Sprzedaż akcji (po 412 zł każda) była prowadzona od 1 czerwca do 14 września. W sumie wpłynęło tylko 35 ofert od osób fizycznych. Akcji Cracovii nie chciała nabyć żadna firma. "Jesteśmy zaskoczeni, że wykupiono tak niewiele akcji. Wcześniej kibice deklarowali dużo większe zainteresowanie" - mówi dla "Dziennika Polskiego" Marta Witkowicz, dyrektor Wydziału Skarbu Urzędu Miasta Krakowa. Przed sprzedażą miasto miało prawie 40 procent udziałów w Cracovii, a większość, czyli 60 proc. - firma Comarch należąca do prof. Janusza Filipiaka. Prezydent Krakowa Jacek Majchrowski jest jednak zwolennikiem tego, aby miasto nie było udziałowcem zawodowych klubów sportowych. Zdecydowano się więc na sprzedaż miejskich udziałów w Cracovii, tym bardziej że gmina poszukiwała pieniędzy, które poprawią fatalną sytuację finansową miasta. Prezydent Majchrowski liczył na to, że kibice, którzy "kochają swój klub, będą chcieli się poczuć jego współwłaścicielami". Wydaje się, że sam moment na ogłoszenie sprzedaży akcji nie był zbyt dobry. Cracovia akurat spadła z Ekstraklasy, a o sposobie zarządzania klubem padło wiele krytycznych uwag.