Wychowanek UKS SMS Łódź debiutował w najwyższej klasie rozgrywkowej jeszcze jako 18-latek. Przebojem dostał się do pierwszej drużyny Widzewa, w jego barwach rozegrał w Ekstraklasie 61 spotkań, zdobył siedem bramek. To całkiem niezłe liczby jak na młodego piłkarza, na dodatek wówczas młodzieżowego reprezentanta Polski. Aż trudno uwierzyć, że po spadku Widzewa w 2014 roku Rybicki pożegnał się elitą na długie sześć lat. W pierwszej lidze grał w Widzewie, Pogoni Siedlce, Miedzi Legnica, Wigrach Suwałki i Odrze Opole, z ekstraklasową Koroną Kielce pożegnał się bez meczu ligowego. Dopiero z Wartą Poznań dopiął swego - na dodatek jako podstawowy piłkarz zespołu trenera Piotra Tworka przyczynił się do awansu. I teraz chce w tej elicie zostać na dłużej. Pierwszy sprawdzian w PKO Ekstraklasie już w niedzielę o godz. 15 w Grodzisku Wlkp. rywalem Warty będzie Lechia Gdańsk. Interia.pl: Większe nerwy były przed decydującym meczem o Ekstraklasę z Radomiakiem czy są teraz przed spotkaniem z Lechią? Mariusz Rybicki: - Nie nazwałbym tego nerwami, bo to bardziej oczekiwanie na to, co się wydarzy. Może jeszcze do tego spora mobilizacja. Tamte spotkania z Termalicą czy Radomiakiem w barażach nie były łatwe, ale jako drużyna je udźwignęliśmy. Do końca chyba nie zdajemy sobie jeszcze sprawy, może do nas nie dociera, gdzie się znaleźliśmy, bo ta przerwa była teraz tak krótka. Im bliżej jednak spotkania z Lechią, tym bardziej będzie to docierało. Już wiemy, z kim przyjdzie nam się mierzyć. Tylko jedna drużyna spadnie z tej Ekstraklasy i wiele osób mówi, że będzie to Warta. Bo jest biedna, bo nie gra na swoim stadionie... - Ja to wiem i pan to wie, że nie wiadomo, co się w piłce wydarzy. Przed sezonem można wiele mówić, kto zostanie mistrzem, kto zleci z ligi, a boisko i tak wszystko później weryfikuje. Wierzę, że nie będziemy wyglądać jak pierwszoligowa drużyna, ale dodamy od siebie wielką determinację i po prostu zrobimy to, na czym nam zależy. Czyli zostaniemy w tej Ekstraklasie. Waszym atutem będzie to, że z podstawowych graczy nikt nie odszedł? - Tak i to jest dobre, ze drużyna, która osiągnęła cel, dostanie szansę pokazania się w wyższej lidze. Nie będzie w Warcie chyba wielkiej karuzeli, powalczymy siłami, które mieliśmy. No i trochę ta kadra została jeszcze uzupełniona. W tym trzonie jest Mariusz Rybicki? - Mam nadzieję, że tak i trener wciąż mnie widzi w tej roli. "Ale z tego Rybickiego perełka" - ktoś tak kiedyś powiedział. Pamięta pan tę sytuację? - Pamiętam, dawno temu, mecz z Piastem Gliwice, wywalczyłem wtedy w końcówce karnego. Ten dzisiejszy Rybicki jest już jednak inny. Wtedy, w starych czasach, jako nieopierzony chłopak, miałem zupełnie inną głowę. Teraz jestem dojrzalszym piłkarzem i człowiekiem, inaczej do wszystkiego podchodzę. Tamte słowa wypowiedział Grzegorz Mielcarski podczas telewizyjnej transmisji, pan miał 19 lat, grał w Ekstraklasie w Widzewie Łódź, występował w młodzieżowej reprezentacji Polski. Ma pan świadomość, że coś poszło nie tak z tą karierą? - Wiele rozmów już w tym temacie odbyłem, że nie tak rozwinęła się ta kariera, jak mógłbym się spodziewać. W pewnych momentach została zastopowana, w innych wycofana, jakby szła w złą stronę. Mam nadzieję, że teraz już na dłużej zagoszczę w tej Ekstraklasie. Pożegnał się pan z tą ligą sześć lat temu, później występował jeszcze w pięciu klubach, zanim udało się wrócić do elity. I to nie jako piłkarz Korony Kielce czy Miedzi Legnica, które miały spore możliwości, ale Warty Poznań, biednej na tle tych innych drużyn. Dlaczego? - Długo by się można rozwodzić nad moimi pobytami w Koronie czy Miedzi. W Kielcach miałem bardzo krótki epizod. Jeśli chodzi o zarządzanie tym klubem, nie dziś, a wówczas, było po prostu niedorzeczne. Nie dostałem najmniejszej szansy, aby się pokazać. W treningach nie wyglądałem źle, kompletnie tej ich polityki nie rozumiałem. W Miedzi po prostu sportowo się nie udało, trochę zabrakło, niewiele. Nie był to może jakoś szczególnie udany dla mnie sezon, liczyłem na więcej minut. Udało się w Warcie, gdzie nie ma przepychu finansowego, ale w skromnych zasobach finansowych osiągnęliśmy sukces, co bardzo mnie cieszy.