Po raz kolejny derby Krakowa udowodniły, że przed meczem zdroworozsądkowe podejście do tego spotkania nie ma najmniejszego sensu. Cracovia była wyżej w tabeli, notowała serię bez porażek, a podczas meczu stworzyła więcej sytuacji. Ale co z tego, skoro to Wisła była do bólu skuteczna, choć w poprzednich sześciu spotkaniach zdobyła tylko... jedną bramkę! Przedmeczowe przewidywania trenerów sprawdziły się tylko częściowo. Michał Probierz spodziewał się mocnego ataku Wisły i takie było, tyle że trwało raptem trzy minuty. Z kolei Adrian Gul’a zapowiadał, że rywale będą niebezpieczni ze stałych fragmentów gry i tu już nie było żadnych wątpliwości. W pierwszych 30 minutach Mikołaj Biegański zaliczył dwie świetne interwencja - jedną po wyrzucie "Pasów" z autu, drugą po rzucie rożnym. W obu przypadkach głową uderzał Filip Piszczek. Goście dołożyli do tego jeszcze niewykorzystana sytuację sam na sam Kamila Pestki, a gospodarze odpowiedzieli tylko uderzeniem głową Jana Klimenta. Niedosyt gości W tej sytuacji to goście schodzili na przerwę z poczuciem niedosytu. Cracovia może nie prowadziła gry, ale jak już miała piłkę przy nodze, to wiedziała, w jaki sposób przetransportować ją pod bramkę Biegańskiego. Tym razem piłkarze Probierza może nie zasypywali pola karnego dośrodkowaniami, ale jak już wrzucali piłkę, to robiło się gorąco. Szkoleniowiec "Pasów" cały czas próbował coś poprawiać. Szalał przy linii bocznej, a jego gwizd przebijał się nawet przez doping 20 tys. kibiców. Gul’a był spokojniejszy, choć po niektórych zagraniach jego zawodników mógł się zagotować. Na drugą połowę Wisła wyszła chętniejsza do ataków, ale duża w tym zasługa Cracovii, która jakby chciała wziąć rywali na przeczekanie. Gospodarze zwietrzyli jednak szasnę i wyprowadzili cios. Michal Skvarka przedarł się wzdłuż linii końcowej i mądrze wycofał piłkę do Yawa Yeboaha, a pomocnik Wisły mocne uderzył po bliższym rogu i pokonał Hrosso. W tym momencie Gul’a po raz pierwszy eksplodował, a trybuny zaczęły fetować tak głośno, że tym razem gwizd Probierza słyszał już tylko chyba on sam. Szkoleniowiec Cracovii próbował ratować sytuację zmianami. W 73. minucie miał już na boisku trzech nowych zawodników, z kolei Gul’a cały czas czekał. Na zmianę szkoleniowiec Wisły zdecydował się dopiero, gdy wracający po kontuzji Jan Kliment ze zmęczenia przewrócił się i zaczął rozmasowywać skurcze. W końcówce Cracovia próbowała atakować, ale wychodziło jej to znacznie gorzej niż w pierwszej połowie. Z kolei wiślacy próbowali kraść każdą sekundę, ale mieli też okazje do kontr. W końcówce zrobiło się tak gorąco, że nawet spokojny na co dzień trener Kazimierz Kmiecik starł się z Sergiu Hancą. Chwilę później sędzia zakończył spotkanie. Po derbach oba kluby mogą spodziewać się kar, ponieważ po obu stronach trybun odpalona została pirotechnika. Wisła Kraków - Cracovia 1-0 (0-0) Bramka: Yeboah (52. podanie Skvarki). Żółte kartki: El Mahdioui, Kliment, Sadlok - Jugas, Hanca. Wisła: Biegański - Gruszkowski, Sadlok, Frydrych, Hanousek - Plewka, El Mahdioui - Yeboah, Skvarka (90. Szota), Młyński (83. Szot) - Kliment (79. Hugi). Cracovia: Hrosso - Rapa, Jugas, Rodin, Pestka - Rakoczy (73. Loshaj), Sadiković, Knap (73. Myszor), Hanca - van Amersfoort - Piszczek (62. Lavarez). Widzów: 25317. Z Krakowa Piotr Jawor