W niedzielnym spotkaniu Wisła Płock - Wisła Kraków kibole z Płocka ostrzelali fajerwerkami trybuny, na których siedzieli ludzie. Niektórzy kibice zostali trafieni, a niewiele brakowało, by strzelanina zakończyła się tragicznie. Wyobraźmy sobie podobną sytuację podczas publicznego Sylwestra. Grupa przeszkolonych osób (nie kiboli), w wyznaczonym i odseparowanym miejscu (nie na środku trybuny pełnej ludzi), odpala atestowane i specjalnie dobrane (a nie kupione po taniości) fajerwerki. Gdyby na takim Sylwestrze doszło do wypadku, z miejsca zaczęłoby się szukanie winnych i żądanie ich ukarania. W przypadku kiboli sprawa wygląda jednak zupełnie inaczej. Oczywiście, w komunikacie klubu padają hasła o skandalu i potępieniu kibolstwa (tfu! słowo kibolstwo nie pada, Wisła wprost pisze o "zachowaniu części naszych kibiców"), ale za moment zaczyna się festiwal rozmywania sprawy. Że przecież nikt nie wymagał hospitalizacji; że poszkodowany chłopiec już zapowiedział, iż wróci na stadion; że trwają czynności ws. strzelających fajerwerkami. I jeszcze obowiązkowa sztuczka, którą Wisła Płock zastosowała już nazajutrz po meczu, czyli zamknięcie trybuny, na której w najlepsze hasali sobie bandyci. Później na taką "karę" powołuje się miasto, a także klub w kolejnych komunikatach. Tyle tylko, że ta kara, to żadna kara. Zamknięcie trybuny oznacza bowiem, że kibole strzelający fajerwerkami z sektora D, teraz będą mogli obejrzeć mecz (a może znów pobawić się pirotechniką?) z innego miejsca na stadionie, gdzie zostaną przeniesieni. W tej sytuacji za wymierzanie kary musi wziąć się ktoś znacznie mocniejszy. Nie wygląda na to, że będzie to miasto Płock, które bezrefleksyjnie dalej planuje pompować miliony w klub (pisaliśmy o tym TUTAJ), nie będzie to też klub, który stadionowych bandytów określa "naszymi kibicami". Sprawą ma się za to zająć Polski Związek Piłki Nożnej, który co prawda nie ma mocy karać kiboli, ale za to może sprawić, że w Wiśle Płock zrozumieją, że stadionowi bandyci strzelający w ludzi fajerwerkami nie zasługują na miano "naszych kibiców". Piotr Jawor