Oto wypowiedzi trenerów po meczu Wisła - Zawisza (0-1): Mariusz Rumak (Zawisza): - Nie weszliśmy dobrze w mecz, w pierwszej połowie byliśmy słabszym zespołem, ale kuriozalnie wygrywaliśmy 1-0. Stworzyliśmy jedną sytuację, udało się ją wykorzystać. Poza tym to Wisła miała przewagę, nam udało się uchronić od straty bramki. Przed drugą połową dokonałem roszady i to pomogło, bo od razu mieliśmy wyborną okazję, ale bramkarz Wisły obronił. Mecz zmienił się mecz po czerwonej kartce dla Kamila Drygasa. Wisła ma tak dobrych piłkarzy, że to najgorszy zespół, z którym można grać w osłabieniu, ale praca, jaką wykonaliśmy zimą, przyniosła efekty. Widać automatyzmy w naszej grze defensywnej, po raz pierwszy w tym sezonie przywozimy punkty z wyjazdu, nie straciliśmy gola w trzecim meczu z rzędu (tak naprawdę po raz czwarty z rzędu - przyp. red.). - Czy teraz utrzymanie przestaje być jak "mission impossible"? Dla mnie nie było to nigdy mission impossible, ale niewielu wierzyło w ten cel. Ja wierzyłem i to bardzo, dlatego zimą dokonaliśmy wielu zmian w zespole. Mamy dziś 17 pkt i to wciąż bardzo mało, bo zespoły, które są przed nami również punktują. To dalej jest "mission prawie impossible", ale z takim zespołem i zaangażowanie wygramy jeszcze kilka spotkań. Musimy tylko dołożyć umiejętności techniczno-taktyczne, bo chcieliśmy inaczej zagrać na Wiśle, ale się nie udało w pierwszej połowie. Franciszek Smuda (Wisła): - Mieliśmy dzisiaj zwyciężyć i zaliczyć trzy punkty, niestety przegraliśmy dlatego, że mieliśmy bardzo dużo sytuacji do strzelania bramek i nie wykorzystaliśmy żadnej z nich. Kiedyś wystarczyło nam pół sytuacji na strzelenie gola, dziś nie wchodzi nic. To samo było w Bełchatowie. Nic nie wpadło do sieci. Nie mogę powiedzieć, że zawodnicy nie dali z siebie wszystkiego. Każdy stara się jak może i to było widać z przewagi. - O głębszą analizę trudno, bo każdy jest zdenerwowany, ja też nie mogę sobie łatwo poradzić, bo widzę, że takich sytuacji nie mieliśmy. Owszem, były serie porażek, ale później wszystko "zapaliło". Nie można powiedzieć, że gra jest katastrofalna. Tyle, że jak nie ma bramek, to nie ma efektu. - Recepta jest taka, że napastnik, którego mamy musi strzelać gole, ale nie tylko on, pomocnicy i obrońcy też. Nie potrafimy z pięciu metrów trafić do bramki. Jest jakiś niefart, to niemożliwe. - Co powiem na to, że kibice domagają się zmiany trenera? Co trenerzy mogą komentować? Decyzje podejmuje zarząd, klub. Trzeba się z każdą decyzją zgadzać. Nie przyszedłem pracować po to, żeby przegrywać każdy mecz. Byłem zatrudniony po to, żeby wyprowadzić drużynę na prostą, żeby nie była zagrożona spadkiem, by uzyskać z nią wyniki jak najlepsze i staram się to robić. - Ogarnąłem wszystko w jeszcze gorszej sytuacji, dlaczego mam nie ogarnąć teraz? Tworzy się niepotrzebne ciśnienie na tym zespole. Ono robi się wtedy, gdy ma się bardzo dobry zespół, same gwiazdy. Teraz musimy zbudować silny zespół, żeby mieć pretensje do niego o porażki. - Czy wpuszczę Żemłę? On jest zmuszony grać z Legią, bo innego obrońcy nie mam. Z Krakowa Michał Białoński Ekstraklasa - zobacz wyniki, strzelców, składy, terminarz i tabelę