Choć zimą w Wiśle obrano kierunek na zagraniczne transfery, to jednak w podstawowym składzie na spotkanie z Resovią jeszcze przeważali Polacy. Wystąpiło ich pięciu, czterech Hiszpanów oraz jeden Albańczyk i Francuz. Taka mieszanka od pierwszej minuty postanowiła zaatakować. Z kolei Resovia zamurowała się na swojej połowie i liczyła na kontrataki. - Wiemy z kim gramy i spodziewamy się trudnego meczu, ale liczę, że taki sam będzie dla Wisły - zapowiadał przed spotkaniem Mirosław Hajdo, trener gości, przed kamerami Polsatu Sport. W 16. minucie gospodarze już prowadzili. Boris Moltenis doszedł do dośrodkowanej piłki, tuż przed bramką doszło do sporego zamieszania, a piłkę do swojej siatki przypadkowo wpakował Łukasz Seweryn. Z kolei Resovia najlepszą sytuację miała kwadrans później, gdy Bartłomiej Wasiluk uderzył z dystansu, ale piłkę odbił Mikołaj Biegański. Krakowianie zadbali jednak, by tą sytuacją rywale się nie rozochocili i za moment strzelili gola na 2-0. Pozyskany Villar spod linii końcowej wycofał piłkę na 11. metr do Luisa Fernandeza, a ten bez problemu trafił do siatki. - W Wiśle wszystko zafunkcjonowało. Dwa gole, zero z tyłu, mecz pod kontrolą. Czego chcieć więcej - podsumował pierwszą połowę Maciej Żurawski, ekspert Polsatu Sport i były zawodnik Wisły. Żurawski: Wisła nie pozwoliła rywalom na wiele W drugiej połowie krakowianie cały czas mieli pełną kontrolę nad meczem. Co prawda lawinowo nie sunęli z kolejnymi atakami, ale starali się trzymać piłkę na połowie Resovii. Goście bardzo nieśmiało próbowali odmienić sytuację, ale na ogół ich akcje kończyły się dośrodkowaniami, które lądowały w rękach Biegańskiego. - Wisła po przerwie może nic nie strzeliła, ale nie pozwoliła rywalom na zbyt wiele - podsumował Żurawski. Dzięki wygranej Wisła przesunęła się na siódme miejsce, czyli tuż pod strefę dającą grę w barażach o awans do Ekstraklasy. Większość zespołów ma jednak jeszcze jedno spotkanie do rozegrania. PJ