem pecha pod tym względem w ostatnich dwóch latach. W Portugalii też miałem dostać powołanie, a doznałem wtedy jakiegoś urazu. Gdybym teraz był w pełnej dyspozycji i grał, to też pewnie dostałbym powołanie. Nie ma zbyt wielu bośniackich środkowych obrońców występujących w zagranicznych klubach, zwłaszcza lewonożnych. Rozmawiała: Justyna Krupa